Renata i Marek Panasewiczowie zawarli sakramentalne małżeństwo w czerwcu ubiegłego roku.
Renata i Marek Panasewiczowie zawarli sakramentalne małżeństwo w czerwcu ubiegłego roku.
agnieszka wędrychowska

Małżeńska historia z Jezusem

Komentarzy: 2

Agata Puścikowska

GOSC.PL

publikacja 26.05.2017 06:00

Kocia łapa, białe małżeństwo, a na końcu... sakrament.

Ich historia

Marek znalazł grupę Odnowy w Duchu Świętym. Chodził regularnie na spotkania, co... niezbyt podobało się Renacie. – Widziałem, że i ona kruszyła się po kawałku. I że to kwestia czasu, gdy naprawdę się nawróci.

– Czułam, że dzieje się z nami coś ważnego i że nie chcemy tego stracić, zmarnować. Że nasza relacja z Bogiem jest na tyle istotna, że nie chcemy tego zepsuć – opowiada Renata. – Jednak wspólne życie kłóciło się z przykazaniami. Czuliśmy tęsknotę za Bogiem, za sakramentami, a jednocześnie nasza miłość była silna... Nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić.

W miarę możliwości trwali przy Bogu z poczuciem, że coś jest nie tak, że jednak toną. – Kiedyś ktoś mi powiedział: „Spróbujcie żyć jak białe małżeństwo” – mówi Marek. – Poczułem wściekłość i wyparcie. Też pomysł dla młodych i kochających się ludzi! Po czym, w ciągu dwóch tygodni, pojawiło się absolutne przeświadczenie, że tak należy zrobić i damy radę. I to nie było ode mnie, lecz od Ducha.

A Renata, jak przewidywał Marek, podczas kolejnych rekolekcji, oddała życie Jezusowi. Jednocześnie dotarło do niej, że ważną część tego życia zachowuje dla siebie. – Nie chciałam tak, bo nie dawało mi to prawdziwego szczęścia. Kiedyś, podczas spowiedzi, ks. Andrzej Grefkowicz powiedział: „Ja nie mogę dać ci rozgrzeszenia, ale pamiętaj, że Pan Bóg może wszystko”. To był ogromny przełom w moim życiu duchowym i deska ratunku wtedy, kiedy żyłam w grzechu i czułam się niegodna przychodzić do kościoła. Gdyby nie to zdanie, nie miałabym odwagi trwać – przed białym małżeństwem – w Kościele.

A jeszcze później, podczas rekolekcji, Renata usłyszała też bardzo mocne świadectwo o starszym małżeństwie. On stał się skrajnie niepełnosprawny tuż po ślubie. Żona trwała przy mężu wiernie, przez całe życie. – Pomyślałam: „Boże, czy ja tak kocham swojego faceta?”. Uświadomiłam sobie, że byłabym w stanie poświęcić Markowi swoje życie. I mogłabym żyć w celibacie, tylko jak miałam mu o tym powiedzieć?

Niemal w tym samym czasie Marek zapytał o to sam. W zasadzie poprosił...

Potem spowiedź dwojga, z całego życia. Postanowienie życia w czystości. Ślub cywilny. Renata, za namową znajomego księdza, złożyła papiery do sądu metropolitalnego o stwierdzenie nieważności pierwszego małżeństwa. – Nie wiedziałem, jak skończy się proces. A i tak byłem gotowy na wspólne życie w celibacie – wspomina Marek. – Choć to ciężka droga.

– Początki takiego życia były trudne i musieliśmy nauczyć się wielu kwestii, jak bez grzechu żyć obok siebie. Wspierał nas proboszcz, ks. Dariusz Gocłowski, nasz kierownik duchowy – opowiada Renata. – Nie wychodziło do czasu, gdy prosiłam Jezusa, by pomógł to wszystko ułożyć. I to był Jego gest miłosierdzia: to On wlał w nas siłę.

Białe małżeństwo Panasewiczów trwało sześć lat. Aż do czerwca ubiegłego roku. Wtedy – po pomyślnym zakończeniu procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa Renaty – mogli zawrzeć sakrament. – Miał być cichy ślub, a zwiedzieli się nasi przyjaciele ze wspólnoty. Było huczne wesele na świeżym powietrzu, w ogrodzie parafialnym. Przyjaciele z Odnowy, rodzina. Przy ołtarzu wielu księży, a wszystkim udzielała się nasza radość – śmieją się Panasewiczowie. – I od ślubu to już nie jest nasza historia. To wspólna historia z Jezusem.

Tylko z Bogiem takie historie.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..