Jezusowe: Pragnę!
Misjonarka Miłości podczas modlitwy adoracyjnej w kościele św. Józefa w Świdnicy. Ks. Roman Tomaszczuk/ GN

Jezusowe: Pragnę!

Brak komentarzy: 0

Ks. Roman Tomaszczuk; GN 23/2011 Świdnica

publikacja 31.08.2011 06:00

Gdy gaśnie światło życia tego, który życie podarował, gaśnie latarnia. Każdy wie, jak ubogi staje się świat bez ojca. Więc wraca się do domu. Choćby z Uzbekistanu. Choćby na chwilę. Byle zdążyć przed rozstaniem. Przed wiecznością.

Kręte ludzkie drogi

Siostra Terenia: – Matka Teresa otrzymała taki charyzmat: żeby zaspokajać pragnienie Jezusa. Jego pragnienie ludzkich dusz. Dlatego w każdej naszej kaplicy wokół krzyża są wypisane słowa: „I’m thirsty!” Pragnę! Te słowa usłyszała Matka w chwili, gdy Pan Jezus wezwał ją do założenia nowego zgromadzenia. Chciał, by zajęła się najbiedniejszymi z biednych. Dlatego w naszym zgromadzeniu oprócz trzech ślubów: ubóstwa, posłuszeństwa i czystości składamy jeszcze czwarty ślub: ślub pełnej miłości, bezpłatnej posługi najbiedniejszym z biednych.

Konflikt z nauczycielem w ósmej klasie nie skończył się szczęśliwie. Obniżona ocena, konkurs świadectw i rozczarowanie: zakaz wstępu do wybranego liceum. Pozostała zawodówka. ZEM-owska (Zakładów Elektrotechniki Motoryzacyjnej). – Nie pamiętam, czy to była klasa ślusarzy czy tokarzy – Maria uśmiecha się na myśl o tym, że delikatna Basia uczyła się obróbki skrawaniem, że obsługiwała maszyny i wkuwała rodzaje stopów, ich twardość, naprężenie czy coś w tym stylu. – Zawodówkę skończyła i poszła do pracy w ZEM-ie. Nie, nie przy tokarce, ale w kreślarni. Pracowała i przygotowywała się do matury. Wieczorowo albo zaocznie, nie pamiętam – podziwia siostrę.

Co było pierwsze: powołanie czy miłosierdzie?

– Nie wiem. To wszystko rozgrywało się w jej sercu, bardzo dyskretnie. Jeśli nawet były jakieś znaki zapowiadające kolejne wydarzenia, to ja, ledwie nastolatka, nie umiałam ich czytać. – Maria wraca w myślach do czasu,  gdy Basia zmieniała pracę. Została salową i rozpoczęła studium medyczne dla pielęgniarek. Tutaj poczuła się wreszcie na swoim miejscu. Dowód? W ogólnopolskim konkursie wiedzy pielęgniarskiej zdobyła indeks na medycynę. Do dzisiaj dyrektorka studium nie może sobie darować, że jedna z najzdolniejszych jej uczennic nie skorzystała z tamtej szansy.

Weź, jeśli potrzebujesz

Ofiara z własnej córki. Rodzice otwarci na Boga, a taka była ich nieżyjąca matka i jest ich chory ojciec, muszą tylko pokonać ludzki ból rozstania, a z akceptacją decyzji o życiu zakonnym nie mają większych problemów. Ułatwiał to jeszcze jeden brak: świadomości, jak wygląda życie misjonarki Miłości. Brak, który uchronił przed bardzo prawdopodobnym problemem. Za to podziwu i szacunku, jakim oni sami i cały świat darzył Matkę Teresę z Kalkuty, było pod dostatkiem. Bez miary. On też stawał się gwarancją bezpieczeństwa i szczęścia ich dziecka. Siostra Terenia: – Miałam to szczęście, że gdy 25 lat temu wstępowałam do zgromadzenia, żyła Matka Teresa. Mogłam patrzeć na jej prostotę, na jej świętość. To niezwykłe doświadczenie, które przechowuję w swoim sercu jak najdroższy skarb. – Basia to kobieta, która wie, czego chce. Zawsze tak było. Zawsze także wymagała od siebie. Nie dziwi więc, że jej decyzja była tak radykalna: życie w ogołoceniu – Maria tłumaczy sobie wybór siostry: ciężka praca tam, gdzie nikt do innych nie chce iść. Modlitwa, która daje siłę do życia i służby. Całkowite ubóstwo materialne: bez dywanów, techniki, bez komórek, telewizorów, komputerów. Minimum własności, by móc maksymalnie obdarowywać.

oceń artykuł Pobieranie..