Siostry józefitki ikony piszą techniką bizantyjską
Siostry józefitki ikony piszą techniką bizantyjską
Zdjecia Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Lustro duszy

Brak komentarzy: 0

publikacja 15.01.2015 11:09

– Pisanie ikony formuje wnętrze człowieka, jest drogą rozeznawania duchowego i uczy wrażliwości na słowo Boże – podkreślają józefitki – s. Wirginea i s. Mateusza.

Kiedy ikona nie wychodzi...

– Jeśli w modlitwie czy poście nie będę do końca uczciwa, to automatycznie nie pójdzie mi też pisanie ikony. Dlatego trzeba dobrze przyglądać się wszelkim trudnościom w pisaniu ikony. Rozeznawać, co jeszcze potrzebuję w sobie przepracować. Ikona jest jak lustro. Czasem mogę nie zdawać sobie sprawy ze swoich ułomności w sferze duchowej, ale ikona mi pokaże, w którym miejscu sobie pofolgowałam, że zapomniałam pościć, że przestałam żyć ze świadomością, że nade mną jest Bóg – tłumaczy s. Mateusza, a s. Wirginea dopowiada, że w rozpoznawaniu tych trudności pomaga kierownictwo duchowe. – Podobnie jest z lectio divina, kiedy ktoś towarzyszy nam w obiektywnym czytaniu Pisma Świętego. Również potrzeba takiego towarzyszenia w pisaniu ikony. Jedną z ikon pisałam blisko 3 lata. Okazało się, że post, który sobie obrałam, był potrzebny dla mojego życia wewnętrznego – przyznaje s. Wirginea.

Opowiada też historię siostry nowicjuszki, która nie potrafiła dokończyć ikony, mimo że była przekonana, że dobrze realizuje warunki ascetyczne. – Badałyśmy, co jest nie tak. Na jednej z medytacji siostra odkryła, że nie wkładała serca, że żyła tylko zewnętrznie, powierzchownie. Gdy zmieniła swoje nastawienie, ukończyła ikonę w trzy dni – opowiada s. Wirginea. I dodaje: – Gdyby nie ikona, ta siostra mogłaby przejść kawał życia. Wydawałoby się jej, że wszystko jest w porządku, a jednak czegoś by brakowało. Kiedy zaczęła wkładać całe swoje zaangażowanie w życie zakonne, niemal z dnia na dzień stała się osobą bardzo żywą, świeżą. Po prostu wreszcie zaczęła żyć w pełni.

Sięgając doskonałości

W klasztorze sióstr józefitek ikony są pisane techniką bizantyjską. – Wykorzystujemy deski lipowe, na które klejem króliczym naklejamy naturalne płótno – wyjaśnia s. Wirginea. Podkreśla, że wszystkie materiały są naturalne, jak najbliższe Stwórcy. Co więcej, każdy z elementów ma swój wymiar symboliczny. I tak deska symbolizuje zarówno drzewo rajskie, jak i Chrystusowy krzyż, a 12 warstw lewkasu, czyli zaprawy kredowo-klejowej, którą pokrywa się płótno, symbolizuje 12 pokoleń Izraela i 12 apostołów. – Każdej czynności towarzyszy specjalna modlitwa. Gdy szlifujemy deskę modlimy się do Maryi, by wyszlifowała nas na łagodnych. Gdy w oszlifowanej desce rylcem żłobimy rysunek, prosimy Boga, by w naszym sercu wyrył swoje prawo. Z kolei nakładając złoto, które nie jest kolorem, ale blaskiem samego Chrystusa, modlimy się o Bożą chwałę – opowiada s. Mateusza.

– Po wykonaniu złoceń przechodzimy do nakładania tonów podstawowych. To ciemne kolory, którymi pokrywamy powierzchnie twarzy, rąk, szat i elementów architektury. W ikonie z zasady idzie się od ciemności do światła, wydobywa się światło z ciemności, aby ukazać świętość Boga, świat przemieniony, oczyszczony, odnowiony w Chrystusie Zmartwychwstałym – tłumaczy s. Wirginea. Na zakończenie powstają aureole, ramki i podpis przedstawionego Świętego. – Po tym wszystkim ikona zostaje poświęcona, najlepiej żeby to było w czasie Eucharystii. Wtedy to, co niedoskonałe, bo wykonane ręką ludzką, staje się doskonałe poprzez zanurzenie w Ofierze Chrystusa – wyjaśniają siostry józefitki.

Nie porzucaj jej

Ikona, która była przemodlona, która poprzez medytację i posty przerobiła wiele trudnych spraw w sercu ikonopisarza, dotyka również tych, którzy przed nią stają. Dlatego w ikonie nie chodzi o piękno zewnętrzne. Ono też jest ważne, ale ważniejsze jest to, że ikona potrafi oddziaływać na wnętrze człowieka, doprowadzić go do spotkania z Bogiem.

– Często ikony w sklepie tego nie mają, bo być może powstały dla zarobku. Tymczasem każda ikona to inna droga. Stając do pisania ikony, każdy z nas jest inny, ma inne wnętrze, jest też w innym momencie życia. To znaczy, że inaczej rozpoznaje Chrystusa i Chrystus inaczej go prowadzi – zauważa s. Mateusza. Mówi, że zabierając się za pisanie ikony, człowiek rozpoczyna niezwykłą przygodę, jest zapraszany do wkroczenia w wielką tajemnicę spotkania z samym Jezusem lub ze świętymi, którzy są odbiciem blasku Jezusa. – Pamiętajmy jednak, że kiedy usłyszymy w sercu zaproszenie do pisania ikony i zaczniemy prace, to nie możemy ich porzucić. Kiedyś stanęłam przed ikoną porzuconą przez osobę piszącą i wręcz poczułam w sobie jej płacz. Ta ikona chciała objawić się światu. Dlatego postanowiłam ją dokończyć. Nie znałam intencji, w jakiej była pisana, nie znałam postu, który został podjęty, ale świadomie przyjęłam to wszystko i ikona w bardzo krótkim czasie powstała – opowiada siostra i dodaje, że ikonami bawić się nie można. One są drogą, którą przechodzi się z Jezusem.•

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..