Niniejszy obraz jest dziełem kobiety. Artemisia Gentileschi była jedną z nielicznych malarek tworzących w XVII wieku.
Na pierwszy rzut oka obraz wydaje się tylko sympatyczną sceną rodzajową. Cztery kobiety pielęgnują niemowlę – niedawno narodzonego Jana Chrzciciela. Trzy osoby siedzące z lewej strony nadają jednak dziełu głębszą wymowę.
Rodzice Jana, Elżbieta i Zachariasz, bardzo długo nie mogli doczekać się potomstwa. Byli już ludźmi w podeszłym wieku, gdy Zachariaszowi ukazał się anioł i powiedział: „Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan” (Łk 1,13). Zapowiedział także, że aż do narodzenia syna Zachariasz będzie niemy, ponieważ nie uwierzył od razu w szczęśliwą nowinę.
Jak czytamy w Ewangelii według św. Łukasza, ósmego dnia po narodzeniu dziecka chciano nadać mu imię jego ojca. Zachariasz poprosił wówczas, by podano mu tabliczkę i napisał na niej: „Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63). Wtedy odzyskał mowę.
Widzimy właśnie tę scenę: Zachariasz pisze imię syna, a za jego plecami Elżbieta rozmawia z jakąś kobietą. Wszystko wydaje się zgodne z zapisem Ewangelisty. Zaskakujący jest tylko smutek, jaki maluje się na twarzach rodziców. Kontrastuje on bardzo z radosnym klimatem opieki nad niemowlęciem. Rodzice Jana wyraźnie zdają sobie jednak sprawę, że ich syn odegra jakąś istotną rolę, którą zamierza mu powierzyć Bóg. Stąd ich poważne, pełne troski twarze.
Obraz jest dziełem kobiety. Artemisia Gentileschi była jedną z nielicznych malarek tworzących w XVII wieku. Była tak ceniona, że wicekról Neapolu powierzył jej namalowanie tego obrazu. Artystka zostawiła swój podpis na karteczce leżącej w lewym dolnym rogu obrazu.
Artemisia Gentileschi, "Narodziny św. Jana Chrzciciela", olej na płótnie, ok. 1634, Muzeum Prado, Madryt
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).