Abp Henryk Hoser sprostowuje oszczerstwa publikowane przez „Newsweek” na jego temat. Przeciwstawia się też kłamliwej kampanii jakoby Kościół był bierny wobec w ludobójstwa w Rwandzie. Tłumaczy ponadto, że nigdy nie groził ekskomuniką za in vitro.
A podczas samego ludobójstwa, co można powiedzieć o zachowaniu duchownych? W "Newsweeku'u" pada oskarżenie, że w wielu europejskich parafiach pracują obecnie rwandyjscy księża, którzy wyemigrowali, gdyż podejrzewani są o udział w ludobójstwie.
- Księża byli mordowani, tak samo jak inni obywatele. Często przemieszczali się z ludnością, która uciekała przed frontem. Oskarżanie duchownych o udział w dokonywanych zbrodniach jest mijaniem się z prawdą. Nie znam żadnego księdza, któremu by udowodniono zabicie kogokolwiek. Owszem byli księża, którzy sympatyzowali z tą czy z tamtą stroną, to naturalne. Znajdowali się w bardzo trudnych sytuacjach. Są dowody, że niektórzy z nich rozpowszechniali nawet jakieś pisma czy gazetki, prezentujące stanowisko jednej ze stron. Takie sytuacje trudne są do uniknięcia. Księża pełnili też funkcje kapelanów w wojsku, jednak część z nich została zamordowana na terenie Zairu. Jeden z nich siedzi do dziś w więzieniu, ten, który uratował przed śmiercią m.in. rwandyjskie siostry pallotynki. Oskarżenia wobec nich wydają się wątpliwe. Osobiście znam kilka takich przypadków, gdzie oskarżenia są zupełnie nieuzasadnione.
Jakie są to konkretnie zarzuty?
- Np. jeden z proboszczów oczekując na przyjście frontu patriotycznego, przechadzał się ze strzelbą by odstraszyć rabusiów przed rabunkiem mieszkań i domów w swojej parafii. Do dziś za to siedzi, chociaż nie wziął udziału w żadnej walce, a broń nosił wyłącznie jako straszak.
Z kolei proboszcz z Musambira był oskarżony o to, że kiedy zbliżała się fala ludobójstwa, chciał ratować zagrożoną ludność. Jego "błąd" polegał na tym, że omawiał te sprawy z burmistrzem i otrzymał od niego zapewnienie, że ten zrobi wszystko, aby ludzi ochronić. Okazało się, że ludzie zostali pozabijani, a proboszcz jest oskarżony, że rzekomo wprowadził ich w pułapkę, gdyż - mając obietnicę burmistrza - zapewniał ich, że nie zostaną zabici.
Kolejnego księdza już po wojnie zamordowali „nieznani sprawcy” za to, że ponoć w jego furgonetce były wywożone trupy, co świadczyć miało o tym, że uczestniczył w morderstwach. Tymczasem jego samochód został skonfiskowany i bez jego zgody był wykorzystywany do przewożenia zabitych.
Podsumowując można powiedzieć, że Kościół w Rwandzie nigdy nie namawiał, ani nie brał udziału w ludobójstwie. Dowody pokazują co innego. To nie księża zabijali ludzi w kościołach, ale hordy często pijanych i znarkotyzowanych morderców.
Kolejny zarzut dotyczy tego, że jakoby Kościół katolicki miał skutecznie utrudniać ekstradycję oskarżonych duchownych do Rwandy...
- To nie Kościół. Kościół nie ma żadnego wpływu na ewentualną ekstradycję. Zależy ona od decyzji władz świeckich każdego z krajów, ich systemu sądowniczego, umów międzynarodowych, itd.
Oskarżenia kierowane wobec duchownych, krótko mówiąc, mają podłoże polityczne?
- W dużej mierze, a stereotypy „poprawności politycznej” powiela m.in. p. Wojciech Tochman, cytowany zresztą przez "Newsweek". Tochman jest tubą obowiązujących w większości mediów, tez tendencyjnych i stronniczych. Ta poprawność polityczna zakładała najpierw negację istnienia plemion w Rwandzie. Mówiono, że plemiona w Rwandzie są wymysłem kolonistów i misjonarzy, a podziały nie wiązały się z przynależnością etniczną lecz ze stanu posiadania. Biedni chłopi określani byli jako Hutu, a bogaci jako Tutsi.
Następnie trzeba było udowodnić, że ludobójstwo było dokonywane przede wszystkim na Tutsi. Wrócono wówczas do podziału etnicznego i teraz obowiązuje doktryna, że ludobójstwo dokonywane było głównie na Tutsi. Jeśli ktoś uważa inaczej, nazywany jest negacjonistą. Wprowadzono też neologizm do języka lokalnego: nie mówi się już „ itsemba-mboko”, czy „itsemba mbaga” lecz "jenoside Tutsi" - ludobójstwo dotyczące Tutsi i tylko w takim znaczeniu to pojęcie może być używane. Pan Tochman bez żadnej refleksji ani materiału dowodowego bezkrytycznie powtarza tezę, że "Kościół katolicki w Rwandzie wspierał ludobójstwo".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).