Wiara w objęciach niewiary

Gdy ludzie pytają dziś, czy mamy z muzułmanami tego samego Boga, odpowiadam: nie tylko z muzułmanami, lecz także z ateistami, z motylami i z górami. Gdyby Bóg był tylko „naszym” Bogiem, byłby bogiem plemiennym z ograniczonymi kompetencjami, a nie Stwórcą nieba i ziemi.

Wiara w objęciach niewiary Henryk Przondziono /Foto Gość Gdyby Bóg był tylko „naszym” Bogiem, byłby bogiem plemiennym z ograniczonymi kompetencjami, a nie Stwórcą nieba i ziemi

Wiara w objęciach niewiary   e.wydawnictwowam.pl Anselm Grün, Tomáš Halík, Winfried Nonhoff (red.), "Bóg zagubiony. Wiara w objęciach niewiary" Anselm Grün, Tomáš Halík, Winfried Nonhoff, "Wiara w objęciach niewiary – rozmowa". Fragment książki Anselm Grün, Tomáš Halík, Winfried Nonhoff (red.), "Bóg zagubiony. Wiara w objęciach niewiary, wydanej nakładem wydawnictwa WAM, publikujemy za zgodą wydawcy. Książkę można wygrać w naszym konkursie.

Winfried Nonhoff: Bóg umarł: zdanie to jest dziś dla wielu ludzi niekontestowaną oczywistością. Jakie doświadczenia współczesności stoją za taką diagnozą? Jak próbowalibyście rozmawiać z ludźmi, którzy uznają to zdanie za swoje?

Anselm Grün: W życiu publicznym Bóg nie odgrywa prawie żadnej roli, podobnie jak w prywatnym życiu wielu ludzi. Jesteśmy dziś bardzo zajęci i nie mamy czasu zajmować się Bogiem. Kogoś, kto mówi, że dla niego Bóg umarł, zapytałbym, który Bóg umarł. Dałoby mu to do myślenia. Następnie zapytałbym go, w czym widzi sens życia i co daje mu siłę, by żyć. Zapewne nie powiedziałby, że jest to Bóg. Ale przynajmniej musiałby się zastanowić, co chce zrobić ze swoim życiem i jaki ślad chce zostawić po sobie na tym świecie. Według mnie zdanie „Bóg umarł” jest często powtarzane bezmyślnie. Dlatego nie udowadniałbym temu człowiekowi, że Bóg istnieje, tylko zaniepokoiłbym go, dałbym mu do myślenia, by powstała szczelina, w którą może wedrze się Bóg.

Tomáš Halík: Ja także spytałbym: który Bóg umarł? Najczęściej chodzi bowiem o to, że wiarygodne przestało być określone wyobrażenie o Bogu. Ludzkie wyobrażenia o Bogu rodzą się i umierają w historii i w życiu poszczególnych ludzi. Można chyba powiedzieć, że każde ludzkie wyobrażenie religijne jest w jakiś sposób odpowiedzią na samoobjawienie się Boga, i to nie tylko w Biblii, lecz także w Jego śladach w przyrodzie, w historii i w kulturze. Wszystkie te ludzkie wyobrażenia mają w swym wymiarze pojęciowym coś ludzkiego, są uwarunkowane czasowo i związane z konkretnym ludzkim doświadczeniem; często są też odbiciem ludzkich fantazji, życzeń i lęków. Mimo to nie dają się zredukować jedynie do projekcji ludzkich lęków i życzeń. Wielkie zmiany kulturowe i doświadczenia historyczne, takie jak początek nowoczesności w czasach Nietzschego, a potem doświadczenia wojen światowych i Holokaustu kładły kres dotychczasowym wyobrażeniom o Bogu, często niosły też jednak ze sobą nowe doświadczenia religijne. Były one czasem wyrażane w języku niereligijnym. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach często tak bywa.

Winfried Nonhoff: Czy poza skrytą, anonimową śmiercią Boga istnieje też tragiczność związana ze świadomym ateizmem? Jakie dramatyczne konsekwencje może mieć rozstanie z Bogiem?

