Być praktykującym katolikiem we Francji znaczy należeć do mniejszości. To jest odważny i świadomy wybór, bo mniejszość ta jest często wyśmiewana przez laicką większość.
Czy jednak sprawy zaszły tak daleko, że „po 40 latach masowej imigracji, islamskiego lobbingu oraz poprawności politycznej Francja znajduje się w trakcie przechodzenia od najstarszej córy Kościoła katolickiego do małej siostrzenicy islamu”, jak niedawno stwierdziła Marion Maréchal-Le Pen, siostrzenica liderki Frontu Narodowego Marine Le Pen? Wydaje się, że ta diagnoza jest przesadzona.
Gdzie jest Jezus…
Piątek, 10 lutego, południe, nabożeństwo w intencji chorych, kościół Notre Dame w Granville, Normandia. Gotycką nawę XV-wiecznej świątyni wypełniają wierni. Przeważają ludzie starsi, emeryci, ale są też młodzi, także rodzice z małymi dziećmi. Przy wejściu każdy otrzymuje świeczkę w lampioniku oraz kartkę z tekstami pieśni. Msza św. zaczyna się od procesji księży, diakonów i ministrantów przez kościelną nawę. – Nasza parafia ma wielkie szczęście, że jest w niej aż trzech księży – powie później Jean Lemonnier, lider grupy Espérance, który śpiewa i gra na gitarze „dla Boga”. Jean pamięta, że do 1998 r. były w Granville cztery parafie. Teraz została jedna. Dźwięk zabytkowych organów wzbija się pod sklepienie. Chór śpiewa zachwycająco. Jest nastrój, jest moc. Msza św. trwa niecałą godzinę i kończy się procesją wszystkich wiernych do kaplicy z figurką Matki Bożej. Legenda głosi, że od tej figurki wszystko się w Gran- ville zaczęło. Przed wiekami żeglarze wyłowili ją w sieciach, przynieśli na wysokie wzgórze i zbudowali kaplicę.
Obserwatora z Polski uderza to, że nikt się nie spowiada, ale wszyscy obecni na Mszy św. przystępują do Komunii, którą większość przyjmuje na dłonie. Nie ma też spowiedzi powszechnej, a przy podniesieniu klęka niewiele osób. Ci, którzy to robią, to ludzie starzy albo bardzo młodzi. Reszta skłania się, stojąc. Uderza też reakcja uczestników nabożeństwa, gdy przychodzi do przekazania sobie znaku pokoju. Uśmiechnięte twarze, jasne spojrzenie w oczy, szeroki krąg tych, do których się podchodzi, by uścisnąć dłoń. Po końcowym błogosławieństwie nikt nie spieszy się, by wyjść z kościoła. „Exceptionnel” (coś wyjątkowego) – mówi zwalisty, wyraźnie wzruszony mężczyzna i obejmuje mnie mocno. Na zdziwione spojrzenie odpowiada: „Gdzie jest Jezus, wszyscy są braćmi”. A gdy wychodzimy z kościoła i dowiaduje się, że jestem dziennikarką z Polski, z katolickiego tygodnika „Gość Niedzielny”, stwierdza, że muszę koniecznie poznać tutejszych ludzi, i w związku z tym zaprasza na obiad do swojego domu.
Módlcie się za Francję
Béatrix i Jean Lemonnierowie to jedna z takich nietypowych katolickich rodzin. Mieszkają z synem w zbudowanym 20 lat temu domu w Bréville-sur-Mer, nadmorskiej wsi pod Granville. Syn będzie w tym roku zdawał maturę. Zostanie dyplomowanym specjalistą wyposażenia statków. Augustyn jest ministrantem i skautem katolickim.
Claire, córka Jeana i Béatrix, zaczęła studia w Hiszpanii. Dwa lata temu była w Polsce na ŚDM. Wróciła zachwycona atmosferą tego wydarzenia i Krakowem. Jean jest emerytem. Do niedawna pracował w zakładach remontujących lokomotywy.
Béatrix pracuje w szpitalu w Granville. Pełni tam funkcję odpowiednika szpitalnego kapelana. – Zgodnie z francuskim prawem – wyjaśnia Béatrix – państwo nie może zatrudniać na etatach duchownych. – Ja przeszłam stosowne przeszkolenie, zostałam zatwierdzona przez biskupa i zostałam zatrudniona w szpitalu. Służę chorym wsparciem duchowym, modlę się z nimi, rozdaję Komunię Świętą. Gdy ktoś chce się wyspowiadać czy przyjąć sakrament namaszczenia chorych, wtedy wzywam księdza.
Jest Środa Popielcowa, obiad jest postny. Jean błogosławi potrawy, następuje chwila modlitwy. Zaczynamy od tartinek z tuńczykiem. Jemy i rozmawiamy. Z opowieści wyłania się historia małżeństwa Jeana i Béatrix oraz ich domu.
Poznali się prawie 30 lat temu, latem 1989 roku. Od lat 60. powstawały we Francji grupy odnowy katolickiej. Byli w jednej z nich. Gdy zdecydowali się iść razem przez resztę życia, poszli wspólnie na pielgrzymkę. – To był dla nas bardzo ważny czas – wspomina Jean. – Całą drogę modliłem się o nasze szczęście rodzinne – mówi. Gdy brali ślub, Jean miał 35 lat. Béatrix jest o rok młodsza. Po ślubie postanowili zamieszkać w Bréville-sur-Mer. Wybór miejsca nie był przypadkowy. – Przez naszą wieś wiedzie szlak pielgrzymek z Cherbourga do sławnego klasztoru Mont St. Michel – wyjaśnia Jean. – W ostatnich latach spotykamy coraz więcej pielgrzymów z Anglii. Wszystkim chcemy pomagać w ich drodze. Sami też zresztą co roku staramy się pójść na przynajmniej jedną pielgrzymkę.
Potężny Jean obdarzony jest pięknym głosem i świetnie gra na gitarze. Mówi, że wykorzystuje ten dar, by grać dla Boga. Robi to w czasie nabożeństw, w czasie pielgrzymek i gdy siada przy ognisku razem z pątnikami podążającymi do opactwa Mont St. Michel. Ciekaw jest polskich pieśni pielgrzymkowych. O dziwo do tej pory nie znał „Barki”. Melodia bardzo wpada mu w ucho, a gdy znajdujemy francuskie tłumaczenie tekstu, Jean orzeka, że od tej pory „Barka” będzie stałym punktem repertuaru grupy Espérance, której przewodzi.
Gdy ściskamy się w progu na pożegnanie, Jean żarliwie prosi: – Módlcie się w Polsce za Francję!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.