Takie stawianie sprawy irytuje. Niestety, bywa zakorzenione głębiej, niż się to wydaje.
Niebawem przyjedzie do Polski patriarcha Moskwy, Cyryl I. Podczas jego wizyty między innymi zostanie podpisany wspólny dokument Kościoła katolickiego w Polsce i prawosławnego w Rosji wzywający nasze narody do pojednania. Co dokładnie będzie zawierał, na razie nie wiadomo. Wedle zapowiedzi nie będzie jednak próbą rozliczenia naszej trudnej historii, a raczej apelem, deklaracją, by działać na rzecz polsko-rosyjskiego pojednania.
Chrześcijanina takie stawianie sprawy powinno cieszyć. Najbardziej bolesne rany, jakie przedstawiciele naszych narodów sobie zadali, to sprawa pokoleń, które już przeminęły albo przeminą niebawem. Ich dzieci, pamiętając słowa Jezusa „miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” bez większych oporów mogłyby budować przyszłość opartą na co najmniej poprawnych relacjach. Na dodatek, będąc świadomym miejsca Polski w Kościele katolickim oraz roli jaką pełni Rosja w świecie prawosławia można mieć nadzieję, że podpisanie tego dokumentu zaowocuje także większym zbliżeniem między Kościołem katolickim i prawosławnym. Niestety, są w Polsce środowiska, które już teraz pomysł oprotestowują. I ślą – pewnie nie tylko do naszej redakcji – pełne oburzenia listy w tej sprawie.
Wybiórcze traktowanie wiary to problem dość często dostrzegany. Zarówno na ambonie, jak i w mediach. Nie tylko zresztą katolickich. Dla uważających się za katolików jest zazwyczaj powodem zmartwienia, dla mających na Kościół „z górki” powód do złośliwej satysfakcji. Nie ma co się łudzić. W większym czy mniejszym stopniu problem dotyka prawie każdego z nas. Dostrzegają go u siebie chyba zwłaszcza Ci, którzy ustawiają się w kolejce u kratek konfesjonału. Jednak bardzo smutnym jest, gdy ktoś, pewnie uważający się za katolika, do rangi cnoty podnosi pielęgnowanie urazy wobec jednego z naszych sąsiadów. Jeśli nie mamy szukać pojednania z Rosjanami, którzy od lat nie mieli nawet okazji do uczynienia nam, Polakom, jakiejś większej krzywdy, to kogo ma dotyczyć wezwanie Jezusa? Szwedów, z którymi mamy spokój od czasów potopu albo Węgrów, których uważamy za bratanków?
Niestety, hasło „Bóg, honor, ojczyzna” bywa czasem rozumiane zupełnie opacznie. Dobro ojczyzny to nie praca, ale pielęgnowanie mrzonek o naszej potędze, honor zastępuje zapiekłość w pielęgnowaniu urazów, a Bóg... Gdzie może być, jeśli to, czego nauczał Jezus, zupełnie się nie liczy?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.