Tomáš Halík: Miejsce Boga w życiu poszczególnych ludzi, podobnie jak w całych kulturach, nie pozostaje puste, często na boskim tronie zasiada ktoś inny lub coś innego, co zaczyna odgrywać w życiu człowieka rolę Boga. W ten sposób to, co względne, ulega absolutyzacji, rozwija się kult bożków, który Biblia uznaje za najcięższy grzech. Przypomnijmy sobie cześć oddawaną w naszych czasach dyktatorom i despotycznym reżimom. Także i tu sprawdza się głoszona niegdyś przez Chestertona teza, że ludzie, którzy przestają wierzyć w Boga, często gotowi są uwierzyć we wszystko.

Anselm Grün: To, jakie konsekwencje może mieć rozstanie z Bogiem, widzimy dziś również, obserwując powrót radykalnej prawicy. Radykalne partie prawicowe zdobyły sobie już mocną pozycję w Niemczech Wschodnich i wypełniają lukę, która powstała wskutek wyparcia Boga z ludzkich serc. Ludziom, którzy rezygnują z Boga — widzę to wyraźnie — grozi zajęcie Jego miejsca przez jakiegoś bożka: może to być sukces, naród, walka ze wszystkim, co obce, i fascynacja przemocą, której nie trzeba już stawiać żadnych granic.

Winfried Nonhoff: Spytam odwrotnie: czy dostrzega ksiądz jakieś korzyści płynące z ateizmu?

Tomáš Halík: Niewątpliwie — jeśli przez ateizm rozumiemy rozstanie się z jakąś wersją teizmu, na przykład ze zbyt naiwnymi wyobrażeniami religijnymi, to można powiedzieć, że taki ateizm działa oczyszczająco, przygotowując nas do dojrzalszego typu wiary. W tym sensie tacy myśliciele jak Hegel czy Ricoeur widzieli w ateizmie przejściową fazę w historii religii bądź w ludzkiej historii wiary. Pewien rodzaj utraty wiary może być moim zdaniem niewątpliwie postrzegany jako udział w ciemności Wielkiego Piątku. Ważne jednak, by ten Wielki Piątek nie miał w naszym życiu ostatniego słowa, by przejść kryzys ateistyczny i wyjść poza ateizm.

Anselm Grün: Ja również dostrzegam tu możliwość zwiększenia zakresu wolności, rozumności i zaangażowania. Wiele osób, które uważają się za ateistów, opowiada się za obroną praw człowieka. Argumentują czysto racjonalnie i są odporne na fundamentalizm religijny czy na religijne ideologie. Autentyczny ateizm jest tolerancyjny; szanuje zarówno wiarę, jak i niewiarę, uważając za możliwe obie te postawy.

Winfried Nonhoff: U Nietzschego czytamy dosłownie, że Bóg nawrócił Zaratustrę na bezbożność. Czy nie istnieją też głęboko duchowe motywy ateizmu? I z jakiego Boga wówczas rezygnujemy?

Anselm Grün: Według Jana od Krzyża Bóg wprowadza nas też w ciemną noc duszy. I w tej ciemnej nocy tracimy Boga sprzed oczu. Duchową motywacją sytuacji, w której zostajemy bez Boga, może być przeczucie inności Boga. Ktoś, kto zostaje bez Boga, rozstaje się z konkretnymi Jego obrazami. Pierwszym chrześcijanom również zarzucano ateizm, gdyż mówili o Bogu inaczej niż ci, którzy czcili swoje odziedziczone po przodkach bóstwa, sporządzając ich bardzo konkretne wizerunki. Dla chrześcijan Bóg jest poza wszelkim obrazem. Odsunęli oni na bok całe religijne dziedzictwo świata anty cznego, ukazując innym Boga, którego nie da się zawrzeć w obrazie. Gdy Jezus po raz pierwszy przemawiał w synagodze, pewien człowiek zaczął krzyczeć. Ewangelista Marek nazywa jego stan opętaniem przez demona, przez ducha nieczystego (Mk 1, 23 n). Człowiek ów sprzeciwiał się temu, co Jezus mówił o Bogu. Bóg Jezusa wstrząsnął jego obrazem Boga, który sobie uczynił, by wywyższyć siebie ponad innych lub by się dobrze urządzić w życiu. Kto porzuca Boga, który służy mu do poświadczania słuszności własnej drogi życiowej, ten jest otwarty na przesłanie Jezusa o Bogu, który jest całkiem inny.

