Taka alegoria

1 maja, długoweekenowa laba... To może dziś nieco inaczej :-)

Uczciwie ostrzegam: oczekujący czegoś poważnego zdecydowanie nie powinni tego mojego komentarza czytać :)

Wiosna sprzyja w tym roku górskim wędrówkom. Śnieg niespodziewanie szybko ustąpił. Zazwyczaj nawet na początku maja tu i ówdzie bywał, a wyżej to bywało go nawet całkiem sporo. W tym roku jest inaczej. W „moich” Beskidach (mowa o Beskidzie Śląskim) już od początku kwietnia w niższe partie można się było zapuszczać w lekkich butach. Ruszyłem więc i ja. Na spacery oczywiście.

Pomny wcześniejszych doświadczeń na te pierwsze, kwietniowe wyjazdy, zabrałem jednak buty „zimowe”. Skórzane, mocne, co to nie powinny przemakać. Wiadomo, śniegu może dużo nie być, ale jakieś jego większe płaty w lesie  czy wiosenne błota... Miały się przydać. Ale przydały się niespecjalnie. Większych śniegów i błot nie napotkałem. Za to buty...

Kupione na początku tej dekady były w stanie niemal nienagannym. Na rzadkie zimowe łażenie zabierałem bowiem dotąd stare, już dość wysłużone Alpinusy (ostatecznie wskutek marudzenia żony, że wyglądam w nich jak dziad, wylądowały jakiś czas temu na śmietniku), a latem zakładałem ostatnio coś lżejszego. Te miały jeszcze długo służyć. Przy tym tempie zużywania się i mojej spadającej aktywności w górach – być może aż do śmierci. Wibram prawie nie zużyty. Od wierzchu – co najwyżej lekkie zadrapania. No mogły.

Zaczęło się po pierwszym tegorocznym spacerze. Zdziwiłem się, gdy zauważyłem, że pięknie połączona czymś gumopodobnym  z resztą buta podeszwa w jednym czy drugim miejscu jakby odstawała. Zaklei się – pomyślałem. Dla szewca to nie problem. Po drugim ze spacerów ciekaw, jak się sytuacja rozwija, obrzuciłem buty czujnym spojrzeniem. Na jednym nieszczelność wyraźnie się powiększyła. Spokojnie włożyłem w nią palec. W drugim.... Ze zdumieniem skonstatowałem, że podeszwa na pięcie już właściwie nie trzyma się reszty buta. I tylko pewnie opiece Anioła Stróża zawdzięczam, że nie skończyłem spaceru na bosaka :) Łączące mocną podeszwę z elegancką resztą buta „coś” sparciało. Da się z tym „cosiem” coś zrobić? Nawet jeśli, to w śniegu będą pewnie przeciekać. Buty wylądowały na śmietniku.

A ja pomyślałem, że to taka alegoria nieprzewidywalności życia. Wydaje nam się, że jesteśmy zabezpieczeni, że możemy być spokojni o jutro. Wystarczy jednak coś zaskakującego, choć w sumie przewidywalnego, jak ta parciejąca w bucie guma i  „mała stabilizacja” pryska jak mydlana bańka. Co pozostaje?

Tak naprawdę nawet nie nasze siły i zdrowie. Tylko to, jacy jesteśmy. W oczach Boga, który wie wszystko. Tylko Bóg może to nasze przemijające życie zamienić w szczęśliwą wieczność. Z dystansem do zapewnień o niezwykłej trwałości powinniśmy więc inwestować w to, co wcześniej czy później ulegnie zniszczeniu. Za to na serio zatroszczyć się o to, by zgromadzić sobie skarby w niebie. Gdzie mól nie zżera, rdza nie niszczy, a guma w butach nie parcieje ;-)

Miłego świętowania :-)

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6