• gut
    19.04.2013 21:13
    Ale uczta!!! Dzięki! Pa. :-)
  • maly waldus
    21.04.2013 13:30
    Szczęść Boże
    Chciałem się włączyć do dyskusji o początkach wszechświata. Co to jest grawitacja? Powiedzmy jeszcze wcześniej: dlaczego ciała się przyciągają? Bo przyciąganie się ciał - jest właśnie grawitacją. Wniosek sam się nasuwa. Jeżeli dwa ciała się przyciągają, to one tworzą grawitację. Jeżeli to jest prawda, to nie ma fizyki grawitacyjnej. Prawa Newtona są nas dogmatem, a więc to jest głęboka wiara. Chciałbym, aby każdy z nas miał taką wiarę, jak my wierzymy w prawa dynamiki Newtona.
    Nie wiem, jak wyglądał wybuch?, co było przed wybuchem?
    Każdy z nas zna powiedzenie: "jak na górze, tak i na dole". Jeżeli Wielki Wybuch zapoczątkował wszechświat, to powstanie każdego nowego życia, także i nas wszystkich musiał zapoczątkować Wybuch. Każda nawet roślinka, nawet taka ameba musiałaby powstać z wybuchu. Tak nie jest, gdyż obecnie możemy ingerować w sztuczne zapłodnienie - gdzie zatem jest wybuch.
    Każdy wybuch dąży do nicości, materia ulega rozkładowi i nie wraca, gdyby było inaczej to Nagasaki i Hiroszima powstałyby, gdyż po wybuchu materia się skupi i ponownie wybuchnie. Bardzo pokrętna teoria, szczególnie gdy patrzymy na otoczenie.
    Nic nie ma do żadnej teorii, ale chciałem dodać, że od 1811r, ogłoszony został wzór matematyczny na materię, ale Akademia Francuska odrzuciła go, pytając Autora o podanie zastosowania praktycznego. W 1873r inny Polak przeprowadził dowód matematyczny i nazwał ten wzór "najważniejszym prawem chemicznym". Co z tego świat, aż do tej chwili nie ma wzoru na materię.
    Malo tego nie wiemy co to jest prąd?, dlaczego występują stany skupienia?, dlaczego jest promieniotwórczość - radioaktywność. Jeżeli jeden pierwiastek jest radioaktywny, to każdy musi być radioaktywny. To wynika, z tego, że każdy pierwiastek jest zbudowany z tego samego budulca.
    W przedmiotowym wzorze nie ma grawitacji, nie ma czasu. Są za to drgania harmoniczne. A najciekawsze, że właśnie drgania harmoniczne decydują o stanie materii, która wraz z czasem się rozpada. Czyli drgania harmoniczne we wzorze do jest czas.
    Czyż to nie jest proste? Chyba nic prostszego nie można było sobie wyobrazić?
    Czytając Pana Profesora widzę w opracowaniu bardzo rozległe wzory matematyczne. Dlaczego, aż tak rozległe? Wszystko co proste jest piękne, a "1" jest najpiękniejsza. Bóg jest "1", wypowiedział słowo, "słowo" zaczęło żyć i musi zdążać do Boga. To jest nasz cel w życiu. Nie ważne jest jak długo to "słowo" będzie dążyć do Boga. Od Boga wyszliśmy i zmierzamy do Boga.

    Na naszych oczach Prezydent USA Barack Obama ogłosił badanie mózgu. To jest moment nowego rozwoju człowieka. Badania te zaskoczą wszystkich. Najważniejszą rzeczą tych badań będzie to, że świat uwierzy w Boga. Bóg wróci do nauki, która w XVIII i XIX wieku Boga odrzuciła.
    Poznamy nowe pojęcia: jeżeli grawitacja jest siłą wypadkową, to znając te siły pierwotne będziemy mogli zmieniać grawitację, czyli zaczniemy się poruszać tak jak UFO.
    Przekonamy się, że człowiek jest "nagi", każdy z nas będzie znał myśli drugiego człowieka, a to wręcz zmieni całkowicie podejście do drugiego. Człowiek opętany pychą nie będzie miał przyjaciół, a więc świat wróci do dobra.
    Praktycznie 99% obecnego przemysłu musi zmienić swoją produkcję. Każdy z nas będzie korzystał z energii elektrycznej tyle ile będzie chciał "za darmo".
    Nagle się okaże, że lekarz nie będzie potrzebny, gdyż wszystkie choroby są w nas. Nasz egoizm, chęć zawładnięcia drugim człowiekiem powoduje choroby - patrz Hiob.