Tomáš Halík: W naszych czasach Dietrich Bonhoeffer stwierdził w duchu mistyki Mistrza Eckharta, że Boga, który po prostu jest (tak jak są rzeczy tego świata), nie ma (Einen Gott, den es gibt, gibt es nicht). Głęboka duchowość prowadzi do odkrycia Boga jako głębi rzeczywistości i przezwycięża ujęcia Boga, w których jawi się nam On jako jeden z wielu przedmiotów, jako coś, co jest w świecie, kierując nasze myślenie ku samemu byciu. W miejsce statycznego wyobrażenia o Bogu pojawia się ujęcie dynamiczne: Bóg nie „jest”, Bóg „się wydarza”. Poza tym już scholastyka średniowieczna twierdziła, że Bóg jest jedynie „czystym aktem” — actus purus.

Winfried Nonhoff: Ateizm odnosi się zatem zawsze do pewnego określonego rodzaju teizmu. Czyż wiara w Boga Biblii nie nakazuje nam czegoś w rodzaju strukturalnego ateizmu? Co odróżnia biblijną wiarę w Boga od przywiązania do określonych wyobrażeń teistycznych? Idąc jeszcze dalej: czy nie musimy wyjść dziś poza biblijne wyobrażenia o Bogu?

Anselm Grün: Bóg Biblii wzbrania się przed objawieniem Izraelitom swojej postaci. Mówi o sobie tylko: „Jestem, który jestem” (Wj 3, 14), jestem tym, który jest tutaj. Dla mnie oznacza to: gdy jestem tutaj oto, gdy jestem całkiem obecny, bez reszty teraz, w danej chwili, wówczas przeczuwam, kim jest Bóg. Bóg jest tym, który jest obecny i który uzdalnia mnie do bycia obecnym. I na odwrót: gdy jestem obecny, jestem w teraźniejszości Boga. Grecki tłumacz, przekładając to zdanie, posłużył się frazą: „Jestem bytem”. Tomasz z Akwinu, nawiązując do filozofii Arystotelesa, tłumaczy je: „Jestem istnieniem, byciem”. Bóg jest czystym istnieniem, byciem (esse), w przeciwieństwie do jednego z bytów (ens). Oczywiście występuje tu napięcie pomiędzy osobowym Bogiem Starego Testamentu, który obiecuje Mojżeszowi być zawsze z nim i z człowiekiem, a filozoficznym pojęciem Boga znanym nam z teologii: Bóg jest istnieniem, które udziela istnienia wszystkim bytom. Takie pojęcie Boga jest po części zrozumiałe również dla ateistów.

Stary Testament mówi o Bogu w sposób bardzo ludzki. Bóg gniewa się i jest zazdrosny, ale też dobry i miłosierny. Wszystko to są cechy ludzkie. Dość często też odnosimy wrażenie, że w ten sposób Bóg zostaje przebrany w ludzkie szaty, pojęty na obraz i podobieństwo człowieka. Musimy dziś wyjść poza takie wyobrażenia o Bogu. Bóg jest czystym istnieniem. I gdy przez moment doświadczamy niekiedy czystego istnienia, to nasze doświadczenie jest doświadczeniem Boga. A zarazem my, chrześcijanie, wierzymy, że to czyste istnienie wychodzi nam naprzeciw jako Ty.

Tomáš Halík: Istotą wiary w sensie biblijnym jest to, że wiara nie jest jedynie zbiorem wyobrażeń, przekonaniem religijnym, lecz sposobem życia, żywą więzią z żywym Bogiem, odpowiedzią na wezwanie i wyruszeniem w drogę: „Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, nie wiedząc, dokąd ona prowadzi”. Z jednej strony Biblia spisana jest w ludzkim języku, wyraża się w obrazach i zawiera historycznie i kulturowo uwarunkowane wyobrażenia, których — jak mówił już ojciec Anselm — nie należy przyjmować bezkrytycznie, jednowymiarowo i naiwnie. Musimy je interpretować i wciąż na nowo „przekładać”. Biblię można brać albo dosłownie, albo na poważnie.

Winfried Nonhoff: Załóżmy, że Bóg jest, że jest życiem i że działa w życiu: czy nie jest wówczas obecny także w ateiście, czy poprzez niego nie przemawia? Jak mogłoby brzmieć to przesłanie Boga?

