Michał Mozer był jednym z 26 chłopaków biorących udział w dniach otwartych w Wyższym Seminarium Duchownym w Świdnicy
Michał Mozer był jednym z 26 chłopaków biorących udział w dniach otwartych w Wyższym Seminarium Duchownym w Świdnicy
ks. Roman Tomaszczuk

Bez niedomówień

Komentarzy: 1

Ks. Roman Tomaszczuk; GN 45/2012 Świdnica

publikacja 17.11.2012 07:00

Spanie w trumnach, zakaz śmiechu, notoryczne ślęczenie na kolanach, izolacja od świata zewnętrznego? Nic z tego.

Nie my pierwsi

Seminaryjne rekolekcje dla młodzieży to już standard polskich seminariów. Powoli standardem stają się także dni otwarte. – Organizuje je wiele innych seminariów w Polsce – mówi ks. Tadeusz Chlipała, rektor świdnickiego Wyższego Seminarium Duchownego. – Różnica między rekolekcjami a dniami otwartymi polega przede wszystkim na programie proponowanym uczestnikom. W pierwszym wypadku chodzi przede wszystkim o formację duchową, a w drugim o pokazanie kleryckiej codzienności – wyjaśnia. Dni otwarte dają więc uczestnikom szansę przeżycia z klerykami zwyczajnego dnia: Msza św., wykłady, posiłki, przechadzka, praca fizyczna, studium, czytanie duchowne, nabożeństwo i oczywiście w chwili wytchnienia kawa. Czy to pomaga? Na dziesięciu alumnów roku pierwszego aż dziewięciu wzięło udział w rekolekcjach czy dniach otwartych. – Każdorazowa wizyta w seminarium jest dla chłopaka okazją, żeby mocniej uświadomił sobie, że kapłaństwo jest także drogą, którą idą dzisiaj jego rówieśnicy. Tutaj na miejscu zarzucamy swego rodzaju przynętę. Czy znajdzie ona uznanie u młodych? Nasza inicjatywa jest okazją dla duchowego dojrzewania młodego człowieka, jednak powołanie do kapłaństwa jest już darem samego Jezusa – zastrzega ks. Krzysztof Iwaniszyn.

Weź, co potrzebujesz

Michał Mozer wrócił do Piławy Górnej umocniony i podbudowany. Dowiedział się przy okazji, co to jest refektarz, lectio divina, czytanie duchowne, rektorynka czy silentium sacrum. Jest zadowolony z dwóch dni spędzonych w murach seminarium duchownego w Świdnicy. Wie dzięki temu nie tylko, jak seminarium wygląda, ale także jak wygląda życie w seminarium. Krzysiek Książkiewicz dalej ma dylemat, co zrobić ze swoim życiem. Ale znowu przekonał się, że są takie światy, w których czuje się lepiej niż gdzie indziej. Wie też, że do seminarium nie idzie się po to, żeby zostać księdzem, ale po to, żeby sprawdzić, czy się ma powołanie. Jeśli tak, to wtedy otrzymuje się święcenia kapłańskie. Jeśli nie, przez resztę życia ma się pewność, że na przykład wybór małżeństwa i rodziny to wola Boża. A co z klerykiem Łukaszem Basistym? Ten dosyć szybko przechodzi do porządku dziennego nad faktem dni otwartych. Intensywne kleryckie życie nie pozwala na dłużej zatrzymywać się przy wydarzeniach z seminaryjnego kalendarium. Tego akurat nie dało się sprawdzić przed wstąpieniem na drogę formacji do kapłaństwa – to doświadczenie zarezerwowane dla zdecydowanych. Na szczęście w książce adresowej pojawiło się kilka nowych numerów telefonów. Tak, będzie utrzymywał kontakt z chłopakami. Na pewno, bo już rozumie, jak cenny jest smak udziału w dojrzewaniu i realizacji czyjegoś powołania.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..