    Ogłoszenie przez Obamę tego programu jest chwilą zwrotną w dziejach ludzkości. Naszym celem nadrzędnym w drodze do Boga jest opuszczenie Ziemi i przesiedlenie się na nową Ziemię na skraju Wszechświata. Nasz układ słoneczny musi się rozpaść tak jak rozpada się materia. Czyż my i nasz układ słoneczny nie jesteśmy materią?

    Kreślę tych parę uwag i z Bogiem - mały walduś (gdyż jestem nic nie znaczącym) pozdrawiam
    • Traucer
      27.04.2013 15:05
      Polecam Ci film popularno naukowy pt. Wszechświat - Poza wielkim wybuchem.
      Zrozumiesz, że to Pismo Święte ma rację, że wszechświat miał początek (Księga Rodzaju 1,1) i został stworzony przez Boga z niczego oraz ród ludzki też został stworzony z niczego mając na myśli duszę człowieka, ten pierwiastek samoświadomości i nieśmiertelności, który upodabnia nas do Boga (2 Machabejska 7,28).
  • precognitio
    22.04.2013 10:08
    W artykuje Ks Heller stwierdza ze: "wiedza o czarnej dziurze jest absolutnie niepotrzebna (naszemu gatunkowi) do przeżycia..."
    A jeśli nas kiedys jakaś CD mialaby pochłonąć lub spowodować fluktuacje grawitacyjne w naszej okolicy -nie fajnie byłoby wiedzieć o tym przynajmniej z małym wyprzedzeniem i się umieć gdzieś usunąć? ;)
    • Traucer
      27.04.2013 14:56
      Przeczytaj jeszcze raz cały ten artykuł, to zrozumiesz, że zdanie: "wiedza o Czarnej Dziurze jest absolutnie niepotrzebna naszemu gatunkowi do przeżycia" jest tylko małą uszczypliwością skierowaną do DARWINISTÓW.
      Darwiniści uważają, że pochodzenie wszystkiego, w tym właśnie człowieka, można wytłumaczyć teorią ewolucji, która mówi, ze wszelki rozwój jest zdeterminowany warunkami środowiskowymi i chęcią przetrwania, co jest prawdą z pewnymi wyjątkami. Takich wyjątków jest wiele, w tym próba wyjaśnienia pochodzenia człowieka.
      Jednak problemem dla katolików nie jest teoria ewolucji jako taka, lecz właśnie darwinizm, który jest ateistyczną przybudówką i jednocześnie agitką do teorii ewolucji.
      • Wuk30
        10.09.2013 10:37
        Nawiązywanie ściślejszych relacji w grupie nie jest potrzebne do przeżycia szympansom. Takie ściślejsze relacje wymagają języka, który - znowuż - jest tak samo potrzebny szympansom, jak nam wiedza o czarnych dziurach. Teorie emergencji matematycznie modelują sytuacje, w których powstająca w stanie dynamicznej nierównowagi całość jest czymś więcej niż sumą swoich składowych (zob. np. Heller, Pabjan: "Wprowadzenie do filozofii przyrody"). Czymś takim jest zarówno język ludzki jak i nasza wiedza o czarnych dziurach. Nie ma w tym żadnych przytyków do darwinistów. O relacjach doktryny Kościoła do darwinizmu ks. prof. Heller pisze w książce "Nauka i religia, konflikt czy współistnienie".
        Taki przytyk byłby zresztą przytykiem pod własnym adresem. Zarówno bowiem strategie zbawienia jak i przetrwania Kościoła na świecie, praktykowane w historii chrześcijaństwa, niewiele lub wcale nie odbiegają od zachowań opisanych choćby przez Konrada Lorenza w "Tak zwane zło". Autorytet, respekt, lęk, nadzieja - to wszystko funkcjonuje tak samo jak u lorenzowskich gęsi. Jak w ogóle mówić o zbawieniu nie odwołując się do mechanizmów przetrwania?