Tomáš Halík: Oczywiście, że Bóg jest obecny także w życiu ateisty. Gdy ludzie pytają dziś, czy mamy z muzułmanami tego samego Boga, odpowiadam: nie tylko z muzułmanami, lecz także z ateistami, z motylami i z górami. Gdyby Bóg był tylko „naszym” Bogiem, byłby bogiem plemiennym z ograniczonymi kompetencjami, a nie Stwórcą nieba i ziemi, Panem całego świata, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Bóg nieustannie zaskakuje nas poprzez innych. Mówi, że jesteśmy czymś więcej, niż możesz pomyśleć. Jestem, który jestem.

Anselm Grün: Widzę to dokładnie tak samo: Bóg z pewnością jest obecny w każdym człowieku, również w ateiście. Bóg mieszka w każdym człowieku, w głębi jego duszy. Wielu ludzi pozostaje jednak odciętych od głębi swojej duszy i nie bierze Boga w sobie na poważnie. Przesłanie, które Bóg kieruje do każdego z nas — jeśli spojrzeć na nie oczyma Jezusa — brzmi: „Bądź w pełni sobą, bądź tym wyjątkowym, niepowtarzalnym człowiekiem, którym cię stworzyłem. Gdy jesteś w pełni sobą, pozostajesz ze Mną w łączności; ostatecznie podążasz za moim wezwaniem”.

Winfried Nonhoff: Rozstanie z Bogiem niewątpliwie wiąże się dziś również u wielu ludzi z ich postrzeganiem Kościoła. Jakie jest wasze zdanie na temat tych zależności biograficznych i konfliktów? Czy można po chrześcijańsku wierzyć w Boga, nie należąc przy tym do Kościoła?

Anselm Grün: Mogę zrozumieć, gdy ludzie są w swoich poszukiwaniach duchowych rozczarowani Kościołem, gdyż nie znajdują w nim tego, co ich najgłębiej porusza. W takich przypadkach staram się jednak tłumaczyć, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Dla pierwszych chrześcijan ważne doświadczenie Boga stanowił fakt, że Żydzi i Grecy, mężczyźni i kobiety, bogaci i biedni, pobożni i grzesznicy tworzą razem jedną wspólnotę. Drogą duchową każdy musi podążać sam. Potrzebujemy jednak wsparcia wspólnoty, nawet jeśli czasem bywa ona ograniczona i jeśli te ograniczenia dają się nam we znaki. Dlatego zachęcam ludzi, by podążali samotnie swoją drogą duchową, pozostając jednak zarazem otwarci na korzenie, z których wyrastają. Uświadamiając sobie swoje korzenie, często ponownie otwierają się też na wspólnotę Kościoła, w której ostatecznie wszyscy jesteśmy zakorzenieni.

Tomáš Halík: Chciałbym pogłębić tę myśl: chrześcijanie od dawna wiedzą, że istnieje nie tylko Kościół widzialny, lecz także „niewidzialny”. Augustyn uczył, że wielu z tych, którzy myślą, że są na łonie Kościoła, w rzeczywistości znajdują się poza nim, ale też i odwrotnie. Rosyjski teolog Paul Evdokimov mówił, że wiemy wprawdzie, gdzie jest Kościół, ale nie wiemy, gdzie go nie ma. Prawdziwe granice Kościoła zna jedynie Bóg, dlatego nie ma właściwie sensu spekulować, kto i kiedy w tym głębokim mistycznym sensie rzeczywiście znajduje się poza Kościołem. Dziś na Zachodzie istnieje dość nieokreś lony „Kościół” tych, którzy formalnie zerwali z praktyką i z nauką współczesnego Kościoła, a mimo to wciąż do niego należą, choć są bardzo niezadowoleni lub bierni.

Mimo to jednak nadal wierzą — na swój własny sposób. Ludzie ci mówią o sobie, że wprawdzie nie są wierzący i religijni, lecz wyznają pewną duchowość; prawdopodobnie ten „Kościół poszukujących” i grupa chrześcijan niepraktykujących są dziś na Zachodzie o wiele większe od małej trzody zdyscyplinowanych i praktykujących katolików czy protestantów. Decydujące znaczenie dla przyszłości Kościoła będzie miało to, czy uda mu się ponownie nawiązać z tymi ludźmi dialog. Jeśli odwróci się plecami do tych, którzy odwrócili się plecami do niego, stanie się sektą. Nie chodzi jednak o to, by za wszelką cenę zatrzeć instytucjonalne i intelektualne granice istniejącej dziś postaci Kościoła. Chodzi raczej o to, by wzbogacić skarbiec wiary o doświadczenia jego „marnotrawnych synów i córek”, gdyż Bóg działał i działa również przez nich i poprzez ich bunt.

