Przejrzystość procedur wyborczych, bezpieczeństwo w kraju, sprawiedliwe korzystanie z zasobów naturalnych oraz troska o ofiary przemocy seksualnej. Te cztery elementy wskazali biskupi Demokratycznej Republiki Konga jako fundament umacniania w kraju pokoju i demokracji.
Zabrali oni głos w związku z planowanymi na 28 listopada wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Budzą one duże nadzieje, jednak sytuacja w Kongu jest wciąż napięta, a w niektórych regionach tego ogromnego kraju nadal trwają walki zbrojne.
W 2003 r. w Kongu zakończył się najkrwawszy konflikt od czasów drugiej wojny światowej. Zginęło w nim ok. 3,5 mln ludzi. Podpisany wówczas rozejm nie oznaczał jednak przywrócenia prawdziwego pokoju. Nie przyczyniły się do tego także wybory z 2006 r. W Kongu wciąż działają różne ugrupowania rebelianckie. Niektóre z nich finansują swą działalność dzięki nielegalnej eksploatacji bogactw mineralnych, które następnie odsprzedawane są zachodnim koncernom. „Ci, którzy kupują zbroczone krwią surowce, są tak samo winni, jak ci, którzy zabijają przy użyciu broni” – piszą kongijscy biskupi. Nawiązując do masowych gwałtów popełnianych przez rebeliantów, apelują o objęcie ich ofiar nie tylko ochroną, ale i odpowiednią opieką. Biskupi przypominają o obecności w Kongu żołnierzy odpowiedzialnych za ludobójstwo w Rwandzie, a także o wyjątkowo krwawych działaniach rebeliantów Armii Oporu Pana, którzy siłą wcielają do swych szeregów dzieci. To wszystko przy bezradności obecnych władz sprawia, że całe regiony kraju wciąż nie wiedzą, czym naprawdę jest pokój. Dlatego potrzeba władz, które w poszanowaniu praw człowieka doprowadzą do umocnienia demokracji, co może być szansą nie tylko na pokój, ale i na rozwój Demokratycznej Republiki Konga – uważają tamtejsi biskupi.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.