        Teologia swoje a z praktyki widać, że teoria ewolucji jest wielkim problemem nie tylko dla katolików lecz również dla Magisterium Kościoła. Z masy faktów przytoczę jeden. Od czasu odkrycia DNA Kościół milczy na temat poligenizmu, który wcześniej jednoznacznie potępiał (ostatni wypowiedział się bodaj Pius XII). Jeżeli bowiem pochodzimy od jednej pary (monogenizm), co powszechnie przyjmowano dla wyjaśnienia dziedziczenia grzechu pierworodnego przed odkryciem DNA od Augustyna do Piusa XII, to jesteśmy tak genetycznie upośledzonym gatunkiem, całkiem niezależnie od moralnych win, że nie mieliśmy prawa przeżyć. Kumulacja wad genetycznych w takiej populacji doprowadziłaby do jej wyginięcia nawet w biblijnych ramach czasowych a co dopiero w ciągu dwu milionów lat szacowanej obecności człowieka na ziemi. To problemy doktryny, problemy zwykłych wiernych są niepomiernie większe.
  • Traucer
    27.04.2013 14:38
    Dla ludzi myślących i tych, co mają problemy z wojującymi ateistami, polecam film popularno naukowy pt. Wszechświat - Poza wielkim wybuchem.
  • Agaton
    20.05.2013 11:30
    Wybitny DUCHOWNY!!! Nie skarży się że Polska jest patologią czy masą upadłościową,nie żebrze o pieniądze na swoje badania,nie organizuje zgromadzeń by obwieścić o wynikach tych badań.
  • uhuhuhu
    20.05.2013 12:47
    Cóż - Heller jak zwykle nieco kontrowersyjny. W sumie nie wiem, jak potraktować ten artykuł. Z jednej strony bardzo stara się bronić istnienia Boga, z drugiej: to jest Bóg raczej osobliwy.
    Co to znaczy, że Bóg jest Matematyką? Duch jest niepodzielny, a więc niemierzalny, bo podzielność wiąże się zawsze z jakąś czasoprzestrzennością, czyli z materią w różnych jej przejawach, choćby to był prąd elektryczny. Logicznie zatem matematyka jest pochodną materialności rzeczy - tego, że można ją mierzyć. Czy można w jakikolwiek sposób mierzyć Boga? Nie, bo to by oznaczało, że ma części i Jego dobro jest od tych części zależne - więc wtedy nie byłby doskonały sam w sobie, co jest sprzecznością, bo Bóg, jako źródło wszelkiej rzeczywistości jest ściśle samoistny. Matematyczne wartości istnieją najwyżej jako czyste formy w Jego umyśle, co też jest dosyć kontrowersyjnym stwierdzeniem, bo liczby nie czynią rzeczy tym, czym jest, a więc nie są formami. Liczby nie podpadają pod pojęcie - czy człowiek jest duży, czy mały i jak to się w liczbach przejawia nie ma wpływu na jego człowieczeństwo. Identyfikacja istoty rzeczy to kwestia pracy rozumu w języku, czyli poznania przednaukowego. Dopiero po tym, gdy określimy jaka rzecz jest i co z tego wynika (np. że świat materialny nie jest bogiem, więc można go badać) rozpoczyna się nauka szczegółowa. Poznanie wykorzystujące matematykę jest zatem wtórne do poznania językowego, co nie umniejsza jego wartości, ale jednak pokazuje zakres działania. Nauka szczegółowa nie może istnieć bez odpowiedniego języka, dlatego powinna się doń odnosić z szacunkiem. Ksiądz Heller ma niestety takie dziwne skłonności do sprowadzania epistemologii do fizyki. Gdyby poznanie Boga i świata było możliwe tylko dla ludzi znających matematykę, to Bóg byłby naprawdę dziwnym Bogiem, promującym wyłącznie umysły ścisłe.