Winfried Nonhoff: W obu ojca biografiach istotną rolę odgrywa spotkanie i konfrontacja z Carlem Gustavem Jungiem, ojcem psychologii głębi. W jakim stopniu odkrycia psychologii głębi mogą ukształtować w nas wyzwalające spojrzenie na wiarę, ateizm i religię?

Anselm Grün: Psychologia głębi Junga pomogła mi zaufać symbolom chrześcijańskim. Jung jest przekonany, że w każdej duszy ukryte są archetypiczne obrazy. I obrazy te są otwarte na Boga. Jung mówi o mądrości duszy, która wie, że jest w niej obecny Bóg. Dlatego z psychologicznego punktu widzenia warto zaufać mądrości duszy. Oczywiście można powiedzieć, że to jedynie trik naszej psychiki, starającej się w ten sposób nadać sens naszemu życiu w świecie. Psychologia głębi nie jest w stanie dowieść istnienia Boga. Ale obraz Boga jest wyryty głęboko w naszej duszy. Jako człowiek rozumny mogę ufać, że obrazom tym odpowiada pewna rzeczywistość, nawet jeśli nie mogę jej ująć ani opisać. Jung mówi też o nawracających wciąż fazach śmierci Boga i Jego znikania, po których następują zawsze nowe próby odnalezienia Go.

Tomáš Halík: Dla mnie odkrycie głębokiego wymiaru ludzkiej psychiki było też odpowiedzią na pytanie, dlaczego niektórzy „niewierzący” są mi bliżsi niż niektórzy „wierzący”. Są ludzie, którzy w głębi swojej duszy są otwarci na Boga; są na Niego otwarci nieświadomością, sercem, nawet jeśli z jakiegoś powodu w ich racjonalnym życiu (w świadomości) dominują argumenty przeciwko wierze. Są też i tacy, których świadomość oraz usta pełne są Boga, którzy powtarzają wciąż: „Panie, Panie”, choć ich serce jest od Niego daleko. Poza tym sformułowana przez Junga teoria „przedpołudnia” i „popołudnia” życia zainspirowała mnie do pewnej określonej interpretacji historii chrześcijaństwa — zdradzę tu tylko, że zagadnieniu temu poświęcona będzie książka Popołudnie chrześcijaństwa, nad którą właśnie pracuję.

Winfried Nonhoff: Nie jest przecież tak, że wiara raz na zawsze usuwa czy wyklucza wszystkie wątpliwości, mrok i kryzysy egzystencjalne. Stany te nie są wam obce. W jaki sposób oraz dlaczego zwątpienie i wiara, sceptycyzm i zaufanie są częścią naszego życia? Jak trwać w nadziei mimo bólu? Jak wiara staje się w mroku źródłem pocieszenia?

Tomáš Halík: Im głębiej człowiek wrasta w tajemnicę, którą nazywamy Bogiem, tym głębiej rozumie słowa psalmu: „Obłok i ciemność wokoło Niego” (Ps 97, 2). Dojrzała wiara musi mieć cierpliwość, by wytrzymać otwarte pytania i oścień zwątpienia. Na szczęście Biblia zawiera wiele tekstów — odnajdujemy je w Psalmach, w Księdze Hioba czy Koheleta — które użyczają słów naszym modlitwom także wtedy, gdy nasze gardła i serca są wyschnięte. Słońce to chowa się za chmury lub za horyzont, to się zza niego wyłania, i podobnie jest też ze światłem pewności religijnej.

