Bernardynki z Zakliczyna pochodzą z rozmaitych środowisk i terenów Polski. Są z Gdańska, z terenów Wileńszczyzny, z Rzeszowskiego, Tarnowskiego. Dlaczego wybrały ten zakon, a nie inny? Trudno im odpowiedzieć.
To Chrystus prowadzi do tego a nie innego zgromadzenia. “Ja próbowałam do szarytek - mówi matka przeorysza Cecylia Haak - ale Bóg chciał pewnie do bernardynek, mimo iż zawsze miałam zacięcie pielęgniarskie. Jestem w tym zakonie już 43 lata. Nie zamieniłabym go na żaden inny. Bardzo ukochałam ten zakon i jest mi bardzo bliski. Dlaczego ten? To pytanie trzeba by przemedytować, ale myślę, że to jest Boży wybór i Jego kierunek i tu mam spełniać zadanie, które On mi wyznaczył”.
Trzeba mieć powołanie,
aby wytrwać w zakonie kontemplacyjnym. I choć nie ma ciężkich pokut i postów (oprócz tych nakazanych przez Kościół i postów franciszkańskich, siostry na przykład w Adwencie i Wielkim Poście ograniczają spożywanie pokarmów mięsnych do jednego w tygodniu), to jednak życie w zakonie klauzurowym jest trudne. Trudność wynika nie tylko z całkowitej rezygnacji z siebie i z konsekwencji składanych ślubów: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, ale także - a może przede wszystkim - z jednostajności życia i - dla kogoś patrzącego z boku - z jego monotonii. W rzeczywistości jednak siostry tego nie odczuwają.
Każda kandydatka na zakonnicę, po zgłoszeniu się, złożeniu odpowiednich dokumentów, jeszcze bez zakonnego ubrania, przechodzi dwa tygodnie próby w klasztorze. Potem dostaje czarną sukienkę, welonik i pelerynkę, i dostaje rok próby na zastanowienie się i odczytanie swojego powołania. Potem następują obłóczyny. Siostra otrzymuje brązowy habit i biały welon. Przy obłóczynach siostry zmieniają także imiona na znak zmiany życia. Następnie składają śluby czasowe, które są ponawiane co roku przez cztery lata. Po tym okresie składają już śluby wieczyste.
Ze światem zewnętrznym
siostry zazwyczaj się nie kontaktują. Opuszczenie klauzury dokonuje się według prawa partykularnego i ogólnego kościelnego i jest zawsze czymś wyjątkowym. Mogą jednak korzystać, naturalnie w granicach reguły, ze współczesnych mediów: telewizji, radia, prasy. “Nie ma jednak takiego pędu do radia czy telewizji - mówi Matka Przeorysza - siostry wolą ciszę”. Ze swoimi rodzinami w świecie mogą kontaktować się listownie lub telefonicznie. Siostry nie wyjeżdżają do domów rodzinnych, natomiast mogą w klasztorze przyjmować swoich krewnych. Odwiedziny takie odbywają się w tzw. rozmównicy, a kontakt z siostrą jest jedynie przez kratę. Co ciekawe, to świat zewnętrzny “garnie się” do tego klasztoru. Siostry otrzymują wiele listów z prośbami o modlitwę w rozmaitych intencjach. Przychodzą także okoliczni mieszkańcy Zakliczyna i proszą siostry - jak mówią - “o jedno westchnienie do Boga”.
Zwyczajny dzień w klasztorze
zaczyna się wcześnie, bo już przed godziną piątą rano. O wpół do szóstej siostry zbierają się w kaplicy na modlitwę brewiarzową. Potem medytacja nad przeczytanym Słowem Bożym i jedna cząstka Różańca. Następnie Msza św., po której siostry znów modlą się Liturgią Godzin, odmawiając jutrznię. Po zakończonych modlitwach udają się do refektarza na skromne śniadanie. O godzinie 8.30 każda z sióstr ma czytanie duchowne. Do 11.30 praca. Siostry bernardynki szyją, haf-tują, robią porządki, gotują, pracują w ogrodzie, w którym uprawiają potrzebne warzywa i owoce, opiekują się chorymi itp. Po skończonej pracy znów zbierają się w kaplicy na wspólną modlitwę różańcową i brewiarzowe godziny południowe, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, obiad. Popołudnie, do godz. 17.00 siostry mają wolne. Potem podczas nabożeństwa odmawiają Różaniec. Po nim jest kolacja, a wreszcie nieszpory, kompleta. Ponadto każda z sióstr ma wyznaczony czas na modlitwę przed Najświętszym Sakramentem, gdyż siostry bernardynki mają wieczystą adorację. Taki rytm jest każdego dnia.
Nie są samotne
Siostry bernardynki nie wiedzą, co to osamotnienie, co to smutek. Ich twarze są pogodne i rozpromienione. W klasztorze jest dużo prawdziwej, franciszkańskiej radości. “Każdy, kto kocha, nie może być smutny” - mówi matka Cecylia. Czy ktoś widział zakochanego smutnego? Jeśli tak, to znaczy, że nie kocha prawdziwie. Jeżeli my miałybyśmy być smutne, to jak wyglądałaby nasza miłość do Boga? Z Boga płynie radość. Jeśli przebywam z Bogiem, mam serce czyste, to nie mogę mieć smutku w sercu”. Swoją radością siostry dzielą się ze sobą podczas tzw. rekreacji, czyli pogodnych wieczorów, gdzie mogą do woli rozmawiać, śpiewać, śmiać się, rozwijać swoje zainteresowania. A mają je! Wiele z sióstr jest uzdolnionych muzycznie, wiele haftuje, maluje... Mają więc okazję zaprezentowania swoich talentów.
Jedynym zmartwieniem sióstr
jest brak powołań. Mimo iż zakliczyńska wspólnota sióstr bernardynek jest stosunkowo młoda, brakuje nowych zgłoszeń. “Wzmocniłyśmy wewnętrzną modlitwę, upraszamy Różańcem Boga, aby otworzył niebiosa i zesłał gorące dusze, które mogłyby chwalić Go tutaj i wielbić ukrytego w Najświętszym Sakramencie - mówi matka Cecylia i dodaje - warto życie oddać Bogu, tak na przepadłe, całym sercem się oddać i zaufać Jego Miłości”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.