O kryzysie Boga i o odwadze duszpasterzy w stawianiu wymagań Ewangelii mówi kard. Stanisław Ryłko.
Ks. Tomasz Jaklewicz: W kazaniu na pielgrzymce kobiet do Piekar Śląskich Ksiądz Kardynał przypomniał diagnozę Benedykta XVI o panującym dziś kryzysie Boga. Na czym właściwie polega ten kryzys?
Kard. Stanisław Ryłko: Benedykt XVI w „Jezusie z Nazaretu” pyta, co właściwie przyniósł nam Chrystus. Nie uzdrowił wszystkich chorych, nie przyniósł dobrobytu, nie przyniósł pokoju, wojny jak były, tak trwają. Więc co właściwie nam przyniósł? Pan Jezus przyniósł nam Boga. To stwierdzenie rzuca światło na pytanie o rozumienie kryzysu Boga w naszych czasach. Benedykt XVI mówił, że dziś właściwie panuje kryzys wszystkiego. Mamy kryzys ekonomiczny, społeczny, kryzys w kulturze, można wymieniać w nieskończoność. Ale u podstaw wszystkich tych kryzysów znajduje się ten jeden – kryzys Boga. Żaden z innych kryzysów nie zostanie rozwiązany, dopóki Bóg nie wróci do centrum życia człowieka. Bóg, którego przyniósł nam w sobie Chrystus..
Czy tu jest też podpowiedź, gdzie należy szukać lekarstwa dla świata?
Konieczne jest ponowne odkrycie Boga w życiu osobistym, a potem także w życiu społecznym, w kulturze, w polityce, wszędzie. Benedykt XVI w kontekście Roku Wiary zauważył, że my, kapłani, zwracamy uwagę na konsekwencje wiary w życiu rodzinnym, zawodowym, publicznym, w polityce itd., zakładając, że mówimy do ludzi, którzy mają wiarę. Ale dziś to założenie znajduje coraz mniejsze pokrycie w rzeczywistości. Dlatego musimy wracać do początku.
Papież Benedykt mówił, że również we wnętrzu samego Kościoła pojawia się kryzys wiary.
Jako chrześcijanie żyjemy w tym świecie, choć nie żyjemy dla tego świata. Benedykt XVI zwracał uwagę na panującą dziś dyktaturę relatywizmu. Światowym „dogmatem” jest to, że nie ma żadnych pewników, żadnych trwałych punktów odniesienia. Jak to nazwał Zygmunt Bauman, żyjemy w „płynnej ponowoczesności”. Jako chrześcijanie przebywamy w takim świecie, ale nie możemy ulegać tej presji, czyli uwierzyć w to, że nie ma żadnych prawd absolutnych. W tym „płynnym” świecie mamy głosić Boga, który jest jedyną naszą pewnością, punktem oparcia, skałą, na której możemy budować nasz dom, czyli nasze życie.
Czy ta diagnoza papieża Benedykta XVI powinna wyznaczać priorytet dla działania Kościoła?
Ewangelizacja to nic innego jak powrót do tego, co stanowi istotę bycia chrześcijaninem. W „płynnej nowoczesności” ogromnego znaczenia nabiera tożsamość człowieka, czyli prawda o nim. Słowo „tożsamość” znalazło się na cenzurowanym. Dlaczego? Bo na sztandarach jest dziś słowo „różnorodność”. Jest wiele prawd i każdy ma swoją prawdę, nie ma prawdy absolutnej. W takim świecie wyzwaniem dla Kościoła jest formowanie katolików, ludzi dojrzałej wiary.
Czyli chodzi o formowanie wiernych, którzy są świadomi swojej tożsamości.
Święty Jan Paweł II mówił tak: tożsamość – to znaczy wiem, kim jestem. A po drugie biorę odpowiedzialność za to, kim jestem. Co to oznacza dla nas, chrześcijan? Źródłem naszej tożsamości jest chrzest święty. Biorę odpowiedzialność za to, kim jestem, czyli staram się żyć tak, by moje życie nie przeczyło temu, kim jestem dzięki sakramentowi chrztu.
Ksiądz Kardynał współpracował z trzema papieżami. Każdy z nich nieco inaczej stawiał akcenty, jeśli chodzi o kwestię chrześcijańskiej tożsamości.