Anselm Grün: Właśnie dlatego zwątpienie jest nieodłączne od wiary. Zwątpienie strzeże wiary przed spoczęciem na laurach tego czy innego systemu wierzeń. Wątpliwości zmuszają wiarę do nieustannych prób odpowiedzi na pytanie, co to znaczy naprawdę wierzyć w Boga, w życie wieczne. Co mam na myśli, gdy mówię o Bogu? Zwątpienie jest ościeniem, który wciąż na nowo oczyszcza moją wiarę z projekcji i z własnych wyobrażeń. Kiedy cierpię, gdy moje życie sprawia mi ból, gdy ból jest uporczywy i gdy ogarnia mnie ciemność, wiara nie jest tanim trikiem, dzięki któremu mogę nie brać tego wszystkiego poważnie. Jest natomiast jak szczelina, przez którą w moje zwątpienie, w mój mrok może się wedrzeć nadzieja. Wiara w ciemności nie jest pewnością, lecz nadzieją, której się mogę trzymać. List do Hebrajczyków definiuje wiarę następująco: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy” (Hbr 11, 1). W ciemności wiara daje zatem wytchnienie, którym jest moja nadzieja.

Winfried Nonhoff: Czy nie trzeba mieć wiele szczęścia, by trafić na rzeczywiście pytających i wojujących ateistów? Czy w naszym społeczeństwie nie przeważa raczej postawa obojętności, sytego braku zainteresowania? Jak je obudzić, jak dokonać zbawiennej prowokacji? Czy wiarę w Boga da się wyartykułować jako życiową prowokację, która jest człowiekowi niezbędna?

Tomáš Halík: Tak, spotkanie z kimś, kto z autentyczną pasją zmaga się z Bogiem, może być źródłem radości, gdyż tacy ludzie są często bliżsi Bogu niż konwencjonalni wierzący i konwencjonalni ateiści. Biblia uczy nas, że Bóg kocha tych, którzy z Nim walczą. Wobec ludzkiej mieszaniny miłości z nienawiścią, widocznej na przykład u Nietzschego, nie powinniśmy zrażać się ujadaniem nienawiści, gdyż szczekające psy strzegą często skarbu miłości, nawet jeśli jest to miłość zraniona. Czegoś podobnego nie znajduję jednak w aroganckiej pewności siebie nowego wojującego ateizmu, stanowiącego w jakiejś mierze zbanalizowaną wersję dawnego ateizmu naukowego, który po religii starych dobrych czasów (good old time religion) odziedziczył naiwność i nieokrzesanie, z jakim jego wyznawcy zabierali się do monopolizowania prawdy.

Podobnie trudno jest mi prowadzić dialog z apateistami, z ludźmi, którzy nie zawracają sobie głowy Bogiem na tyle, by chcieć Go negować. Tak, wiara musi być dziś prowokacją, która skłania do głębszego zastanowienia i dodaje odwagi do zadawania trudnych pytań. Sam Bóg przychodzi do nas często raczej w postaci pytania niż uspokajającej odpowiedzi. Jedna z para doksalnych zalet dzisiejszych dramatycznych i pod wieloma względami tragicznych czasów polega na tym, że niosą one ze sobą wstrząsające przeżycia, wobec których tylko ludzie cyniczni potrafią spać spokojnie, nie stawiając pytań o sens.

Anselm Grün: Także i mnie dobrze rozmawia się z ateistami, którzy zadają pytania i zmagają się z Bogiem. Ich pytania są również moimi pytaniami, chociaż inaczej na nie odpowiadamy. O tym jednak możemy rozmawiać. Patrząc na wojujących ateistów, czuję, że dotyka ich i porusza pytanie o Boga; inaczej nie reagowaliby tak agresywnie. Doświadczam powagi ich argumentów. Także i ja mam problemy z sytą obojętnością. Czuję wówczas, że moje słowa o Bogu odbijają się od moich rozmówców jak od ściany, że nie stawiają sobie oni żadnych pytań o własne życie. Rozumiem wtedy, dlaczego dawni kaznodzieje tak chętnie mówili o piekle oczekującym słuchaczy. Mieli nadzieję, że w ten sposób przebiją się przez mur obojętności. Dziś jednak takie metody już nie skutkują. Obojętnym zaproponowałbym raczej wspólne spędzenie dwóch dni w ciszy. A potem moglibyśmy porozmawiać. Cisza konfrontuje człowieka z prawdą o sobie samym. Wówczas staje się możliwa rozmowa o tym, co istotne.

