Z przykazaniami jako drogowskazami

Andrzej Macura

publikacja 23.04.2024 17:00

Chcesz dotrzeć do celu? To nie obrażaj się na drogowskazy. One wcale nie ograniczają twojej wolności.

Drogowskaz Drogowskaz
Można bez, ale... chyba dobrze, że jest? Tak prościej...
Henryk Przondziono /Foto Gość

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Chrześcijaństwo to zdecydowanie nie w głównej mierze system moralny. To przede wszystkim nadzieja. To danie wiary orędziu sprzed pustego grobu Jezusa Chrystusa: zostaliśmy zbawieni, grzech i wszystkie jego skutki, w tym śmierć, zostały pokonane; jeśli wierzymy w Jezusa, zmartwychwstaniemy i będziemy żyli w nowym (odnowionym?) świecie szczęśliwi przez całą wieczność. Zabrzmi paradoksalnie, ale nasza wiara jest więc przede wszystkim... nadzieją. Nie można jednak nie zauważyć, że wiara nie może być jedynie deklaracją, za którą nie idzie życie chrześcijanina. Jeśli Chrystus pokonał grzech, to nie po to, by teraz rozgościł się wśród lekceważących jego destrukcyjne działanie chrześcijan. Uczniowie Jezusa, świadomi, że dla nich jest niebo, powinni dołożyć starań, by... może nie tyle nawet stać się bezgrzeszni, co uznać, że to prawo, które dał człowiekowi Bóg, a którym będziemy kiedyś kierowali się w niebie, jest po prostu dobre, sprawiedliwe i uczciwe. A cóż by to było za uznanie, gdyby nie poszła za tym szczera próba życia nim na co dzień? Wierzyć w Jezusa nie znaczy więc tylko przyjmować nadzieję, którą daje. To też próbować żyć tak, jak nas uczył. To znaczy żyć tak, by niebo i jego styl było dla nas kiedyś szczęściem, nie uciemiężeniem; żyć tak, by odkryć piękno życia nie egoizmem, a miłością.

Miłość – brzmi... zbyt ogólnie

Poprzednia katecheza poświęcona była tematom ogólnym dotyczącym ludzkiej moralności. Teraz czas przyjrzeć się szczegółom. Zaczynając od – znów paradoks -  ogółu. Trzeba koniecznie pamiętać, że pierwszym, najważniejszym prawem chrześcijanina jest miłość. Ta, rozumiana jako pragnienie autentycznego dobra – dla Boga, dla bliźniego, dla siebie samego. Doskonale jednak wiemy, że pojęcie to bywa rozumiane tak różnie, że można nią (miłością) tłumaczyć największe nawet podłości. Stąd Jezus nie stronił od bardziej konkretnych wskazań pouczających, na czym prawdziwa miłość polega. Nie przyszedł, jak sam mówił, znieść starego prawa, ale wypełnić. Wskazał, jak przykazania Starego Testamentu rozumieć po to, byśmy trzymali się nie tylko ich litery, ale rozumieli także i przestrzegali ich ducha. Ot, żeby ktoś nie mówił: „ja nie zabiłem, ja tylko wykopałem dół, wstawiłem weń osiem zaostrzonych palików i zamaskowałem go, a mój przeciwnik sam weń wpadł; po co tam lazł, nikt mu nie kazał”.

A więc Dekalog, dziesięć przykazań. Łącznie z tym powtarzanym katechizmowym przypomnieniem, że Bóg jest tym, który wyprowadził Izraela z Egiptu. Czyli że jest dla niego nie ciemięzcą, a dobrodziejem. I jest też naszym dobrodziejem, nie ciemięzcą. Przecież dał nam życie, zdrowie... Wszystko. I ten Bóg mówi: nie rób tego czy tamtego. Bo to droga ku złu, bo to droga ku zagładzie. Uważaj, nie idź tą drogą, bo nie dojdziesz nią do nieba... Tego nie mówi tyran: to mówi dobry Ojciec...

