Polskie ustawodawstwo licznymi regulacjami prawnymi sprzyja rozwodom - stwierdził 14 marca w Gnieźnie Antoni Szymański, pedagog, były senator, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Podczas wykładu w ramach VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego Szymański dodał, że społeczne i psychologiczne konsekwencje rozwodów są pomijane lub lekceważone w debacie na temat polityki rodzinnej.
W opinii byłego senatora, rozwody nie są uwzględniane w toczącej się debacie o polityce rodzinnej. - Panuje kompletna obojętność wobec tego problemu oraz przeświadczenie, że rozwody są w nowoczesnym społeczeństwie cywilizacyjną koniecznością, że tak po prostu musi być - mówił.
Szymański przytoczył statystykę rozwodów ostatniego trzydziestolecia. W roku 1980 rozwiodło się 39 tys. Polaków, w roku 2004 rozwodów było już 56 tys. Trzy lata później zjawisko to osiągnęło poziom 71 tys. - 14,7 rozwodu na 10 tys. ludności.
Stwierdził, że w Polsce konsekwencje problemu rozwodów są banalizowane. Dzięki rozwiązaniom prawnym uzyskanie rozwodu jest coraz łatwiejsze, tańsze i szybsze. - Zauważmy, że problem ten dotyczy nie tylko 70 tys. par małżeńskich, ale ich dzieci - w sumie ok. 300 tys. osób - przypomniał.
Zdaniem Szymańskiego, państwo polskie swoimi regulacjami prawnymi ułatwia dążenie do rozstania. Rodzice w separacji lub podczas rozwodu mają m.in. prawo do wliczania kosztów utrzymania dziecka do rozliczenia podatkowego. Z kolei samotne matki mają pierwszeństwo w przyjmowaniu ich dzieci do przedszkoli. Istnieje także wiele świadczeń alimentacyjnych i rodzinnych, korzystnych dla rodziców samotnie wychowujących dzieci.
"Państwo w sposób nierozważny, promując takie rozwiązania, a nie oferując ich rodzinom pełnym, popycha ludzi ku samotności" - stwierdził Szymański.
Jeszcze kilka lat temu w postępowaniu rozwodowym istniała propozycja tzw. posiedzenia pojednawczego. Wiele par po spotkaniu z sędzią decydowało się wycofać wniosek rozwodowy przed rozprawą główną. - Dziś tego rozwiązania już nie ma, rozwód uzyskuje się już na pierwszej rozprawie, ludzie często nie mogą uwierzyć, że to już koniec - mówił Szymański.
Osoby po rozwodach - na co wskazują badania - są częściej hospitalizowane, ulegają depresji, nadużywają alkoholu, mają skłonności samobójcze. - Najbardziej jednak pokrzywdzone są dzieci rozwodzących się rodziców, rozdzielone, choć przywiązane do obojga rodziców. Konsekwencje rozwodu mają wpływ na ich późniejsze życie - argumentował Szymański.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.