Początek kazania powinien być jak poranny zapach dobrej kawy. Środek tłumaczy, jak ten zapach powstaje. A zakończenie to jak zrobienie komuś filiżanki aromatycznego cappuccino – tak ks. Andrzej Ziółkowski CM odkrywa przed swoimi studentami tajniki głoszenia dobrych homilii.
Ojciec Rajmund Marszałkowski, franciszkanin, od lat pomaga Afrykanom. Nie wyobraża sobie życia poza Czarnym Lądem.
– Piasek w zębach, wiatr w uszach, radość w oczach. Tak zaczyna się nasza pierwsza wyprawa do buszu. Siedzimy na pace samochodu księdza Andrzeja i czujemy się niczym na Safari. Krajobraz jak z pocztówki. Jeszcze jakiś czas temu nigdy bym nie pomyślała, że będę kiedyś w Afryce. Niesamowite! – mówi o swojej wyprawie Anna Gordzijewska.
O przygodzie życia, która stała się wielką miłością do Czarnego Lądu, kobietach w Ghanie i shea butter, które jest szansą na lepsze życie, z Katarzyną Wołk rozmawia Krzysztof Kozłowski.
– Znam miejscowość, gdzie nauczyciele w ciągu roku szkolnego byli dwa razy: na rozpoczęcie i zakończenie – mówi o. Walter. Misjonarz z wysokich Andów w Peru, który jest Włochem, odwiedził Śląsk.
Dobra kawa z pianką w jednej z renomowanych wrocławskich kawiarni to chwile przyjemności dla podniebienia. A co, jeśli nasze miłe odczucia mogą być również spełnieniem dobrego uczynku? Kapucyni zbierają fundusze dla sierot w Afryce.
– Z Ameryki Południowej przywiozłam godziny opowiadań, setki zapisanych kartek z dziennika, pełno zdjęć i różnych anegdot, którymi zasypuję ludzi. A kiedy mam coś opowiedzieć o świętach Bożego Narodzenia… stoję przed jakąś pustką – mówi Sylwia Cieślar.
– Święta Bożego Narodzenia trwają u nas jeden dzień. W zeszłym roku w Pasterce, odprawianej późnym popołudniem, uczestniczyło 10 osób. Jedynymi znakami Bożego Narodzenia były mała, plastikowa choinka i mikroskopijny żłóbek – mówi ks. Adam Kwaśniak, łowicki misjonarz.
Tamtego wigilijnego dnia miałam w naszej kaplicy przygotować dekorację świąteczną. Ustawić szopkę, podobną do tej, która stoi u nas w domu w Lublinie. Wyciągnęłam wielki karton i zaczęłam odpakowywać figurki. Wtedy do kaplicy wszedł człowiek z rodzącą kobietą.
S. Eligia Opiłowska zawsze chciała pracować na misjach. Spełniła swoje marzenie.