W czasach, gdy Bernardo Strozzi malował swoje dzieło, kardynałom i biskupom często zarzucano, że otaczają się nadmiernym zbytkiem.
Młody człowiek rozdaje ubogim ludziom piękne przedmioty zrobione z drogocennych kruszców. Żeby nie było żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z dobroczynnością Kościoła, szlachetny młodzieniec ubrany jest w ozdobne szaty liturgiczne.
W czasach, gdy Bernardo Strozzi malował swoje dzieło, kardynałom i biskupom często zarzucano, że otaczają się nadmiernym zbytkiem. Wszelkie obrazy i rzeźby przypominające o działalności charytatywnej Kościoła były zatem bardzo chętnie zamawiane przez kościelnych hierarchów.
Dobrych wzorów szukano też w przeszłości, nawet w starożytności. W czasach prześladowań chrześcijan przez cesarza Waleriana (253–260) ówczesny papież św. Sykstus II spodziewając się aresztowania, przekazał kościelny majątek diakonowi św. Wawrzyńcowi. Ten zdążył wszystko rozdać ubogim. 6 sierpnia 258 r. papież został ścięty, a cztery dni później zabito Wawrzyńca. Zamęczono go w sposób wyjątkowo okrutny, przypiekając na rozżarzonym do czerwoności ruszcie. Oprawcy byli bowiem rozwścieczeni, że w ich ręce nie wpadły rozdane przez młodego diakona kosztowności.
Dyskretnie zarysowana nad głową Wawrzyńca aureola przypomina o późniejszym wyniesieniu na ołtarze. Tragiczny finał jego doczesnego życia został w sposób pośredni zasygnalizowany przez artystę. Z prawej strony zza filaru wychyla się głowa mężczyzny, który nie jest zainteresowany rzeczami rozdawanymi przez świętego. Pilnie obserwuje jednak to, co robi Wawrzyniec. To zapewne donosiciel, za którego sprawą otoczenie cesarza dowiedziało się o czynie odważnego diakona.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.