O życiu mnichów w Ziemi Świętej, kryzysie Kościoła i drodze z protestantyzmu do życia monastycznego mówi trapista o. Augustin Tavardon.
Ks. Rafał Bogacki: W 1996 roku siedmiu trapistów z Tibhirine w Algierii straciło życie z rąk muzułmańskich ekstremistów. Od 28 lat żyje Ojciec w klasztorze Latrun w Ziemi Świętej, gdzie sytuacja jest inna, jednak kontekst kulturowy wydaje się również nieprzychylny. Jakie jest znaczenie obecności mnichów w takich miejscach?
O. Augustin Tavardon: Celem obecności trapistów w Tibhirine było dawanie świadectwa i niesienie pomocy lokalnej społeczności. Nasz dom w Latrun został założony w 1891 roku, a trapiści nie przybyli tutaj z misją ewangelizacyjną. Przybyli, ponieważ we Francji pojawiły się wówczas ogromne problemy na linii państwo–Kościół, co skutkowało m.in. likwidacją wielu domów zakonnych. Trapiści wypędzeni z Sept-Fons znaleźli schronienie w Latrun. Żyjemy prawdopodobnie w jedynym domu zakonnym na świecie, który w swojej krótkiej historii znajdował się pod jurysdykcją czterech państw. Najpierw było to Imperium Osmańskie, potem Wielka Brytania. Następnie znajdowaliśmy się pod jurysdykcją Królestwa Jordanii. Dopiero od 1967 roku znajdujemy się w granicach Izraela.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Chodzi o podejmowanie kroków w kierunku zmian w strukturze władzy w niemieckim Kościele
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.