Niesłusznie Różaniec kojarzymy tylko z ludźmi starszymi. – Ta modlitwa powraca z nowa mocą i coraz więcej młodych odkrywa jej piękno i duchową moc – podkreśla o. Michał Śliż, dominikanin.
Z zamiłowania wciąż jest „metalem”. Jeszcze cztery lata temu interesował się jednak przy tym pogańskimi treściami. – Miałem ostro narąbane we łbie. Pan Bóg mnie musiał trzy razy „dugnąć” – mówi Piotr Kieś z Rydułtów.
Prezydent Mielca, kapucyni, mieleckie parafie stworzyli niepowtarzalną szansę spotkania z ludźmi, którzy zajrzeli do pustego grobu. I uwierzyli.
O grze w reprezentacji Polski, ucieczce do klasztoru, aresztowaniu rodziców i marzeniach z s. Dominiką Szczepanik rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
144 kilometry z Paryża do Chartres pokonał pieszo w trzy dni. Tam padł na kolana i błagał Matkę Bożą o cud uzdrowienia syna. W kuluarach Akademii Francuskiej nie wspomina się tego epizodu z życia Charles’a Peguy’ego. A jego życie wydaje się symbolem duchowych zmagań, jakie toczy od dekad Francja.
– Tutaj do mnie dotarło, że On to naprawdę dla mnie zrobił. Mimo że tyle grzeszyłem. To był porządny taran. Wcześniej tego nie rozumiałem – mówi Konrad Idźkowski.
– Jak się dogadamy? – pytam ojca Krzysztofa. Patrzy ze zdziwieniem. – Przecież przyjedziecie do Polski z trzydziestką dzieci – tłumaczę. Proboszcz bagatelizuje moje obawy: – Ja nawet nie wiem, w jakim języku rozmawiamy u nas w klasztorze w Witebsku.
Łukasz, zwany Wiecznym, pił kilkanaście piw dziennie. Do tego wódka. Czasem jabol. Po pięciu miesiącach zostawiła go żona. Dno butelkowego dna. A Pan powiedział Wiecznemu: kocham cię! I Wieczny wrócił.
O otwartych parafianach, zamkniętych kościołach i pewnym nie do końca przypadkowym spotkaniu z Kristapsem Oliŋšem, uczącym się w metropolitalnym seminarium w Rydze, rozmawia ks. Piotr Sroga.
Skrzydło samolotu wydaje się zahaczać o dachy namiotów. Wzdłuż pasa koczuje kilkadziesiąt tysięcy uchodźców. Na dachu lotniska strzelcy wyborowi, a na płycie opancerzone oenzetowskie samochody. Między nimi bawią się dzieci i spacerują ludzie. Witamy w Bangui – stolicy kraju z trudem podnoszącego się z zapaści!.
Słuchający z zapartym tchem św. Ambrożego ludzie opowiadali, że słowo Boże w jego ustach było jak miód.