A niedawno pisałem na fejsie, że pytanie o tak zwane zaufanie do innych jest dla nie dziwne, bo ja jakoś nigdy nigdy się na kimś nie wieszałem tak, żeby od niego zależało moje życie. Nawet na partnerach wspinaczkowych - napisałem :) No bo to chyba tak powinno być: przeżyć życie mogę tylko sam. I raczej się nastawiałem na pomaganie innym niż uzależnianie od pomocy innych...
Inna rzecz, że seksualność to potężna siła i różne rzeczy z człowiekiem może powyprawiać. Zwłaszcza jeśli nie napotyka na stanowcze "nie", ale na podejmowanie gry...
Eksperyment Milgrama nie pozostawia zludzen.99% ludzkosci wiesza sie na autorytetach.Nieszczescie pojawia sie gdy tymi autorytetami okazuja sie byc zli ludzie.
Hmm... Jestem aż tak wyjątkowy? Ha... Nie wiedziałem :)
A swoją drogą... Gdyby tak sytuację odwrócić. I powiedzieć, że Vanier był w permanentnym kryzysie i że to on został wykorzystany... To niemożliwe? Przecież chodzi o relacje między dorosłymi osobami. Ten człowiek bronić się już nie może... Uchodzi w tych relacjach za tego mocnego, tego, który do sytuacji doprowadzał. Ale może ledwo się w życiu trzymał? I był wykorzystywany? Może się na nim za mocno wieszano?
Wiem, głupi jestem. Tyle że niejedno w życiu widziałem.
Kazdy odpowiada za siebie.Gdy przeprowadzono rowniez ten slynny eksperyment w Polsce najbardziej spodobala mi sie odpowiedz pochlastanego i wytatuowanego zdawaloby sie wykolejenca.Odpowiedzial "Spadaj pan!To,ze jestem pochlastany i wytatuowany nie znaczy ,ze w kobiete bede walil prądem!".Niestety tzw.porządni obywatele takich skrupulow juz nie mieli.Czyli nigdy nie wiadomo kto okaze sie w rzeczywistosci czlowiekiem a kto nie.I to niezaleznie jaką religie wzynaje.Spodziewano sie,że w Polsce katolickim kraju wyniki beda inne.Nie byly.
skoro eksperyment Milgrama udowodnil,ze w Polsce katolicyzm w rzeczywistosci nie ma zadnego przelozenia na ksztaltowanie sie chrzescjanskich osobowosci a Kosciol zdaje sie byc tylko grupa ludzi odprawiajaca jedynie obrzedy i rytualy to nalezaloby cos zmienic.Bo potencjal jest w narodzie polskim przeogromny co widac chocby w zbiorkach takich jak Owsiaka.Ale próżniakuja nam autorytety.A papież jest wspaniały i wspaniały przyklad daje.
Eksperyment Milgrama dowiódł coś na temat polskiego katolicyzmu? Bez przesady. A co do przełożenia wiary na życie... Polscy katolicy robią wiele dobrego. Nie mówię już nawet o tych, którzy pomagają zawodowo, a są katolikami, ani o tych, którzy tworzylirózne dzieła inspirowani swoją wiarą (np hospicja, ochronki itd itp) ale o wszystkich pomagających w różnych sprawach supełnie bezinteresownie. Jeśi ktoś tego nie widzi, to nie znaczy że tego nie ma, tylko... że tego nie widzi.
No, mówimy o analizie "Arki". I o kobietach, które szukały pomocy w kryzysie. To jest stan bardzo dużej podatności na manipulację. I odpowiada za nią ten, kto jej dokonuje. Zwłaszcza jeśli występuje jako autorytet duchowy.
Inną kwestią jest zależność Jeana Vaniera od o. Thomasa Philippe...
Umiesz liczyć licz na siebie,to wyniosłem z domu gdzie każdy członek rodziny mógł liczyć na pomoc i opiekę. Nikt jednak nikogo nie zwalniał z myślenia,poznawania podejmowania decyzji za które brało się odpowiedzialność odpowiednią do wieku. Przeżyć życie mogę tylko sam- Najważniejszym człowiekiem dla mnie jestem ja sam, poznawanie siebie pozwala mi na poznawanie innych.
To rzeczywiście interesujące, jak kobiety katoliczki dawały się nabrać na różne erotyczne mistyfikacje dwóch religijnych oszustów? Wystarczyłaby przecież dobra znajomość szóstego przykazania Dekalogu i wszystkich grzechów wynikających z jego przekraczania, by nie dać się uwieść erotomanom. Tu jednak chodzi o coś więcej jeszcze. To przede wszystkim bluźnierstwo wobec Pana Jezusa i Matki Bożej, na których rzekome błogosławieństwo się powoływali i usprawiedliwiali swoje zachowania. Wykorzystanie Boga do niecnych celów, co jest szczególnie bulwersujące i godne potępienia. Jak to możliwe, że nikt tego przez tyle lat nie zauważył?