Tu pewna uwaga „techniczna”: w „Powtórce z katechezy” nie da się szczegółowo omówić wszystkich przykazań. Polecam dwa inne cykle, dotyczące tego tematu: wspominany już wcześniej „Jak żyć, by podobać się Bogu?”, konkretnie jego część zatytułowaną „Drogowskazy dekalogu”, gdzie każdemu z przykazań poświęcono po kilka tekstów. I inny, wcześniejszy, mniej rozbudowany, „O przykazaniach pozytywnie” . Tym zaś, którzy chcieliby na podstawie dekalogu zrobić sobie rachunek sumienia polecam ten – ze strony liturgia.wiara.pl

Pierwsze przykazanie: nie bądź niemądry

Wracając do tematu... Pierwsze przykazanie? Trochę inaczej brzmi w Księdze Wyjścia, trochę inaczej w Księdze Powtórzonego Prawa. My trzymajmy się wersji katechizmowej: „Nie będziesz miał  cudzych bogów przede  Mną”. Dlaczego dobry Bóg daje człowiekowi to przykazanie? Bo jest zazdrosny o swoją chwałę? Bynajmniej. To tak naprawdę powiedzenie; nie bądź głupi; nie ma na tym świecie niczego, co może sensownie zastąpić Boga; jeśli myślisz, że ktoś albo coś może ci dać coś lepszego niż On, jesteś w błędzie.

Bożki, które stawia sobie człowiek przed Bogiem mogą być różnorakie. To różne rzeczy, praktyki sprzeczne ze stawianiem Boga na pierwszym miejscu, to różne osoby, siebie samych nie wyłączając. Wśród grzechów przeciwko temu przykazaniu można wymienić bałwochwalstwo, uleganie zabobonom, praktykowanie wróżbiarstwa czy magii. Ale to też takie sprawy jak bezbożność  czyli na przykład wystawianie Boga na próbę, świętokradztwo czy kupczenie tym, co święte (symonia). To też grzechy przeciw wierze (apostazja, herezja, dobrowolne trwanie w wątpliwościach), przeciw nadziei (rozpacz i zuchwała ufność) i miłości (obojętność, niewdzięczność, oziębłość, lenistwo duchowe czy nawet nienawiść do Boga). Sporo tego. Na różne sposoby może człowiek coś, kogoś (idola czyli bożka) stawiać ponad Bogiem. Ostatecznie chyba jednak zawsze jest to stawianie ponad Bogiem samego siebie: ja rozumiem więcej, ja wiem lepiej, ja jestem od Boga lepszy...

Przykazanie drugie: szanuj święte

Drugie przykazanie? „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno”. To przykazanie nakazuje szanować Boga i to co z Nim związane, czyli święte. Mogłoby ono brzmieć „Szanuj Boga, bo On jest święty”. Tu nie chodzi głównie o, bezmyślne najczęściej, wypowiadanie imienia Boga czy świętych bez uszanowania. Szacunek dla Boga to coś zdecydowanie więcej. Dlatego wśród grzechów przeciwko temu przykazaniu wymienia się jeszcze niewierność przyrzeczeniom dawanym z odwołaniem się do Boga, krzywoprzysięstwo, przekleństwa (nie chodzi i używanie „brzydkich słów”, klnięcie, ale używanie imienia Bożego w praktykach magicznych) czy bluźnierstwa (używanie w sposób obraźliwy imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych)... W tym kontekście znajdujemy też w Katechizmie Kościoła Katolickiego (2148) bardzo ciekawą wzmiankę: „Bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć. Nadużywanie imienia Bożego w celu popełnienia zbrodni powoduje odrzucanie religii”.

Zasłanianie się Bogiem w celu załatwienia swoich własnych, często niegodziwych interesów... Warto się zastanowić, czy grzechem nie jest także zasłanianie się Bogiem w mniej drastycznych, ale też niegodziwych  przypadkach. Na przykład gdy rodzice straszą dzieci Bogiem. Albo gdy przełożony w Kościele każe swoją ewidentnie egoistyczną decyzję wobec podwładnego traktować jako wolę Bożą...