    • Wuk30
      10.09.2013 09:54
      "Co to znaczy, że Bóg jest Matematyką?". Może to, co mówi św. Jan od Krzyża, że dopóki posługujemy się pojęciami i wyobrażeniami, czyli dopóki "pracujemy w języku", to nic nie wiemy o Bogu.
      "Liczby nie podpadają pod pojęcie [...] Identyfikacja istoty rzeczy to kwestia pracy rozumu w języku, czyli poznania przednaukowego" to już typowy, neotomistyczny bełkot. Neotomizm ma fałszywą teorię nauki (czytaj: tomiści nie rozumieją, co robią naukowcy) a rozpowszechnianie fałszu nie jest rzeczą chwalebną.
      Można się o tym przekonać osobiście, zajmując się jakąś "szczegółową nauką", czy ucząc się matematyki, od biedy nawet studiując historię nauki, zamiast jałowo napawać się tzw. analogicznym sensem słowa "poznanie" i powtarzać za Arystotelesem jakieś babilońsko-pitagorejskich spekulacje na temat liczb, nie mające z matematyką nic wspólnego. Języka naturalnego też się uczymy tylko, że tomiści chętnie o tym zapominają. Dziś jednak kognitywistyka potrafi powiedzieć, jak ta nauka się odbywa (zarówno języka naturalnego jak i matematyki) i nie ma co udawać, że jest inaczej.
      Problem jednak polega na tym, że dla tomistów matematyka jest nadal tym, czym była dla Babilończyków: praktyką liczenia użyteczną przy mierzeniu ziemi i poborze podatków. Dlatego to "liczby nie podpadają pod pojęcie", które ujmuje to, co jest liczone, czyli tzw. "istotę rzeczy", taką jaką ją "widzi" naturalny język. Dlatego Arystoteles pytał w swojej "Metafizyce" (N 1092b): "W jaki sposób byłyby liczbami takie cechy jak białe, słodkie czy gorące?". Dziś oczywiście wiemy w jaki, ale tomizm jest nadal przy paradoksach Zenona, i nawet ich rozwiązane przez rachunek różniczkowy i całkowy jest mu obce. Podobnie samo istnienie człowieka, a zatem również jego człowieczeństwo ściśle zależy od "liczb" (żeby pozostać przy neotomistycznej terminologii) o tyle o ile rozród ludzki jest procesem statystycznym. A ponieważ jest procesem statystycznym, człowieczeństwo również "zależy od liczb".
      • nie
        02.09.2014 12:31
        A mnie się zdaje, że cały pana problem polega na tym, że kompletnie nie rozumie pan, co się pisze i stosuje do "dyskutowania" z tym gotowe modele, oparte na mętnym języku współczesnej "filozofii nauki". Czym jest matematyka dla tomistów, to trzeba sobie poczytać, np. u Jacquesa Maritain'a. Podobnie jak o stosunku ilości do jakości w tomizmie, bo tutaj też jest "czarna dziura". W każdym razie wystarczy się pobieżnie tym tematem zainteresować, żeby wiedzieć, że ilość i jakość są ze sobą (w świecie materialnym) zawsze nierozerwalnie związane, bo jakość istnieje w jestestwie wyłącznie przez ilość. Ciekawe czy słyszał pan cokolwiek o "materii ilościowo oznaczonej" i jej roli w świecie.

