Ikona ma w sobie prawdziwą siłę: wybiera człowieka i zaprasza go do dawania świadectwa.
Z kolei Jolanta Synowiec wspomina, jak kiedyś podarowano jej wizerunek o. Pio, który jest świętym dopiero od kilkunastu lat. Od niego zaczęła się jej przygoda z ikonopisarstwem. – Spojrzałam na ikonę i zobaczyłam, że malarsko coś jest nie tak. Powiedziałam sobie: „Ojcze Pio, ja Cię jeszcze ładnie namaluję” (śmiech) – mówi.
Wszyscy uczestnicy pleneru w Czerwińsku przyznają, że pisaniu ikon towarzyszą niezwykłe osobiste przeżycia duchowe, o których trudno mówić. Zanim jednak zdobędzie się wprawę umożliwiającą przejście do rzeczywistej kontemplacji, trzeba zmierzyć się z techniką, a to nie lada wyzwanie.
Kurs przyspieszony
W średniowieczu przy okazji opanowywania tajników ikonopisarstwa funkcjonowała relacja mistrz–uczeń, nauka trwała kilka lat. Adept zdobywał wiedzę na temat całego procesu wykonywania ikony, począwszy od przygotowania deski, a skończywszy na najmniejszych szczegółach obrazu. Teraz nauka trwa znacznie krócej – po kilkudniowych warsztatach uczestnik wyjeżdża z samodzielnie wykonaną ikoną. Trzeba pójść na skróty: dla wygody uczestników kupuje się gotowe deski. Każda z nich sama w sobie jest małym dziełem sztuki. – Gruntowanie to dużo pracy: trzeba nałożyć kilkanaście warstw kredy i kleju zrobionego ze skór i kości zwierząt. Zaprawa jest bardzo mocna, to technologia średniowieczna. W całość wtapia się kawałek płótna – tłumaczy o. Mateusz. Wyjaśnia, że dzięki patentom sprzed kilkuset lat ikony są jednymi z najtrwalszych obrazów. – To jest przeciwieństwo szybkiej, współczesnej sztuki, w której używa się tanich materiałów – mówi.
Ikony wykonuje się tradycyjną techniką temperową. Na porządnie wykonaną, wzmocnioną szpongami deskę cienkim, metalowym rylcem nanosi się szkic wykonywanego wizerunku. Odważni robią to od razu na materiale, pozostali wolą sięgnąć po podlinnik – kalkę ze szkicem, która jest podstawą do wykonania kontur ikony. Grunt jest gruby, można w nim wyryć głębokie linie, które okazują się pomocne przy domalowywaniu kolejnych szczegółów obrazu. – Maluje się warstwami. Podstawą jest, żeby ikona z ciemności wychodziła do jasności – opowiada Jolanta Wroczyńska. Duże znaczenie mają dobierane kolory: czerwony oznacza cierpienie, niebieski – majestat, a złoty – obecność Boga.
Żółtko i uświęcenie
Ikonopisarze stosują naturalne pigmenty, wykonane ze sproszkowanych kamieni i ziemi. Żeby trwale nanieść je na ikonę, trzeba zastosować odpowiednie medium – substancję, w której rozrabia się pigment. To właśnie stanowi sekret niepowtarzalnej trwałości ikon. Najczęściej stosuje się żółtko kurzego jajka, które można zmieszać z białym wytrawnym winem, piwem lub octem. Popularny jest także olejek goździkowy. – Pozwala zachować świeżość i daje ikonie piękny zapach – mówi Urszula Klimowicz. Czasami bywa zdradliwy, zwłaszcza jeśli mamy w domu zwierzęta. – Zdarzały się takie przypadki, że kot lub pies wylizał kawałek ikony – opowiada Jolanta Wroczyńska.
Po nałożeniu kilkudziesięciu warstw pigmentu i wykonaniu złoceń nie można zapomnieć o podpisaniu ikony: greką, starocerkiewnym lub polskim. – Bez tego takie dzieło jest tylko obrazem – mówi Urszula Klimowicz. Podpis w prosty sposób opisuje wizerunek, np. „Jezus Pantokrator”.
Ikona schnie aż trzy miesiące. Farba jest co prawda sucha już po kilku minutach, ale na stabilizację żółtka musimy czekać znacznie dłużej. Na koniec obraz trzeba zabezpieczyć, nakładając warstwę ochronnego lakieru.
Ikonę warto poświęcić, chociaż o. Mateusz zwraca uwagę na to, żeby nie traktować tego magicznie. Znacznie ważniejsze jest nasze podejście: prawdziwym uświęceniem ikony jest praca i modlitwa. – Wtedy mamy przed oczami tych, których chcemy nią obdarować. Możliwe, że nawet przez całe życie będą spoglądać na namalowany przez nas wizerunek – mówi o. Mateusz. Na koniec naszego spotkania zauważa, że ikony uczą nas cierpliwości, tego, kim jesteśmy. – Odsłaniamy siebie, dając innym naszą wrażliwość, to powołanie do ewangelizacji – podsumowuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).