Ci trzej papieże się uzupełniają. Jan Paweł II, mówiąc o tożsamości chrześcijanina, zwracał uwagę na prawdę o człowieku i chrześcijaninie. Wzywał: „Stań się tym, kim jesteś”. Benedykt XVI zwracał uwagę na piękno bycia chrześcijaninem. To nie znaczy, że u Jana Pawła tej wrażliwości nie było, ale dla Benedykta to było coś bardzo charakterystycznego. Kiedy dziennikarz zapytał Benedykta XVI przed Światowymi Dniami Młodzieży w Kolonii, co chciałby przekazać młodzieży z całego świata, papież odpowiedział krótko: chciałbym młodym pokazać, że być chrześcijaninem jest pięknie. A papież Franciszek dorzuca jeszcze jeden element – radość. „Evangelii gaudium” – radość Ewangelii. Chrześcijanin powinien promieniować radością. Chrześcijanin z twarzą smutną jak na pogrzebie nikogo nie pociągnie do Boga. A więc: prawda, piękno i radość. Myślę, że to są podstawowe elementy nowej ewangelizacji.
To wszystko brzmi bardzo pozytywnie, ale – jak mówił Jan Paweł II – istnieje w świecie nurt antyewangelizacji. Apokalipsa zapowiada walkę starodawnego smoka z niewiastą, czyli starcie diabła z Kościołem. Papież Franciszek porównuje Kościół do szpitala polowego. Pytanie, czy do zadań chrześcijan należy również stawanie do walki. Innymi słowy, czy Kościół to tylko szpital polowy czy także armia stająca do walki?
Myślę, że jedno i drugie jest prawdziwe. Należy pamiętać o miejscu, jakie w nauczaniu Pana Jezusa pełni krzyż. Prawda, piękno i radość są wymagające. Droga chrześcijanina jest wąska, wiedzie przez ciasną bramę. Jan Paweł II w sztuce „Brat naszego Boga” zawarł taką scenę: brat Albert modli się przed obrazem „Ecce Homo”. Mówi do Jezusa: „Umęczyli Cię, jesteś niepodobny do tego, kim jesteś, a jednak jesteś piękny”. I dodaje, że takie piękno nie pojawiło się już nigdy więcej. O jak trudne piękno! Piękno Ewangelii, piękno bycia chrześcijańskiego jest trudne, jest wymagające.
To piękno jest jeszcze bardziej wymagające w kontekście dominującej dziś kultury, która tego piękna wyrzekła się w imię egoistycznej wolności. Czy wierność Chrystusowi oznacza dziś życie w kontrze do dominującego nurtu?
Starzec Symeon wypowiedział nad Jezusem proroctwo, że będzie On znakiem sprzeciwu. Bycie znakiem sprzeciwu należy do tajemnicy Chrystusa, więc musi być także częścią chrześcijańskiej tożsamości. Chrześcijanin na co dzień widzi sprzeczność między tym, czego żąda od niego świat, polityczna poprawność, a tym, czego od niego żąda Ewangelia.
Czy Ksiądz Kardynał zgodzi się, że także wśród pasterzy Kościoła pojawia się pokusa obniżania poprzeczki wymagań Ewangelii w imię „zgody” ze światem?
To jest wielka pokusa, zwłaszcza dla Kościoła w Europie. Tę pokusę można sformułować tak. Na podstawie kryteriów tego świata decydujemy o tym, co z Ewangelii jest do przyjęcia, a co należy odrzucić jako niemożliwe. To jakiś rodzaj cenzurowania Ewangelii według mentalności współczesnej w myśl hasła: „to nie na nasze czasy”. Wielu duszpasterzy ulega tej pokusie. Na przykład mówienie o Ewangelii małżeństwa i rodziny, czyli głoszenie nierozerwalności małżeństwa, wydaje się za trudne. Trzeba odwagi, by pójść pod prąd. Moje doświadczenie z pracy w Papieskiej Radzie ds. Świeckich jest takie, że coraz więcej ludzi świeckich rozumie rolę radykalnych wymagań Ewangelii, które stawiają nas w świecie jako znak sprzeciwu.
Kompromisowa postawa w spotkaniu ze światem bywa często usprawiedliwiana miłosierdziem. W tym kontekście wielu powołuje się na papieża Franciszka.
Myślę, że media interpretują przesłanie Ojca Świętego w sposób uproszczony lub wręcz kłamliwy. Każdy duszpasterz wie, że jego zadaniem jest doprowadzenie człowieka do prawdy, do ukazania mu wymagań Ewangelii. Ale musimy to robić zgodnie z pedagogiką ewangelizacji. Czyli nie rezygnujemy z zasad, ale musimy tego konkretnego człowieka stopniowo prowadzić do pułapu wymagań Ewangelii. Czasem drobnymi krokami, ale konsekwentnie.
Jakie jest miejsce Polski w zmaganiu, które toczy się w Europie? Jak Kościół polski jest postrzegany z zachodniej perspektywy?