        Sam w ogóle pomysł dyskutowania nad neotomistyczną filozofią przyrody z punktu widzenia pojęć wytworzonych przez nauki szczegółowe jest do bólu naiwnym uproszczeniem metodologicznym. Bardzo praktycznym, przyznaję, bo jak się kogoś zasypie masą terminów specjalistycznych, to zazwyczaj nie wie co powiedzieć i można ogłosić swoje "zwycięstwo" w debacie. Tylko że to nie ma nic wspólnego ani z dyskusją, ani z logiką. To są inne rodzaje refleksji, oparte na innych punktach wyjścia. A gdy napuszony i mętny język "naukowców" opadnie i wejdziemy na pole, powiedzmy, "filozofowania, zobaczyć można prawdziwą "wartość" logiczną i merytoryczną pana wypowiedzi, choćby w takim zdaniu:

        "Podobnie samo istnienie człowieka, a zatem również jego człowieczeństwo ściśle zależy od "liczb" (żeby pozostać przy neotomistycznej terminologii) o tyle o ile rozród ludzki jest procesem statystycznym. A ponieważ jest procesem statystycznym, człowieczeństwo również "zależy od liczb""

        W tym zdaniu utożsamił pan istnienie, i to w wymiarze tak ontologicznym, jak faktycznym, zarówno z istotą, jak i z powstawaniem. Nie wspominając o takiej maluteńkiej wątpliwości co warunkuje co: czy powstawanie ludzkie statystykę, czy statystyka powstawanie? Trudno w ogóle zajmować się podobnymi bzdurami. Szkoda tylko, że zarzucając innym "bełkot" i "błędy" sam pan nie robi nic innego, tylko bełkocze i błądzi, mając przy tym przekonanie o własnej doskonałości.
      • nie
        02.09.2014 12:44
        Nie wspominając nawet o tym, że w swojej "polemice" z tomizmem nie zająknął się pan nawet o pojęciu bytu, które jest dla tej refleksji pojęciem centralnym. Równie dobrze można by rozmawiać o powieści nie odnosząc się do słowa "fabuła". Nie zmienia to jednak faktu, że nie wie pan, co oznacza "ilość" rozumiana na sposób Arystotelesa, bo nie jest ona tożsama z liczbą, tylko ze strukturą. Ale to trzeba coś by jednak poczytać na ten temat i, co gorsza, przemyśleć (!). Nauki szczegółowe są łatwiejsze: wystarczy wbić sobie w pamięć określone fakty i ich opisy, a potem można je wysypywać na bardziej subtelnych rozmówców jak śmieci z kosza.
  • gut
    20.05.2013 19:33

    Mówi się, że >oczy są zwierciadłem duszy a twarz księgą serca< to bardzo fajne zdjęcie ks. prof. Michała idealnie komponuje się do tego super artykułu - dzięki! Amerykańska sentencja (USA): "Nie nie widziałam uśmiechniętej buzi, który nie byłaby piękna." :-)

  • Wuk30
    10.09.2013 12:59
    "Duch jest niepodzielny, a więc niemierzalny, bo podzielność wiąże się zawsze z jakąś czasoprzestrzennością, czyli z materią w różnych jej przejawach, choćby to był prąd elektryczny. Logicznie zatem matematyka jest pochodną materialności rzeczy - tego, że można ją mierzyć. Czy można w jakikolwiek sposób mierzyć Boga? ".

    Wyżej cytowany tekst "uhuhuhu" zawiera same błędy. Teoria miary (np. rachunek prawdopodobieństwa) jest częścią matematyki ale matematyka nie jest częścią (ani całością) teorii miary. Wyłącznie do mierzenia to używali matematyki Egipcjanie, ale coś się od tego czasu zmieniło.
    Czy matematyka sprowadza się do logiki, czy logika do matematyki, to jest do dziś nierozstrzygnięty problem filozofii matematyki. Program aksjomatyzacji matematyki i sprowadzenia jej do logiki (logika matematyczna) nie udał się a nawet został pogrzebany przez twierdzenia limitacyjne Geodla. W każdym razie nie widać, jak "matematyka jest pochodną materialności rzeczy". Taka np geometria nieprzemienna opiera się wręcz na odrzuceniu "czasoprzestrzenności". Niektóre partie mechaniki kwantowej, co najmniej silnie sugerują, że na poziomie podstawowym, który modelowo ujmuje matematyka, pojęcia czasu i przestrzeni nie mają sensu. Skoro zatem istnieją a-czasowoprzestrzenne struktury matematyczne to, co znaczy sugerowanie, że "matematyka jest pochodną materialności rzeczy"? Chyba tylko to, że przez ducha rozumie się pochodną biologicznych instynktów (emocje i uczucia)???
  • kkafka
    12.01.2016 07:30
    Prof Heller nie tylko jest teologiem ale bardziej jest wysmienitym matematykiem. Jego podejście i rozumowanie przedmiotu i jak ważna jest nauka matematyki jest naśladowana przez nauczycieli ze szkoły Preply http://urodaizdrowie.pl/mamo-poznaj-preply-wygodna-e-nauka-z-domu-dla-calej-rodziny
  • MrMath
    27.09.2018 22:50
    Uwielbiam i czytać słuchać Profesora Hellera. Doskonale tłumaczy zawiłości problemów.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6