Trzecie: pamiętaj, że człowiek musi też odpoczywać

„Pamiętaj, abyś dzień święty święcił” – brzmi w wersji katechizmowej trzecie przykazanie... Dość powszechnie uważa się je za przykazanie, razem z pierwszym i drugim, odnoszącym się do Boga. Jak się jednak zastanowić, jest to przykazanie chroniące dobro człowieka, stojące na straży jego prawa do odpoczynku. Warto zwrócić uwagę: tak to w zasadzie jest zawsze. Każdy grzech uderza w Boga, w bliźniego i w tego, który grzech popełnia. Różne są jednak w każdym z takich czynów „proporcje”, przynajmniej jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Jedne bardziej uderzają w bliźniego, inne w nas samych, jeszcze inne w  Boga...  Ale zawsze, w każdym grzechu jest ten „potrójny wymiar” zła...

O co chodzi w tym przykazaniu? Po pierwsze o odpoczynek. Żeby tego dnia porzucić niepotrzebną pracę. W kontekście batalii o wolne od handlu niedzielę warto zauważyć ów egoizm tych, którzy mówią o „weekendzie” jako czasie wolnym. Dla nich, nie dla tych, którzy zupełnie niepotrzebnie musza pracować. Wypadałoby, żądając otwierania w niedziele sklepów, zażądać też otwartych urzędów, banków i innych... Dlaczego nie? A już bez ironii...Człowiekowi odpoczynek jest potrzebny. A to przykazanie stoi na straży tego ludzkiego prawa.

Po drugie zaś chodzi w tym przykazaniu o oddawanie czci Bogu. Czyli co najmniej uczestniczenie w Mszy. Szerzej o sprawie przy okazji przykazań kościelnych. Tu zauważmy: skoro Bóg jest naszym największym dobrodziejem, to oddawanie Mu czci zwyczajnie mu się należy. To, że w niedzielę nie pracujemy, wybitnie nam w tym pomaga. Owo powstrzymanie się tego dnia od pracy jest też jednak samo w sobie takim oddaniem Bogu czci. Jest powiedzeniem, i sobie samym i Bogu, że pieniądze i inne nasze starania o to, żeby było dobrze, to nie wszystko. Że „jeżeli domu sam Pan nie zbuduje, daremnie nad nim rzemieślnik pracuje”. Zawsze jesteśmy w rękach Boga i porzucenie w niedzielę swoich codziennych obowiązków jest świadectwem, że o tym pamiętamy...

W obronie tego, co podstawowe

Czcij ojca swego i matkę swoją... Trudno? Nie, to zwykła wdzięczność. Bo rodzice, jak by nie patrzyć, są zazwyczaj największymi człowieka dobrodziejami. Dali życie, opiekowali się, wychowywali... Właśnie dlatego odwdzięczenie się im miłością jest takie ważne. Warto zwrócić uwagę, że realizacja tego przykazania inaczej będzie wyglądała w młodości, kiedy człowiek jest od rodziców zależny, a inaczej w wieku już dojrzałym. Właśnie wtedy jednak można rodziców najbardziej skrzywdzić. Obojętnością, nieczułością.... Dodajmy: to przykazanie nakazuje też szacunek dla wychowawców, osób starszych, do swojego otoczenia, w końcu też dla swojej ojczyzny....

A przykazanie piąte, „Nie zabijaj?” Stoi ono na straży podstawowego ludzkiego prawa: prawa do życia. Podstawowego, bo bez niego nie ma niczego innego. Ot, po co komu prawo do posiadania własności, do dostępu do edukacji, do wolności słowa, jeśliby zabrano mu prawo do życia?

To przykazanie obejmuje szerokie spektrum różnorakich działań przeciwnych życiu. To zabójstwo zamierzone, problem zabijania nienarodzonych, eutanazji, samobójstwa, ale i obrony koniecznej, w tym kary śmierci czy moralności prowadzenia wojny. To też kwestie związane z poszanowaniem zdrowia, granicami do jakich można posunąć się w badaniach naukowych oraz poszanowania integralności cielesnej i duchowej drugiego człowieka.  We wszystkich chodzi jednak o to samo: o szacunek ludzkiego życia, o to, by nie zabijać, nie ranić. Nie tylko maczugą, ale i pociskami kasetowymi czy napalmem. Nie tylko kijem, ale i złym słowem...