Winfried Nonhoff: Zarówno u siebie, jak też u innych ludzi, którzy ufają wierze, brak mi czasem radości, a może po prostu kompetencji niezbędnej do tego, by w sposób bezpośredni i prosty mówić o pięknie wiary, o jej walorach i sile. W czym — abstrahując od kontekstu — upatrujecie wyjątkową szansę wiary? A może w kwestii Boga nadszedł czas łagodnych wahań?

Anselm Grün: W moich wykładach i w rozmowach mówię oczywiście o wierze. Nie chcę nikogo nawracać; chcę jednak złożyć świadectwo o tym, co jest moim oparciem, co nadaje sens mojemu życiu. Opowiadam po prostu, jak radzę sobie z takimi problemami jak lęk, depresja, niezadowolenie, presja, gniew i zazdrość. Rozwiązania, które podsuwa wiara, są też rozwiązaniami, których nie powstydziłaby się dobra psychologia. Ale jest w nich coś więcej. Uwalniają mnie od presji, że wszystko muszę zrobić sam. Mówię o wierze, która mnie wspiera. Nie jestem sam. Rodzice, dziadkowie i niezliczone pokolenia przodków, którzy żyli z wiary, stoją za mną, okazując mi wsparcie. Opowiadam też o pięknie wiary, wyrażającym się we wspaniałej architekturze kościołów, w obrazach i figurach, w muzyce, która wiedzie nas ku transcendencji. Bez piękna wiary, ukazującego się w pięknie sztuki, moje życie byłoby uboższe. Nie jest to czas wahań, lecz czas na to, by bez skrępowania, swobodnie opowiadać o tym, co wspiera mnie w moim istnieniu. Fascynacja jest bardziej zaraźliwa niż nawracanie czy udowadnianie.

Tomáš Halík: Chcę, jak ojciec to mówi, ująć rzecz łagodniej i ostrożniej: najbliżsi uczniowie Jezusa przeżyli ekstazę piękna i chwały na górze Tabor, ale Jezus ostrzegał ich, by nie ulegali pokusie „budowania trzech namiotów”, zadomawiania się tam. Światło góry Tabor i mrok Ogrodu Oliwnego występują na przemian w życiu ludzi wierzących i w historii Kościoła; jak wynika z doświadczenia, doznania te nie muszą być ani równie intensywne, ani regularne.

Winfried Nonhoff: Przyjrzyjmy się raz jeszcze wielkiemu słowu „Bóg”. Czy moglibyście spróbować powiedzieć w kilku zdaniach, jakie doświadczenia życia, świata, społeczeństwa, a także i nas samych ujmuje, wyraża i ożywia to słowo?

Anselm Grün: Dla mnie Bóg jest gwarantem praw człowieka. Człowiek jest stworzeniem Bożym. Spotykam w nim nie tylko człowieka, lecz również kogoś, w kim mieszka Duch Boży. Bóg jest też gwarantem wolności. Czuwa nad tym, bym jako człowiek nie został sprowadzony do roli narzędzia, bym nie stał się przedmiotem coraz bardziej ekspansywnej ekonomizacji, lecz bym miał przestrzeń wolności, do której nikt nie ma dostępu. Święty Bóg czuwa nad tym, co we mnie święte. Święte jest to, co wyjęte ze świata, co należy jedynie do mnie, co obdarza mnie wewnętrzną wolnością wobec świata. Bóg jest dla mnie zarazem bezmiarem i pięknem. Gdy mówię o Bogu, poszerza się moje serce. Przeżywam tajemnicę, którą stanowi dla mnie ten świat, i tajemnicę mojego włas nego człowieczeństwa. Bóg jest niewypowiedzianą tajemnicą. Gdy jestem otwarty na tę niewypowiedzianą tajemnicę, moje życie również staje się tajemnicze, głębokie, żywe i ciekawe. Nie żyję wówczas po prostu sobą, lecz sięgam tego, co ode mnie większe.

Gdy patrząc na społeczeństwo i na dzisiejszy świat, spoglądam ku Bogu, jest On dla mnie źródłem nadziei. Nadzieja nie pozwala mi popaść w pesymizm. Mimo wszelkich destrukcyjnych tendencji widocznych w naszym świecie mam nadzieję na lepszą przyszłość, na łaskę Bożą, nieustannie dokonującą w ludziach cudu nawrócenia i zmiany sposobu myślenia.

Tomáš Halík: Krótko mówiąc, słowo „Bóg” wskazuje na otwartość, głębię i zaskoczenie.

