Graczyk odpowiada Skwarnickiemu

Cieszę się, że redakcja „Gościa Niedzielnego” podjęła dyskusję o problemach poruszanych w mojej książce „Cena przetrwania? SB wobec »Tygodnika Powszechnego«”. Niestety, tekst Marka Skwarnickiego („Bez ogródek”, GN 9/2011) w znacznej części składa się z nieporozumień.

Przypadek Pszona
Jest nadużyciem ze strony M. Skwarnickiego zasłanianie się pamięcią Mieczysława Pszona. Przypadek Pszona jest osobny, ale z pewnością można powiedzieć, że dla interpretacji jego rozmów z SB miała znaczenie jego niezwykła osobowość. Pszon był człowiekiem, którego trudno było przechytrzyć, i nic nie wskazuje na to, by przechytrzyła go SB. Z tego jednak nie wynika, że ta cecha przechodzi w cudowny sposób na inne osoby z TP, które w tym samym czasie rozmawiały z SB. W szczególności nic nie wynika z faktu, że Autor czasem jeździł z Pszonem za granicę (o ile wiem, rzadko, choćby dlatego, że Pszon był specjalistą od spraw niemieckich, Skwarnicki zaś nim nie był). M. Skwarnicki nie powinien sugerować, że był wtedy zaprzyjaźniony z ludźmi o znanych nazwiskach albo (jak Pszon) z ludźmi powszechnie szanowanymi, bo to niczego nie wyjaśnia w kwestii jego rozmów z SB.

Poeta pisze, że był do tych kontaktów „zmuszony administracyjnie”. Śmiem w to wątpić. Nikt nie bywał po Październiku ’56 zmuszony do kontaktowania się z oficerami SB w kawiarniach. Wielu ludzi godziło się na takie rozmowy, ale przymusu nie było. Ludzie ci rozumowali tak, że lepiej tych rozmów nie odmawiać, bo władza może im zaszkodzić. M. Skwarnickiemu „władza ludowa” mogła w latach 60. zaszkodzić w ten sposób, że mogła mu nie dać paszportu, gdy chciał w Ameryce odwiedzić ojca, którego nie widział od 1939 r. To był argument. Już wtedy Skwarnicki nie odmawiał rozmów kawiarnianych z SB, ale z jakichś powodów SB nie uznała wtedy tych rozmów za mające charakter tajnej współpracy. I z jakichś powodów uznała w 1976 r., że kawiarniane rozmowy, jakie toczył wtedy Skwarnicki, można zakwalifikować jako tajną współpracę. Z tego wynikałoby, że w 1964 r. (wyjazd do ojca) Skwarnicki rozmawia ze „smutnymi panami” inaczej niż w 1976 r. Zatem sposób rozmawiania w 1964 r. przemawia na jego korzyść, zaś ten z 1976 r. przemawia na jego niekorzyść. Rozumiem, że Skwarnicki odrzuca to wnioskowanie, skoro pisze, że swoją książką starałem się „wykonać zadania planowane kiedyś przez IV Wydział”.

Dokument jak świadek
Twierdzi też M. Skwarnicki, że moja metoda polega „na analizie zestawień kosztów deklarowanych przez poszczególnych oficerów po kontaktach z redaktorami TP”. Owszem, analizuję tzw. fundusz operacyjny, ale nie jest on – jakby wynikało ze słów Skwarnickiego – jakimś nieznaczącym esbeckim świstkiem. Przywołuję też inne dokumenty. Fundusz operacyjny (FO) to była dokumentacja sporządzana do celów księgowych, ale dziś bywa przydatna do deszyfrowania pewnych tajemnic SB, które spłonęły w dokumentach palonych na polecenie gen. Kiszczaka w 1989 i 1990 r. Możemy się z FO dowiedzieć, kto się z kim spotykał, w jakim charakterze (np. jako rozmowa z TW), kiedy i jaki poniesiono na to spotkanie wydatek. Sam wydatek jest informacją banalną, ważniejsza jest pewna tendencja, jaka się z tych zapisów w dłuższej perspektywie wyłania. Na podstawie FO można powiedzieć, że odnotowane tam spotkania H. Bortnowskiej z oficerami SB miały charakter bardziej powściągliwy niż spotkania M. Skwarnickiego. Wynika bowiem z tej dokumentacji, że Bortnowska wypijała ze swoim oficerem prowadzącym przysłowiową herbatę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8