Trzeba znów powiedzieć: są szafarzami. Szafarzami Słowa Bożego. Wielka litera jest celowa: to imię własne Syna. To Jego rozdają.
Jak mogliby uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy nikt im nie głosił? Jakże mogliby głosić, jeśliby nie zostali posłani?[1]
To drugi wymiar posługi kapłańskiej. Zwiastowanie wiary i nauczanie. Zostali do tego wyznaczeni i posłani. Uzdolnieni łaską, wsparci autorytetem samego Boga. Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy[2] - mówi Bóg, a słowa zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa nie straciły swojej wagi.
Mają prawo i obowiązek mówić w imieniu Boga. Mają wypowiadać Jego słowa, tak by ludzie mogli usłyszeć nie ludzki głos, a Boży. Po raz drugi trzeba powiedzieć: są szafarzami. Szafarzami Słowa Bożego. Wielka litera jest celowa: to imię własne Syna. To Jego rozdają: nie tylko na sposób Chleba, także w Słowie.
Trzeba wielkiej uwagi i pokory, by pozostać szafarzem, nie mówcą. Cytowany wcześniej fragment Księgi Powtórzonego Prawa nie kończy się obietnicą. Dalej jest ostrzeżenie. Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych - taki prorok musi ponieść śmierć[3] – mówi Pan.
Czasem słychać głosy zazdrości, wezwania do podziału władzy, jaka wiąże się z prawem do nauczania. Ten, kto naucza, często wydaje się innym (czasem niestety i sobie) mądrzejszy, lepszy niż nauczany. U Boga jest inaczej. Nie swoją, a Bożą mądrość ma przekazywać, choć to co mówi przecież nie jest cytatem, objawionym na drodze mistycznej łączności. Choć używa swojego doświadczenia, wiedzy, zdolności, ma być sługą, nie panem wypowiadanych słów. I ponosi za nie przed Bogiem odpowiedzialność. Za nie i za ludzi, którzy ich słuchają i mają prawo im wierzyć.
By ludzki błąd ani tym bardziej zła wola nie zwiodły nas na manowce, Bóg dał Kościołowi obietnicę: Duch Święty was wszystkiego nauczy. W tym, co wynika z Objawienia Kościół cieszy się darem nieomylności. Darem, bo nie od człowieka pochodzi, ale od Boga samego. Ta łaska została dana Kolegium Biskupów zjednoczonych z papieżem i samemu papieżowi, jeśli do niej się odwołują. Ważne: nie chodzi o każde stwierdzenie, nawet z dziedziny wiary i moralności. Z założenia ma być nadzwyczajne. Uroczyste.
Niewiele było w historii Kościoła takich orzeczeń. Pojawiały się w momentach, gdy konieczne było rozstrzygnięcie sporu. Czasem wtedy, gdy uznano podkreślenie uznawanej od dawna prawdy wiary za konieczne. Najważniejsze prawdy wiary nigdy nie zostały orzeczone. Były i są oczywiste. Nieomylnością cieszy się bowiem także zwyczajne nauczanie biskupów, jeśli można stwierdzić, że wyraża wiarę Kościoła uznawaną powszechnie "w czasie i przestrzeni".
Bogu, który mówi przez Kościół, jak obiecał, jesteśmy winni posłuszeństwo wiary.
Co z tym, co nieomylne nie jest? Czy mogę wierzyć, że słowa, które słyszę, godne są wiary? Co mam postawić wyżej: własne rozeznanie czy zaufanie? Tu już tak prosto nie jest. Boska asystencja udzielona jest także biskupom nauczającym w jedności z papieżem i samemu papieżowi podczas zwyczajnego nauczania. Kościół nie oczekuje tu jednak wiary, ale „religijnej uległości ducha”. Bóg gwarantuje: idąc tą drogą nie zginiesz. Dojdziesz do zbawienia. Nawet jeśli szczegółowe zalecenia w pewnym momencie ulegną zmianie.
Uległość, która poddaje się przewodnictwu, to nie wiara. Zostawia miejsce nie tylko na pytania, ale też na dyskusję i sprzeciw. Na polemikę i przekonywanie. A przede wszystkim: zostawia miejsce na sumienie, naszą ostateczną instancję.
Uległość i posłuszeństwo nie mają dziś dobrej prasy. Wielokrotnie wykrzywiano ich oblicze. Warto może przypomnieć: zawsze chodzi przede wszystkim o posłuszeństwo sumieniu. Nie fanaberii. Nie własnym przekonaniom i ideom. Odpowiedzią na jego głos ma być wolny wybór największego możliwego do osiągnięcia dobra. Znów: nie tylko dla mnie. Dla wszystkich. Jeśli chodzi o dobro, mamy być maksymalistami.
Tak pojęte posłuszeństwo sumieniu bardzo często prowadzi do posłuszeństwa uprawnionej władzy. Zwłaszcza wtedy, gdy jest to trudne czy bolesne. I nigdy nie czyni człowieka bezmyślnym czy zniewolonym.
Jednocześnie: czyni tych, którzy przewodzą, odpowiedzialnymi przed Bogiem. Warto otoczyć ich modlitwą, to olbrzymia odpowiedzialność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.