Pomnik ks. Wacława Szuniewicza (1891–1963) przed szpitalem okulistycznym w Xingtai (Chiny). Obok pomnika stoją prof. Edward Wylęgała z żoną Bogusławą oraz dyrekcja szpitala
Pomnik ks. Wacława Szuniewicza (1891–1963) przed szpitalem okulistycznym w Xingtai (Chiny). Obok pomnika stoją prof. Edward Wylęgała z żoną Bogusławą oraz dyrekcja szpitala

Leczył oczy ciała i duszy

Komentarzy: 1

ks. Tomasz Jaklewicz 


GOSC.PL

publikacja 20.02.2016 06:00

Największy dziś szpital okulistyczny w Chinach został założony przez ks. Wacława Szuniewicza, polskiego misjonarza i lekarza. Chińczycy mówili o nim „cudotwórca”. Lecząc oczy ciała, otwierał oczy duszy na światło Ewangelii. 


Spod Wawelu do Chin


W kwietniu 1927 roku dr Wacław znalazł się w krakowskim seminarium księży misjonarzy na ul. Stradomskiej 4. Listy pisane odtąd regularnie do sióstr pokazują jego duchową ewolucję. „Kochane moje Siostruchny” – tak często zaczyna. „Oby Bóg doprowadził mnie do święceń, abym mógł Prymicję moją za Was odprawić”. W kleryckiej gazetce kleryk Szuniewicz publikuje artykuł pt. „Medycyna na usługach misji”. Dziś czyta się go prawie jak program jego przyszłego życia. Święcenia przyjmuje w 1930 roku i w tym samym roku po prymicjach wyrusza do Chin. Podróż okrętem z Marsylii do Szanghaju trwa 40 dni.


Dlaczego właśnie Chiny? Kościół katolicki w tym ogromnym kraju od połowy XIX wieku dynamicznie się rozwijał. W roku 1929 w północnych Chinach powstała pierwsza polska misja utworzona przez księży misjonarzy z Krakowa. Ks. Szuniewicz stanął na czele drugiej grupy polskich duchownych. Miasto Xingtai, położone 500 km na południowy zachód od Pekinu, stało się centrum polskiej placówki misyjnej. Tam rozwinął swoją działalność misyjno-lekarską ks. Szuniewicz. Tydzień po przybyciu na placówkę otworzył Przychodnię Oczną, która potem przeistoczyła się w szpital na 100 łóżek. Wokół Xingtai powstało 18 przychodni, które objeżdżał na rowerze. Z Polski płynęła pomoc w postaci lekarstw, sprzętu medycznego czy funduszy. Pracę księży misjonarzy wsparły siostry miłosierdzia (szarytki) z Polski.


„W szpitalu misyjnym okulistyka stała się naszą specjalnością. Katarakty i inne trudniejsze operacje liczymy na setki. Dzięki Bogu jakoś to gładko idzie” – pisze ks. Wacław do sióstr. „Po operacji łapie się dusze. Gdy oko przejrzy, zobaczy słonko, nacieszy się kwiatami i barwami, wówczas łatwiej do duszy przemówić. Bóg sam porusza duszę i oczy jej otwiera na odwieczną Prawdę. Korzysta z nas jako narzędzia swej bezbrzeżnej miłości”. „Widzicie, Kochane Siostruchny, że żyjemy tu pełnią życia” – dodaje. „Cóż to za misjonarz, powiecie, kiedy on tylko na krajaniu czas spędza?” – pyta w innym liście. „Cóż ja poradzę, kiedy ślepi i półślepi pragną przejrzeć. Opatrzność kieruje nożem, przecież jest pożytek z tych operacji. Ponadto mamy też okazję przemówić do ofiar noża, aby nie tylko oczy, ale i dusza przejrzała!”.


Ksiądz Wacław nie był zwyczajnym okulistą. Był wybitnym specjalistą, prekursorem operacji rogówki korygującej wady wzroku. Dziś takie zabiegi wykonuje się laserem, on robił je nożem chirurgicznym. Prosił listownie siostry, by mu przysyłały „noże zaćmowe”, bo taki nóż zawsze powinien być nowy. „Przy liczbie 800 operacji rocznie nie ma już czasu na ostrzenie” – dodaje żartobliwie. Ks. Szuniewicz nie tylko leczy, ale jest także sprawnym organizatorem. Szkoli chińskich lekarzy, organizuje kursy dla pielęgniarzy i pielęgniarek. Pracuje bez wytchnienia. Sława polskiego misjonarza-lekarza rozchodzi się po Chinach. Nazywają go Xuan-Weiner – człowiek ze srebrną brodą. Prości Chińczycy uważali go za „cudotwórcę”.

Pewnego dnia zjawia się w jego szpitalu ubogi niewidomy, który idąc do „cudotwórcy”, pokonał pieszo 2000 kilometrów. Jego stan jest beznadziejny, zaniedbana katarakta. Ks. Szuniewicz godzi się na operację. Najpierw jednak leży krzyżem w kaplicy, modląc się. O świcie odprawia Mszę św., w czasie której cały personel przystępuje do Komunii. Potem robi operację. Przez dwa tygodnie trwają napięcie i modlitwy, chory musi mieć przez ten czas zabandażowane oczy. Po dwóch tygodniach na własne oczy widzi „cudotwórcę”. Jeden Pan Bóg wie, ile takich „cudów” tam się wydarzyło. 


oceń artykuł Pobieranie..