Przykazanie szóste? „Nie cudzołóż”. To przykazanie stoi na straży godności małżeństwa oraz czystości. Jest wezwaniem do rozumnego życia w wolności; powściągania swoich instynktów tak, by służyły dobru, by były wyrazem odpowiedzialnej miłości. Bo... Jak to ktoś kiedyś powiedział? Najstraszniejszą niewolą w jaką człowiek może popaść, jest bycie niewolnikiem samego siebie. Brak powściągliwości w sferze seksualnej to jak bawienie się zapałkami przy benzynie: pożar wysoce prawdopodobny. A po nim zostają tyko zgliszcza...

Siódme przykazanie to „Nie kradnij”. Chroni ludzkie prawo do posiadania własności. Czemu to takie ważne? Ano bo własność zabezpiecza człowiekowi jego ziemski byt. Zabrać mu ją, to zabrać mu to zabezpieczenie. Warto jednak zwrócić uwagę: w myśli chrześcijańskiej nie prawo własności jest święte, ale zasada „powszechnego przeznaczenia dóbr”; to znaczy, że dobra materialne powinny służyć wszystkim. Stąd siódme przykazanie to nie tylko zakaz różnorakich form kradzieży – czy to kieszonkowej, czy rozboju, nieoddania pożyczonego, oszustwa, naciągania (ot, hazard)  – ale także zawłaszczanie przez jednostki tego, co z natury powinno być wspólne. Mowa o bogactwach naturalnych, ziemi, wodzie, powietrzu...

Siódme przykazanie, o czym warto pamiętać, to też kwestie związane ze sprawiedliwym regulowaniem życia gospodarczego. Zarówno o to, co człowiek powinien dać wspólnocie – państwu (np. podatki) jak i tego, czego człowiek ma prawo oczekiwać od wspólnoty, państwa – ot, kwestia uczciwego  wynagradzania pracy i ochrony przed wyzyskiem...

Co ważne: chrześcijan obowiązuje zasada, że ukradzione trzeba oddać. Nie można pójść do spowiedzi i uznać, że po sprawie, że naprawi się ten grzech modlitwą...

Ósme przykazanie z kolei „zabrania fałszowania prawdy w relacjach z drugim człowiekiem” (KKK 2464). Wprost zakazuje oszczerstwa „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw  bliźniemu swemu”. Fałszywie, przeciw. Dodajmy, oszczerstwo, podobnie jak kradzież, trzeba zawsze sprostować. Ale to też obmowa, czyli niepotrzebne mówienie złej prawdy o drugim człowieku czy też tzw. pochopny sąd – gdy ktoś, choćby tylko milcząco, uznaje bez dostatecznej podstawy za prawdziwą „moralną winę bliźniego”. To też posługiwanie się pochlebstwem, to uleganie własnej próżności czy też „zwyczajne” kłamstwo. Dziś, w dobie mediów społecznościowych, możliwości popełnienia tego grzechu znacznie więcej. Naprawdę warto zważać na to, co się w internecie wypisuje...

A dziewiąte i dziesiąte przykazanie? Nie pożądaj żony bliźniego, nie pożądaj rzeczy bliźniego? Najkrócej: uwewnętrzniają przykazanie szóste i siódme. Pokazują, że zło nie zaczyna się w momencie, gdy dokonuje się już czynu, ale rozpoczyna się wcześniej, w ludzkim sercu. To właśnie pożądanie, gdy człowiek go nie opanuje, rodzi konkretny już grzech.... Nie tylko przeciwko szóstemu i siódmemu przykazaniu. IIeż to razy pożądanie prowadziło do zabójstw czy do oszczerstw...

Mnóstwo tego. Bo i ludzkie to wiele różnych „aspektów i niuansów”. Warto jednak pamiętać: we wszystkim tym chodzi o miłość. Szczerą miłość do Boga, autentyczną miłość bliźniego i roztropną miłość własną. I nie w tym rzecz,  by człowieka ograniczać, więzić, dręczyć nakazami i zakazami, ale by człowiek się nie pogubił; by pragnąc tego co dobre – bo przecież człowiek z natury, choć skażony grzechem, jest dobry – nie zszedł na manowce zła.

 

***

Poniżej jeszcze polecane już wcześniej cykle...