Winfried Nonhoff: Doświadczenie nieobecności Boga znają zarówno wierzący, jak i ateiści. W jakimś sensie jedni i drudzy patrzą w tym samym kierunku. Czy można powiedzieć, że wiara i niewiara to siostry? Rywalizujące ze sobą, ale połączone rodzinnymi więzami? Na czym polega trwałe znaczenie niewiary dla wiary i odwrotnie?

Anselm Grün: Każdy człowiek ma w sobie wiarę oraz niewiarę. Dla mnie krzyż to symbol objęcia. Krzyżując ręce na piersiach, obejmuję w sobie zarówno wiarę, jak i niewiarę. Obejmowanie niewiary powstrzymuje mnie przed zwalczaniem niewierzących. Kto nie obejmuje w sobie niewiary, tego zgorszy niewiara innych. Kto ją jednak w sobie przyjmuje, ten rozumie też niewierzących. Wiara i niewiara stają się dla niego siostrami. Siostry te w każdym z nas występują w innej konstelacji. U jednych silniejsza jest wiara, u innych niewiara. Ale oba te bieguny są w każdym z nas. Gdy to zrozumiemy, będzie się nam dobrze ze sobą rozmawiać. Niewiara zmusza moją wiarę do nieustannego stawiania pytania, w co naprawdę wierzę. Wiara jest dla niewiary wyzwaniem; nie pozwala niewierzącym zbyt jednostronnie i szybko poprzestawać na niewierze. W każdym człowieku istnieje też przeczucie wiary. W rozmowie z niewierzącymi pozwalam, by ich niewiara rzuciła mi wyzwanie. Zarazem jednak mam nadzieję, że moja wiara nieco zmiękcza ich niewiarę, pozwalając im w ich niewierze odkryć w sobie znaki wiary. Zaiste, i ja, i oni spoglądamy na Boga, który poza wszelkimi obrazami, poza wszelkimi argumentami oraz poza wiarą i niewiarą jest obecny jako wielka tajemnica, ku której wszyscy zmierzamy.

Tomáš Halík: Rzeczywiście, wszyscy wpatrujemy się w górę, której szczyt spowity jest chmurami, i nie tylko Bóg, lecz także przywódcy religijni czy prorocy wydają nam się bardzo dalecy. Oczekując, człowiek zawsze wystawiony jest na niebezpieczeństwo niecierpliwości, na pokusę tańca wokół złotego cielca. Stragany na dzisiejszym wielobarwnym targu religii pełne są „zastępczych bogów”. Bożki są ulubionym produktem wszechobecnego przemysłu rozrywkowego. Niektórzy nie słyszą już cichej muzyki boskiego milczenia. Ci zaś, którzy wystawieni są na doświadczenie milczenia Boga, Jego nieobecności, mogą do woli wybierać z bogatej oferty interpretacji tych doznań: Bóg nie istnieje lub nigdy nie istniał; Bóg umarł, odszedł, zostawił człowiekowi — na jakiś czas lub na zawsze — cugle władzy nad światem, przyrodą i historią. Ja wybrałem inne spojrzenie: wiara, miłość i nadzieja są dla mnie trzema postaciami cierpliwości wobec skrytości Boga.

Tak, wiara i zwątpienie są jak dwie siostry, które muszą wspierać się wzajemnie, balansując na wąskiej kładce nad przepaścią nieobecności Boga. Wiara, która rezygnuje ze swej siostry, zwątpienia, i nie przyjmuje do wiadomości jej krytycznych pytań, może wpaść w pułapkę fundamentalizmu i fanatyzmu lub utknąć w bagnie powierzchownej religijności. Zwątpienie, które nie ma odwagi zwątpić samo w siebie, które odsuwa od siebie duchowe i moralne impulsy wywodzące się ze świata wiary i traci fundament pierwotnej wiary w sensowność rzeczywistości, może skończyć jako cynizm lub zgorzknienie. Ci, którzy tłumią swoje zwątpienie, często projektują je na innych ludzi. „Dobra walka wiary” nie musi oznaczać zwycięstwa nad zwątpieniem już na tym świecie. Z reguły kończy się ona najpierw objęciem w uścisku tego, kto czeka na nas za granicą wszystkiego, co wyobrażalne.

TAGI: