Członkowie diecezjalnej komisji badającej przebarwienia na hostii z parafii św. Jacka w Legnicy ogłosili wyniki badań: preparat z niej to tkanka pochodzenia ludzkiego. Potwierdziły to dwa niezależne instytuty medyczne.
Krwawe przebarwienia pojawiły się po tym, jak Hostia upadła na posadzkę kościoła podczas komunikowania wiernych. Był 25 grudnia 2013 roku. Zgodnie z procedurami, Hostię zanurzono w wodzie i wstawiono do tabernakulum. Po jakimś czasie zauważono na niej zmiany. Jej próbki przekazano do badań w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu, a następnie w Szczecinie. 12 kwietnia br. odbyła się w parafii św. Jacka konferencja członków komisji diecezjalnej z mediami. Przedstawiono wyniki obu analiz, które – jak się okazało – były do siebie podobne.
Zgodnie z poleceniem bp. Zbigniewa Kiernikowskiego ks. Andrzej Ziombra, proboszcz parafii św. Jacka w Legnicy, ma przygotować teraz odpowiednie miejsce dla wystawienia Hostii – tak aby wierni mogli oddawać jej cześć. Ma być także założona księga, w której byłyby rejestrowane ewentualne łaski i inne wydarzenia mające charakter nadprzyrodzoności, a związane z relikwią.
Z Wrocławia do Szczecina
Zespół naukowców dokonał w kościele pw. św. Jacka w Legnicy oględzin i pobrał materiał do badania. 15 próbek, fragmentów przemienionej, konsekrowanej Hostii. Był to płyn z kielicha, w którym przebywała przez miesiąc, wymazy do suchych probówek z powierzchni badanego ciała i kielicha oraz wymazy z podłoża. Do badania pobrano również wodę z kranu, której używano, napełniając kielich, wino mszalne i komunikanty porównawcze, które wcześniej konsekrowano.
– O analizę próbek zwróciliśmy się do najbliższego, ale bardzo renomowanego Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu – mówi dr Barbara Engel, członek komisji. – Pierwsze wyniki otrzymaliśmy w połowie marca. W obrazach histologicznych opisano struktury włókniste, najbardziej przypominające włókna mięśnia serca. Materiał był bardzo trudny do analizy, przez miesiąc przebywał w środowisku wodnym.
Próbkę poddano kolejnym badaniom, tym razem histochemicznym, które miały ujawnić (wybarwić) grzyby w tym preparacie. – Miejsca, które przypominały wyglądem włókna mięśnia sercowego, nie odbarwiały się, natomiast wybarwiała się grzybnia, która temu towarzyszyła. Grzyby w środowisku wodnym to zjawisko bardzo naturalne, ich brak byłby raczej mocno podejrzany – wyjaśnia dr Engel. – Badanie to mocno sugerowało, że przebarwienie na konsekrowanej Hostii nie jest raczej kolonią grzybiczą.
Kolejne badanie immunohistochemiczne miało pokazać, czy włókna przypominające mięsień serca są rzeczywiście taką tkanką. Nie dało wyniku pozytywnego. – Ale tak duży stopień autolizy (rozpadu komórek – red.) materiału, nawet jeśli byłyby to włókna mięśniowe, usprawiedliwiał taki wynik. Inaczej mówiąc, nie można było wykluczyć obecności tkanki mięśniowej – zaznacza B. Engel.
Badania mikrobiologiczne pokazały, że zmiana na Hostii nie była kolonią bakteryjną. Badania DNA też były negatywne. – Nie rozstrzygnęły niczego ostatecznie. Istniała silna sugestia, że w obrazie histologicznym mamy do czynienia z silnie zautolizowaną tkanką mięśnia serca. Obraz histopatologiczny pokazywaliśmy wielu naukowcom z dziedziny histopatologii i patomorfologii. Niemal wszyscy potwierdzili, że obraz jest trudny do identyfikacji, ale skłaniali się do rozpoznania tkanki mięśnia serca. Zmotywowało nas to do dalszych badań, które zleciliśmy naukowcom z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie – wspomina członek komisji.
W Szczecinie badano te same preparaty histopatologiczne, które sporządzono we Wrocławiu. Dołączono także część preparatów w bloczkach parafinowych, w które było zatopione ciało badane. W badaniu histologicznym napisano, że obraz jest trudny do identyfikacji, niemniej uważa się, że to tkanka mięśnia serca. – Tenże preparat obejrzano pod mikroskopem UV w filtrze pomarańczowym. Ten rodzaj badania dał bardziej jednoznaczne wyniki. Na obrazie wyraźnie wyodrębniono włókna mięśnia serca, mocno pofragmentowane. Taki obraz często towarzyszy agonii – mówi dr Engel.
W Szczecinie wykonano także badania DNA z zastosowaniem innej niż we Wrocławiu metody, o większej czułości i specyficzności. Udało się wykonać izolacje materiału genetycznego i amplifikacje. Sama amplifikacja potwierdza, że materiał genetyczny jest pochodzenia ludzkiego. – Konkluzja badaczy: oceniany preparat histologiczny to tkanka mięśnia serca pochodzenia ludzkiego – tłumaczy B. Engel. – Wszystkie nasze badania i dociekania nie wyjaśniły oczywiście mechanizmu, który spowodował, że doszło do tego wydarzenia, do przemiany Hostii. Wiele pytań, jakie zadawali sobie naukowcy w rozstrzyganiu tego procesu, pozostało bez odpowiedzi.
Znak, który chcieliśmy odczytać
Zgodnie z wymaganiami, jakie stawia Stolica Apostolska, wydarzenia, z którymi mamy do czynienia w Legnicy, wymagają od biskupa miejsca, aby przeprowadził rzetelne dochodzenie celem wyjaśnienia, co się rzeczywiście wydarzyło. – Chodzi o to, aby osiągnąć pewność moralną co do zaistniałych faktów – mówi ks. dr Tadeusz Dąbski, oficjał sądu kościelnego. – Przypomnę, że pewność moralną zdobywa się na podstawie dowodów i faktów, jakie zgromadzi się w przeprowadzonym dochodzeniu. I taki był cel powołanej przez bp. Stefana Cichego komisji diecezjalnej dla zbadania tych wydarzeń, które zaistniały w kościele św. Jacka. Zaczęliśmy poszukiwać śladów i dowodów, żeby tę pewność moralną osiągnąć.
Najbliższym uniwersytetem medycznym był uniwersytet we Wrocławiu. Tam też skierowano pierwsze kroki, prosząc przede wszystkim o to, aby zabezpieczyć konsekrowaną, przemienioną Hostię i pobrać próbki do badania. – Później okazało się, że może zbyt długo z tym zwlekaliśmy, bo ta tkanka czy też ten materiał, który zachował się w kielichu, poddany był degradacji – wspomina ks. Dąbski. – Pobranie próbek i badania przeprowadzono bardzo rzetelnie, za co chcę serdecznie podziękować pracownikom Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Ich wyniki poprowadziły nas do przekonania o prawdziwości tego wydarzenia, do osiągnięcia pewności moralnej, aby móc później pokazać wiernym, Kościołowi ten wielki znak, jaki dokonał się tutaj, w Legnicy.
Badania upewniły ich również o tym, że nie jest to wynik działania bakterii czy grzybów, które mogłyby spowodować przebarwienie Hostii. – Wskazano to z wieloma zastrzeżeniami, co podkreślamy i czego nie ukrywamy. Wiele wątpliwości zostało zasianych w momencie, kiedy te opinie ostatecznie były negatywne. Jednak przynajmniej dwukrotnie pojawiło się w opinii Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu stwierdzenie, że proces autolizy badanego materiału nie pozwala na wyciągnięcie ostatecznych wniosków. Oczywiście nie była to dla nas satysfakcjonująca odpowiedź. Może spodziewaliśmy się innej. Ale wątpliwości, które zrodziły się u badaczy wrocławskich, popchnęły nas do decyzji, aby badania kontynuować. Aby wypytywać następnych uczonych, patomorfologów, histologów. Aby nam odpowiedzieli, czy słusznie idziemy w tym kierunku – podkreśla oficjał.
Tak badania, których wyniki już znamy, przeniosły się do Szczecina. – Oczywiście to wszystko znalazło swoje odzwierciedlenie w opinii Uniwersytetu Pomorskiego, która pod zwykłymi warunkami będzie dostępna w kurii diecezji legnickiej. Będzie się można z nią zapoznać, jeśli ktoś będzie tym zainteresowany – zapowiada ks. Dąbski. – No i konkluzja naukowców: obraz na szkiełku histopatologicznym, badania mikroskopem UV, badania DNA – to wszystko nie pozostawia żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z tkanką pochodzenia ludzkiego, z mięśniem serca poprzecznie prążkowanym, z widoczną defragmentacją, co może mówić (w opinii profesorów) o momencie agonii, o momencie śmierci. To badanie, które otrzymaliśmy, jest jednym z bardzo istotnych dowodów, aczkolwiek nie jedynym w wypracowaniu pewności moralnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.