Czemu dorosłe kobiety dały się tak omotać? Bo w wielu tego typu ruchach (a czasami i w szerokim duszpasterstwie) są formowane do uległości i podporządkowania, podczas gdy w mężczyznach wyrabia się raczej sprawczośc, przywództwo, umiejętność kierowania. Taka niby wola Boża, zgodna z naturą człowieka, taka niby chrześcijańska antropologia. Dla mnie wymownym przykładem jest historia małżeństwa Croissantów. Jo Croissant napisała słynną książkę "Kobieta. Kapłaństwo serca", w której przekonywała, jak to piękną rolą kobiety jest jej podległość mężczyźnie. Jak to cudownie zapomnieć o sobie i stać się tłem dla kogoś. Jak uległość żony zdobywa serce jej męża. No i historia napisała puentę do tej teorii. Brat Efraim, jak się okazało, zdradzał latami Jo, wykorzystując kobiety że wspólnoty ( następne uformowane do błogosławionej uległości). Jakoś cicho i tym, jak teraz żyje się państwu Croissant. W polskim duszpasterstwie też, niestety, też dominuje taki model relacji męsko- damskich, czy to w małżeństwie czy w duszpasterstwie. Do przemyślenia.
Bzdura! Zarówno mężczyźni jak i kobiety poznają ten sam Dekalog i to samo chrześcijańskie prawo moralne. Jedni o drudzy wiedzą co jest grzechem a co nie. Kobieta nie może poddawać się takiemu zachowaniu, które jest grzechem. To nie jest problem uległości, lecz moralności. Zwalanie wszystkiego na jakieś osobne wychowanie kobiety w Kościele jest manipulacją i odwracaniem kota ogonem.
Oczywiście, że nie tylko kobiety. Vide: klerycy wobec abpa Petza. Tyle, że kobiety częściej są do uległości zachęcane, któraż to cecha ma stanowić o istocie ich kobiecości. Przynajmniej w polskim duszpasterstwie jest to powszechne. No i rzecz jasna, we wspólnotach, w których grasowały gorszące nas teraz autorytety.
To nie taka prosta sprawa. Pomijając samego Vaniera (bo tak naprawdę całej prawdy nie znamy i być może nie poznamy nigdy) osoby wykorzystujące innych raczej wybierają na swoje ofiary takie osoby, które wydają im się w jakiś sposób słabsze (samotne, z problemami). Nie podejmują takich działań wobec osób silnych i asertywnych. Wydaje mi się, że przygnieciona przez życie kobieta, która nie ma oparcia w rodzinie/przyjaciołach może ulec manipulacji ze strony drugiego człowieka (tym bardziej jeżeli np. jest to jedyny człowiek który wchodzi z nią w jakiś bliższy kontakt:/
Bzdura! Zarówno mężczyżni jak i kobiety poznają ten sam Dekalog i to samo chrześcijańskie prawo moralne. Jedni o drudzy wiedzą co jest grzechem a co nie. Kobieta nie może poddawać się takiemu zachowaniu, które jest grzechem. To nie jest problem uległości, lecz moralności. Zwalanie wszystkiego na jakieś osobne wychowanie kobiety w Kościele jest manipulacją i odwracaniem kota ogonem.
To nie "zwalanie wszystkiego na", ale pokazanie istotnej przesłanki ku temu, by stać się ofiarą. Takim czynnikiem jest właśnie uformowana postawa uległości. To jest podstawową wiedzą z zakresu wiktymologii. Postawa uległości jest też manifestacją braku dojrzałości. Człowiek dojrzały potrafi przeciwstawić się osobie, która molestuje. Ktoś, kto jest uformowany do podporządkowania ( kobieta wobec mężczyzny, kleryk wobec biskupa) rzadziej stawia opór.
Inna rzecz, że seksualność to potężna siła i różne rzeczy z człowiekiem może powyprawiać. Zwłaszcza jeśli nie napotyka na stanowcze "nie", ale na podejmowanie gry...
A swoją drogą... Gdyby tak sytuację odwrócić. I powiedzieć, że Vanier był w permanentnym kryzysie i że to on został wykorzystany... To niemożliwe? Przecież chodzi o relacje między dorosłymi osobami. Ten człowiek bronić się już nie może... Uchodzi w tych relacjach za tego mocnego, tego, który do sytuacji doprowadzał. Ale może ledwo się w życiu trzymał? I był wykorzystywany? Może się na nim za mocno wieszano?
Wiem, głupi jestem. Tyle że niejedno w życiu widziałem.
Inną kwestią jest zależność Jeana Vaniera od o. Thomasa Philippe...