Św. Mikołaj nie ma monopolu na dostarczanie świątecznych prezentów. W niektórych regionach Polski robią to inni pośrednicy z zaświatów - Aniołek, Dzieciątko czy Gwiazdorzy - mówi PAP dr Damian Kasprzyk z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego.
Etnolog przypomina, że Boże Narodzenie jest pełne tradycyjnych zwyczajów, a szczególnie znaczenie ma Wigilia. Był to dzień graniczny, podczas którego stopniowo obszar codzienności - profanum jest wypierany przez obszar świętości, czyli sacrum. W związku z tym tego dnia nic nie jest przypadkowe i nic nie jest bez znaczenia. Zwykłe wydawać by się mogło wydarzenie czy zjawisko nabiera mocy wróżebnej, a nasze słowa i gesty również mają charakter sprawczy.
"W związku z tym Wigilia była momentem, kiedy starano się przewidzieć, przepowiedzieć, wywróżyć z różnego rodzaju zjawisk i sytuacji przyszłość na nadchodzący rok. Drugim ważnym rysem Wigilii jest jej zaduszkowy charakter, który dziś już, w tej całej gonitwie świątecznej, trochę nam umyka. Ale nasi przodkowie bardzo wyraźnie na to wskazywali i bardzo o tym pamiętali - duchy pojawiały się wśród żywych" - wyjaśnił ekspert z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego.
Do dziś mówi się, że "jaka Wigilia, taki cały rok". Chodziło o to, aby ten dzień przeżyć godnie i zgodnie. Nie wolno było się kłócić, rzucać przekleństwami, nie karano dzieci. Starano się też być hojnym.
"Należało być hojnym, nie należało pożyczać od nikogo, tylko raczej należało rozdawać, dzielić się ze wszystkimi. W związku z tym pojawił się zwyczaj obdarowywania się prezentami, który początkowo dotyczył głównie dzieci" - dodał.
Zwrócił jednocześnie uwagę na źródło obdarowywania się w Wigilię. "W obdarowywaniu wigilijnym nie tyle chodzi o to, żeby sprawiać komuś radość, chociaż to też jest ważne, ale o to, żeby wywróżyć, sprowokować dobrobyt. Skoro jestem hojny, skoro stać mnie na to, zatem spodziewam się, że przez cały najbliższy rok właśnie tak będzie" - podkreślił dr Kasprzyk.
Obdarowywanie się prezentami łączy w sobie rys zaduszkowy i wróżebny. Jak zaznaczył etnolog - do wręczania prezentów potrzebny jest pośrednik i tymi pośrednikami są właśnie postaci z zaświatów, chociażby św. Mikołaj, którego postać zaczęła dominować w XIX w., początkowo w miastach. "Ale on nie miał monopolu na podrzucanie prezentów, bowiem w niektórych regionach było i jest zgoła inaczej" - dodał.
Jak wyjaśniał dr Kasprzyk: "w niektórych regionach Małopolski grupy kolędnicze określa się jako Mikołaje, ponieważ wśród kolędników jest postać św. Mikołaja, który jednak nie przypomina tego trochę opasłego krasnala z Północy, tylko jest to, zgodnie z tradycją chrześcijańską, biskup odziany w mitrę, dzierżący pastorał i przybywający do nas z Południa a nie z Północy".
Z kolei w Wielkopolsce i na Kaszubach mamy do czynienia z Gwiazdorem, czy też z Gwiazdorami roznoszącymi prezenty. "Ale Gwiazdor to już nie jest synonim św. Mikołaja. To jest też pojęcie czy termin zaczerpnięty z grupy kolędniczej, bowiem właśnie kolędników, wśród których jeden dzierżył kolorową gwiazdę, określano Gwiazdorami i ich czyniono odpowiedzialnymi za prezenty" - dodał.
Według niego, w niektórych rejonach Małopolski, a także na Śląsku Cieszyńskim za prezenty odpowiedzialny był Aniołek, który obdarowywał zwłaszcza najmłodszych. Na Śląsku prezenty przynosiło Dzieciątko, utożsamiane z Dzieciątkiem Jezus.
"Co łączy wszystkie te postacie - Mikołaja, Anioła, Chrystusa, Gwiazdora? Przede wszystkim to, że są to postaci zza światów, że są to postaci z tego obszaru świętego" - podkreślił dr Kasprzyk. I podsumował: "oznacza to, że z jednej strony jest to moment Wigilii, podczas którego jesteśmy otwarci na zaświaty, a z drugiej strony świadczy to o głębokiej religijności, o tym wymiarze duchowym, jaki towarzyszył naszym przodkom tego dnia, tego wieczoru i przez całe święta bożonarodzeniowe".
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.