Przyjmuję Ciebie jako dar dla siebie i sam się jako dar oddaję. Dar, o którym nigdy nie powiem, że nie jest darem.
Miejscem, gdzie człowiek jest – powinien być - przyjmowany takim jakim jest, gdzie może być sobą, rozwijać się, wzrastać, być obdarowywanym i obdarowywać sobą innych, jest przede wszystkim rodzina. Tak brzmiało ostatnie zdanie poprzedniego tekstu. Czym zatem jest rodzina?
Rozpoczyna się przymierzem dwóch osób: mężczyzny i kobiety. Wolną decyzją bycia darem dla siebie nawzajem, życia w szczególnej komunii do końca życia. Każdy z małżonków stwierdza: przyjmuję Ciebie jako dar dla siebie i sama/sam się jako dar oddaję. Dar, o którym nigdy nie powiem, że nie jest darem. Że jest nic-nie-wart. Faza próby – sprawdzania – rozeznawania była wcześniej. Teraz już wiem. Podejmuję decyzję.
Słowa przysięgi małżeńskiej w największym skrócie określają to, co jest – ma być od tej chwili - dobrem wspólnym małżonków: miłość, wierność, uczciwość, trwałość „aż do śmierci”. Na tej podstawie budowane jest wszystko inne.
Dlaczego mężczyzna i kobieta? Dlaczego nie dowolne dwie osoby, połączone uczuciem? Dlatego, że potrzebujemy siebie nawzajem, by być płodni.
To określenie można i trzeba rozumieć przede wszystkim ściśle: jako przekazywanie życia. Do tego, by narodził się nowy człowiek, potrzeba mężczyzny i kobiety. Do tego, by mógł wzrastać, rozpoznawać kim jest, potrzebuje mężczyzny i kobiety, kogoś podobnego do siebie i kogoś różnego. Ale rozumienie płodności można rozszerzać. Człowiek jest – ma być – płodny we wszystkich obszarach swojej działalności. I tu także potrzebujemy siebie nawzajem. Na każdym etapie tworzenia czegoś nowego, na każdym etapie budowania naszej rzeczywistości potrzeba udziału mężczyzn i kobiet.
Świat stworzony przez samych mężczyzn jest kulawy. Ale podobnie wykrzywiony będzie świat wymyślony przez same kobiety. Dotyczy to każdej ludzkiej społeczności. Tak samo rodziny, państwa, świata czy Kościoła.
Człowiek jest – ma być – płodny we wszystkich obszarach swojej działalności. To ważne stwierdzenie, zwłaszcza tam gdzie płodność rozumiana na sposób dosłowny stwarza problemy. Być płodnym znaczy dawać życie innym. To znaczy: być współ-stwórcą obrazu Boga w drugim człowieku. W tym, który się rodzi, ale i w każdym, który już żyje. To, jak mogę i chcę się do tego przyczynić, jest już kwestią moich talentów i moich wyborów...
Rodzina jest wspólnotą, dla których właściwym sposobem bytowania jest komunia osób. To znaczy: taka relacja między każdym „ja” i „ty”, w której każdy jej członek jest przyjmowany i afirmowany, postrzegany jak dar dla innych taki, jakim jest. Ze wszystkim, co go tworzy, to znaczy także z ludźmi, którzy są mu bliscy. Nie jest pełnym przyjęcie męża czy żony, jeśli nie przyjmuję zarazem jego/ jej rodziców, dziadków czy rodzeństwa. Nie jest pełnym przyjęcie dziecka, jeśli nie przyjmuję jego rodzica czy rodziców. Kimkolwiek by nie byli, są jego częścią. Komunia w rodzinie przeradza się w komunię pokoleń. Zmarłych, żyjących, oczekiwanych...
To piękny obraz. Ideał. Coraz częściej jednak – z własnego wyboru lub nie – znajdujemy się w sytuacjach bardzo od niego dalekich. Co wtedy? Wezwanie do życia w komunii, we wzajemnym przyjmowaniu i dawaniu dotyczy każdego z nas. Każdej rodziny, choćby najbardziej pokaleczonej, porozrywanej, czy patchworkowej. Nawet wtedy, gdy na skutek popełnionych grzechów – moich czy cudzych – wydaje się to przekraczać ludzkie możliwości.
Jeśli chcę przyjąć w pełni dziecko muszę przyjąć też jego ojca czy matkę. Choćby nasz związek nigdy nie był trwały, choćby był pełen krzywd, choćbym chciał /chciała o nim zapomnieć. Inaczej ten mały człowiek, który został mi powierzony, nigdy nie poczuje się w pełni przyjęty. Jeśli człowiek, z którym się związałam, miał przedtem rodzinę, jeśli chcę go przyjąć w pełni muszę przyjąć jako dar dla mnie także jego dzieci. I nie ma znaczenia status sakramentalny poprzedniego związku.
Przykłady można by mnożyć. I nie znaczy to że mam pozwalać się krzywdzić czy wykorzystywać ani że mam zgadzać się na krzywdę czy wykorzystywanie moich bliskich. Ale tak, jak mówi się, że przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi, tym bardziej rodzina moich bliskich staje się także moją rodziną.
Niewykonalne? Owszem, czasem wydaje się karkołomne. Zdecydowanie prostszy jest ideał. Ale z Bogiem wszystko jest wykonalne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cała wspólnota Kościoła powinna wykorzystać czas Roku Jubileuszowego.
Znalazł się wśród nich zamordowany w Szczytnie Polak ks. Lech Lachowicz.
Z teologicznego punktu widzenia mówienie o świecie postchrześcijańskim nie ma sensu.