Kościół w Polsce i religijność polska budzą nie od dziś duże zainteresowanie na Zachodzie. Wielu patrzy na nas z podziwem. Ale są i tacy, którzy uważają, że polska religijność jest powierzchowna, że jest nie na nasze czasy, bo świat idzie w innym kierunku…
Wejdę w zdanie. Podobnie jest w Polsce. Część duszpasterzy uważa, że należy za wszelką cenę bronić tradycyjnych form duszpasterstwa. Inni mówią, że należy szukać nowych form ewangelizacji.
Nie wolno myśleć kategoriami albo–albo. Postawa katolicka to jest i to, i to. Był czas, kiedy na religijność ludową patrzyło się w Kościele z przymrużeniem oka, jako na katolicyzm drugiej czy trzeciej kategorii. To był wielki błąd. Tę tendencję zaczął odwracać Paweł VI. Co ciekawe, w encyklice o ewangelizacji „Evangelii nuntiandi” napisał o religijności ludowej jako o wielkiej wartości, której Kościół musi strzec i którą musi rozwijać. Papież Franciszek też mocno podkreśla rolę pobożności ludowej. Trudna sytuacja Kościoła na Zachodzie wynika między innymi stąd, że nie ma on oparcia w ludowej pobożności. Religijność ludowa domaga się pogłębienia, ale ona już jest, i to jest ogromny kapitał, który trzeba rozwijać. A druga rzecz to element nowości. Są nowe czasy, nowe potrzeby, nowe wyzwania. I sam Duch Święty odpowiada na te nowe sytuacje, wzbudzając w Kościele nowe charyzmaty. Chcę podkreślić zwłaszcza tu, w Katowicach, że Polska też dała swój oryginalny wkład w tę nowość. Pośród najważniejszych ruchów kościelnych, takich jak Focolari, Droga Neokatechumenalna czy Odnowa Charyzmatyczna, jest też ruch zrodzony w Polsce – ruch oazowy. To ks. Franciszek Blachnicki wraz z ks. Luigim Giussanim, założycielem Communione e Liberazione, opracował teoretycznie, czym właściwie jest ruch w Kościele.
Mówi się, że Światowe Dni Młodzieży także mają swoją genezę w oazowych dniach wspólnoty.
Patrząc na osobistą historię życia Jana Pawła II, myślę, że była to dla niego inspiracja. Papież powtarzał, że to dzięki oazie Kościół nie stracił młodzieży w okresie PRL. Podczas jednego z przemówień w oknie na Franciszkańskiej wspominał, że jak był czas oaz, to jako biskup krakowski nie mógł usiedzieć na miejscu, musiał pojechać do młodzieży. Doświadczenie oazy nauczyło go bycia z młodzieżą.
Pomysł Światowych Dni Młodzieży trwa już trzeci pontyfikat.
Myślę, że ŚDM w Krakowie to było objawienie oblicza Kościoła polskiego. Zobaczyliśmy, że to jest Kościół młody, który umie posługiwać się nowym językiem. W Drodze Krzyżowej na Błoniach udało się połączyć nowe środki wyrazu z tradycyjnym nabożeństwem. Widziałem zaskoczenie wielu biskupów, że Kościół, który ma opinię konserwatywnego, znajduje wspólny język z młodym pokoleniem. ŚDM w Krakowie pokazał siłę polskiego Kościoła. To ważne, byśmy uwierzyli w jego potencjał ewangelizacyjny.
Nadchodzi synod o młodzieży. Czego można się po nim spodziewać?
Benedykt XVI mówił o tym, że pokolenie dorosłych utraciło zdolność przekazywania młodym podstawowego systemu wartości, który jest niezbędny, by żyć na miarę człowieka, chrześcijanina. Wielu rodziców abdykuje dziś z funkcji wychowawców, wolą być kumplami, bo to jest mniej zobowiązujące. Coś takiego też się dzieje w duszpasterstwie młodzieży. Młodzi są dziś krytyczni. Dla nich liczy się nie tyle to, co ksiądz do nich mówi, ale oni pytają go, kim właściwie jest. Potrzeba świadków. To ma być synod duszpasterzy – świadków Jezusa Chrystusa, ludzi, którzy mają odwagę mówić młodym o Jezusie i stawiać im wymagania. Wychowanie bez wymagań jest pseudowychowaniem, a duszpasterstwo bez wymagań jest pseudoduszpasterstwem.
Kard. Stanisław Ryłko (ur. 1945) – współpracownik trzech papieży: Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka, były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich, odpowiedzialny m.in. za organizację Światowych Dni Młodzieży, aktualnie archiprezbiter bazyliki Matki Bożej Większej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).