Własnymi siłami nie zbudujemy komunii z Bogiem i drugim człowiekiem. Dlatego potrzebujemy Paschy, czyli gwałtownego przejścia Boga, który nas przeprowadzi przez śmierć do życia.
„Cóż to, cóż to, Pana nie ma? Pan na pewno ukrył się! Wypatruję Go oczyma. Nie ma Pana. Nie ma, nie.”
Jezus zstępuje w najmroczniejsze zakamarki ludzkiego życia i stamtąd woła „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił!”.
Przed Wielkanocą będzie jeszcze jedna okazja do minirekolekcji. W Wielką Sobotę tłumnie zejdą się ludziska z dziećmi na poświęcenie świątecznych potraw.
Róbmy swoje jak najlepiej, resztę zostawmy Panu Bogu.
Był czas na spowiedź, świadectwa, adoracje i modlitwę w ciszy. Do konfesjonałów zapraszali młodzi ludzie ze wspólnoty Kairos. Z ich duchowym przewodnikiem ks. Jarosławem Piotrowskim z parafii Matki Odkupiciela w Gdańsku-Wrzeszczu rozmawia Andrzej Urbański.
Nadmierna teatralizacja, wyszukany kwiecisty język, strzeliste figury słowne w rodzaju „li tylko”, może i dobre są w literaturze, ale na ambonie to jedynie niepotrzebne dodatki.
Niedziela, duża parafia w centrum dużego miasta. Pełen kościół, do Mszy wychodzi sam ksiądz. Tydzień później usługuje dwóch ministrantów, na oko studenci. Młodych chłopców brak. Być może testują nową grę komputerową, a może boją się, że służba przy ołtarzu to dziś niezły obciach.
Wielkopostne rekolekcje. Każde są zaskoczeniem. Każde inne.
- To z tej kaplicy jeden z młodych strażaków wyniósł Najświętszy Sakrament, gdy ogień przedostawał się już na dach budynku. To było dla mnie niezwykłe świadectwo wiary - mówi o. Leonard Hryniewski. - Tu jest nasz dom, a parafię traktujemy jak rodzinę, więc nie wyjeżdżamy stąd - dodaje.