Zanika instytucja małżeństwa. Z roku na rok w całej UE rodzi się coraz więcej nieślubnych dzieci - piszą o tym Katarzyna Zuchowicz i Małgorzata Tryc-Ostrowska w „Uważam Rze”.
Zwracają szczególnie uwagę na sytuację w Wielkiej Brytanii, gdzie pozamałżeńskich dzieci rodzi się już blisko 50 proc.
Autorki tekstu podają przykład brytyjskiego Knowsley, gdzie większość kobiet z dziećmi, które tu mieszkają, nie ma ani męża, ani partnera, ale też żadnej pracy i żadnych perspektyw. Żyje z zasiłków od państwa. Jak czytamy dalej, dzieci poza małżeństwem rodzą się też w Londynie – tyle że tam wśród wykształconych, robiących karierę singielek, a także tych żyjących w luźnych związkach partnerskich.
Taki trend od lat utrzymuje się w całej UE. Według statystyk z ubiegłego roku średnia z krajów dwudziestki siódemki to ponad 35 proc. W 1990 r. wynosiła ona 17 proc. Bardzo szybko przybywa jednak państw, w których już dziś w związkach nieformalnych rodzi się więcej dzieci niż w małżeństwach - czytamy. – To negatywna tendencja kulturowa. Nastąpiło oderwanie życia seksualnego od małżeństwa, stosunki pozamałżeńskie są powszechnie tolerowane, więc jest też więcej okazji do poczynania nieślubnych dzieci – ubolewa dyrektor hiszpańskiego konserwatywnego Instytutu Polityki Rodzinnej Eduardo Hertfelder.
Artykuł zwraca też uwagę na wpływ na to zjawisko ginącej religii. – Jestem w stanie wyobrazić sobie, że w Polsce takie rzeczy zdarzają się rzadziej, bo Kościół katolicki, który woli, by ludzie żyli w małżeństwie, ma u was ogromny wpływ. U nas nie – mówi fiński demograf Kari Pitkaanen.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.