Dziś świętego Marcina

Patrona, który pokazuje nam, że pieniądz nie jest najważniejszy.

Święty Marcin to jeden z najpopularniejszych świętych Kościoła, człowiek niezwykły, którego uważano za świętego jeszcze za życia. Ludzie rozkradali sienniki, na których sypiał, chcieli wziąć jako relikwię choćby źdźbło słomy, chociaż on jeszcze żył! Ale nie wyobrażali sobie nie mieć po nim żadnej pamiątki, żadnego znaku.

Pierwszą część swojego życia Marcin był żołnierzem, i to nie byle jakim, bo dowódcą elitarnego oddziału jazdy rzymskiej. Jako młody żołnierz odkrył Jezusa Chrystusa, został katechumenem i to spotkanie z Chrystusem jeszcze przed chrztem stało się dla niego czymś, co dyscyplinowało odtąd całe jego życie. W Żywocie świętego Marcina jest opisane pewne wydarzenie, kiedy jako wytrawny dowódca bierze on udział w kampanii wojennej prowadzonej przez cesarza Juliana Apostatę przeciwko barbarzyńcom. Pod Wormacją ma być bitwa. Cesarz zbiera oficerów, oczywiście wśród nich też Marcina, i namawiając ich do gorliwej walki następnego dnia, wypłaca im dodatkowy żołd. Marcin mówi, że nie weźmie tych pieniędzy i nie weźmie też udziału w bitwie. Cesarz jest wściekły, oskarża Marcina o tchórzostwo, ale ten odpowiada, że nie jest tchórzem, tylko wiara nie pozwala mu zabijać. Mówi to człowiek nieochrzczony, dopiero przygotowujący się do chrztu!

Efekt tej sprzeczki był taki, że Marcin musiał złożyć broń i został pod strażą ustawiony między dwoma wojskami. Miał tak spędzić noc, oczekując na poranną bitwę. Można sobie wyobrazić, jak skończyłoby się jego życie, gdyby doszło do walki: bezbronny, zostałby zmiażdżony przez dwie armie. Poszedł jednak i stanął w wyznaczonym miejscu. Noc była nocą czuwania. Rano barbarzyńcy przysłali do obozu cesarskiego posłów z prośbą o warunki pokoju i poddali się.

To nie jest bajka, legenda, to jest historia. Żywot świętego Marcina został napisany przez jego najbliższego ucznia, Sulpicjusza Sewera, niemalże jeszcze za jego życia. Dzieje Marcina są świetnie udokumentowane, to wydarzenie ma swoją datę. Ludzie, którzy byli jego świadkami, potrafili czytać moc, z jaką Bóg się objawia. Wszyscy wiedzieli, że Julian Apostata odniósł tego dnia zwycięstwo nie dzięki temu, że był dobrym wodzem, dysponował silną armią, tylko dzięki temu, że miał przy sobie takiego człowieka jak Marcin. Marcin, którego cesarz uważał za tchórza. Marcin, którego postępowanie wydawało się cesarzowi niepatriotyczne.

Marcin tego dnia był zwycięzcą. W tym widać jego ubóstwo, że umieszcza on mamonę na konkretnym miejscu na skali wartości, z przeświadczeniem, że przychodzą w życiu momenty, kiedy pieniądz nie jest najważniejszy, nie ma znaczenia. Są sprawy absolutnie ważniejsze: sprawy sumienia, sprawy twojej wiary, twojej hierarchii wartości. Pieniądz nie ma wtedy nic do gadania. Marcin okazał się człowiekiem nieprzekupnym, bezkompromisowym, przede wszystkim w podejściu do siebie, człowiekiem niesamowitego męstwa. Nie dał się kupić. Właśnie z takimi ludźmi wygrywa się bitwy i wojny.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Błogosławieni, święci, szczęśliwi". Autor: kard. Grzegorz Ryś. Wydawnictwo ZNAK

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11