Dookoła okładki tygodników i artykuły szkalujące stan duchowny oraz wypowiedzi polityków ośmieszające kapłaństwo, a tu tymczasem każdy mówi: „Chcę być księdzem”.
– Ważne, że mam czyste sumienie. Dla większości nowych kleryków przyjście do seminarium oznaczało całkowite przemeblowanie życia. – Jestem nocnym markiem i nie ukrywam, że 6.00 to dla mnie noc, a o 22.00, czyli o godzinie, o której teraz gaszę światło, czasem wychodziłem na spacer – mówi Adam. Inni dodają z uśmiechem, że czasem na porannym rozmyślaniu zgadzali się z Bogiem we wszystkim, bo oczy się zamykały, a głowa leciała w dół. – Powoli jednak wchodzimy w ten rytm – nie ukrywają radości. Na pytanie, co po tygodniu pobytu w Henrykowie wydaje im się najtrudniejsze, padają różne odpowiedzi. Niektórym trudno przyzwyczaić się do panujących tu ciszy i spokoju. Innym sporą trudność sprawiają prace i codzienne obowiązki lub rozłąka z najbliższymi. – Kilka dni temu przyjechała pielgrzymka z mojej parafii – opowiada Adam. – Usłyszałem, że moja mama mówiła komuś, że mój pokój jest taki pusty beze mnie. Postawiłem się w roli mamy i uświadomiłem sobie to, co ona czuje – to nie było łatwe. Pomimo trudności alumni deklarują, że w henrykowskim domu ziarna widzą zdecydowanie więcej pozytywów, a myśl o celu, który wybrali, dodaje im zapału, by walczyć o jego osiągnięcie. Od lat wielu dziennikarzy wieszczy kryzys polskiego Kościoła i kryzys powołań. Rzecznicy prasowi kurii opowiadają, że każdego roku w październiku odbierają telefony z pytaniem: „Ilu kleryków mniej przyszło do seminarium?”. Żeby zatem tego oszczędzić, odpowiadamy: na Dolnym Śląsku od lat liczba osób rozpoczynających drogę ku kapłaństwu utrzymuje się na podobnym poziomie. W tym roku, biorąc pod uwagę trzy seminaria naszej metropolii, odnotowaliśmy niewielki wzrost. Bogu niech będą dzięki!
Dzieci swoich czasów
Ks. dr Maciej Małyga, ojciec duchowny annus propedeuticus w Henrykowie – Jeśli po kilku dniach pobytu tych 27 młodych mężczyzn w seminarium można pokusić się o jakąś ocenę, to powiedziałbym, że są bardzo podobni do apostołów u początku ich drogi chodzenia za Jezusem. Zarówno pod względem dużego zróżnicowania, bo kilku z nich chociażby ukończyło już studia wyższe, a inni są bezpośrednio po maturze, jak i pod względem zapału i zafascynowania Mistrzem. Przy tym nie zawsze koncentrują się na sprawach najważniejszych, a np. rozmyślają na temat tego, kto jest pierwszy.
To na pewno dzieci swoich czasów. Dla niektórych z nich godzina, o której regulaminowo w naszym domu obowiązuje cisza nocna, jeszcze kilka miesięcy temu była godziną, w której opuszczali dom i szli na spotkanie z przyjaciółmi. Nie ma się co oburzać z tego powodu ani załamywać. Nie mam wątpliwości, że jest to miejsce, które sprzyja rozeznawaniu powołania, bo przede wszystkim pozwala oderwać się od świata rozkrzyczanego, w którym każdy sam wyznacza sobie porządek dnia. Wierzę, że to dobrodziejstwo Henrykowa w połączeniu z czasem spędzonym na modlitwie, pracy, wypełnianiu codziennych obowiązków oraz naszą posługą jako formatorów i wychowawców przyniesie obfite owoce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.