Na lekcjach siadamy przy dużym stole

Rok szkolny rozpoczął się na dobre. Jak wygląda katecheza w typowej szkole, wszyscy wiemy. A jak katechizuje się głuchonieme dzieci i młodzież?

Nie wyobrażam sobie innego miejsca pracy – mówi Elżbieta Braun, która od 15 lat uczy katechezy w Ośrodku dla Dzieci z Wadami Słuchu i Mowy w Żarach.

Język migowy nie jest trudny

Teologię studiowała na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po roku od ukończenia studiów, gdy była u rodziców w Tuplicach, usłyszała, że szukają katechety do szkoły dla niesłyszących w Żarach. – Zwolniłam się z Poznania, żeby spróbować, i nie żałuję – podkreśla Ela.

Co ciekawe, to właśnie dopiero tutaj nauczyła się języka migowego. – Kiedy przyszłam na rozmowę przed podjęciem pracy, powiedziałam ówczesnemu dyrektorowi, że obawiam się pracy z osobami niesłyszącymi z uwagi na brak znajomości języka migowego – wspomina katechetka. – Pan dyrektor Stasiak odpowiedział mi wtedy, że każdy nauczyciel, który rozpoczyna tu pracę, ma ten sam problem, ale po krótkim czasie potrafi rozmawiać ze swoimi uczniami. I faktycznie tak było! W większości klas byli wtedy uczniowie także słabosłyszący, którzy nauczyli mnie podstawowych znaków. Później ukończyłam kursy języka migowego. Nie jest on trudny, gdyż jest dużo mniej znaków miganych niż słów, którymi się posługuje osoba słysząca – dodaje.

Szkoła, w której rozpoczynała pracę, bardzo się różni od tej dzisiejszej. – Kiedyś byli tu tylko uczniowie niesłyszący i słabosłyszący lub osoby niemówiące. Dziś wielu takich uczniów uczy się w szkołach integracyjnych. Do naszej placówki, poza osobami z wadami słuchu i mowy, uczęszczają także osoby niepełnosprawne intelektualnie, autystyczne i z zespołem Aspergera. Kształcimy dzieci i młodzież od pierwszej klasy szkoły podstawowej aż po zakończenie edukacji w Branżowej Szkole Zawodowej w zawodach kucharz i cukiernik – wyjaśnia Elżbieta. – Katechizuję na wszystkich etapach nauczania i cudownie jest patrzeć, jak uczniowie, którzy trafili do naszego ośrodka, nie potrafili powiedzieć, jak mają na imię, a kończą edukację, mając zawód i mnóstwo przyjaciół w swoim otoczeniu – dodaje.

Znak migowy słowa „Jezus”

W pracy ze swoimi uczniami zdecydowanie musi odrzucić metodę wykładu. – Tutaj wszystko trzeba pokazać, pozwolić dotknąć. Im więcej zobaczą, tym lepiej zrozumieją. Należy stosować wiele metod aktywnych, by uczniowie sami doszli do przekonania, że tak należy postępować. Często siadam między uczniami, ławki mam ustawione w jeden duży stół i wtedy, gdy jesteśmy blisko siebie, dużo łatwiej budować pozytywne relacje – zauważa katechetka.

Niezależnie od tego, czy osoba jest niesłysząca, czy słabosłysząca, zawsze trzeba do nich mówić. – Stosuje się tzw. metody oralno-migowe, czyli oparte na pełnym wykorzystaniu resztek słuchu oraz wspomaganiu wzrokowym przez gest. Na lekcje przygotowuję etykiety, czyli wszystkie nowe pojęcia, które wprowadzam, są zapisane na kartkach. Wygląda to podobnie jak przy nauce języka obcego. Nie wystarczy przemigać dane pojęcie, trzeba je jeszcze napisać, by móc je przeliterować – wyjaśnia Ela.

Obraz, obraz i jeszcze raz obraz. – Rozpoczynając z najmłodszymi uczniami naukę religii, mówiąc o Panu Jezusie, pokazuję wszystkie Jego możliwe obrazy, rozpoczynając od narodzenia, przez nauczanie, po Jezusa cierpiącego na krzyżu i chwalebnego. Dołączam do tego etykietę z napisem „Jezus” i wykonuję znak ideograficzny (mig): Jezus. Oczywiście trzeba to utrwalać na kolejnych zajęciach. Po takiej lekcji jest duże prawdopodobieństwo, że dzieci połączyły obraz ze słowem i znakiem migowym słowa Jezus – wyjaśnia. Uczniowie niesłyszący pracują i bazują na konkretach. – Można powiedzieć, że jeśli czegoś nie dotkną, nie zobaczą, to dla nich tego nie ma. Pan Bóg i cała sfera religijności człowieka to pojęcia abstrakcyjne. Jeśli człowiek będzie coś innego mówił, a inaczej żył, oni bardzo szybko to wyczują. W pracy z tymi uczniami trzeba być więc autentycznym. Oni muszą zobaczyć mnie modlącą się, żeby sami się modlili. Muszą widzieć, że Pan Bóg jest w moim życiu naprawdę na pierwszym miejscu, to wtedy i w ich życiu stanie się Kimś ważnym – zauważa katechetka.

Lubię lekcje religii

Choć można powiedzieć, że przecież to tylko praca, to jednak bez powołania praca nauczyciela w placówce specjalnej byłaby niemożliwa. – Uczniowie to moje drugie dzieci. Najważniejsze są oczywiście moje, czyli Laura i Wiktor, ale oni są również dla mnie ważni. Nieraz, gdy spotykamy się razem na mieście, podchodzą do mnie, przytulają się i opowiadają, gdzie właśnie byli. Jednego razu moje dzieci, widząc to, zapytały: „Dlaczego oni to robią? Przecież ty jesteś tylko naszą mamą!”. Teraz już się do tego przyzwyczaiły – zauważa z uśmiechem.

Dzieci faktycznie chętnie chodzą na religię. – Lubię lekcje religii, bo są ciekawe, pracowite i fajne – mówi Roksana. – Lubię lekcje religii, bo pani Ela jest bardzo sympatyczną osobą i zawsze uśmiechniętą – wyjaśnia Oliwia. – Lubię lekcje religii, bo pani jest fajna i zawsze nam pomoże. Na lekcjach siadamy przy dużym stole, jak w rodzinie – zauważa Weronika.

Młodzież ma też konkretne i proste oczekiwania wobec Kościoła. – Chciałbym móc się wyspowiadać w kościele, do którego przychodzę, i rozumieć, co ksiądz mówi – podkreśla Bartek. – Chciałabym, by księża się nas nie bali i potrafili z nami rozmawiać – dodaje Weronika.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11