Przekonałem się jednak, że nic nie działa tak dołująco jak naklejka z napisem: „Zakaz narzekania”.
Jako ksiądz miewam zwyczaj dawania ludziom świętych obrazków bądź pobożnych sentencji. Niektóre z tych sentencji działają budująco, inne wręcz przeciwnie. Przekonałem się jednak, że nic nie działa tak dołująco jak naklejka z napisem: „Zakaz narzekania”. Skłonność do narzekania, czynienia innym wciąż tych samych wyrzutów, stawiania na ostrzu noża kwestii cudzych zaniedbań względem nas samych to mechanizmy, które w niektórych przypadkach niemalże doskonale synchronizują się z czynnością oddychania lub bicia serca. Jak perfekcyjni księgowi zbieramy na innych kwity i wystawiamy rachunki typu: „zostawiłeś mnie wtedy samą”, „zignorowałaś moją potrzebę” itd. Czasem zaś przychodzi ochota policzenia się z Bogiem, obwiniania Go za kwaśny bądź gorzki smak życia. „Mam ochotę zwrócić bilet wstępu do takiego świata, w którym cierpią niewinni ludzie” – wykrzykiwał doktor Rieux ze słynnej powieści „Dżuma” Alberta Camusa. Trudno sobie wyobrazić matkę, która by zapomniała o odebraniu dziecka ze żłobka albo zostawiła zapłakanego brzdąca w supermarkecie i beztrosko wróciła sama do domu. To wbrew naturze. Relacja matki do dziecka wydaje się najtrafniejszym symbolem tego, co najtrwalsze i najsolidniejsze w życiu ludzi.
Ludzie często wystawiają Bogu rachunek za cierpienie: gdzie byłeś, gdy chorowałem, gdy tonąłem w długach, gdy doznałem upokorzenia i zdrady? Czasem padają oskarżenia najwyższego kalibru: a gdzie był Bóg, gdy ludzie ginęli w komorach gazowych, gdy dzieci umierają na białaczkę albo porywane są na handel organami? Pan Bóg w takich przypadkach pokazuje krzyż swego Syna i mówi: byłem z tobą tam, gdzie ginąłeś, płakałeś, rozpaczałeś i złorzeczyłeś. Wchodziłem w twoje cierpienie, umierałem wraz z tobą, by cię pociągnąć ku zmartwychwstaniu. Utkwiła mi w pamięci modlitwa jednej kobiety w kaplicy szpitalnej na onkologii: „Panie, nie dozwól, byśmy naszą chorobę przeżywali jako karę”. Ludzie mówią: patrz, jak Bóg cię ukarał. Jeśli już, to Bóg ukarał samego siebie: za wolność przyznaną swemu stworzeniu, za zaufanie okazane naszej inteligencji i uczuciowości. Bierze na siebie skutki naszej swawoli i nonszalancji jak matka, która woli sama umrzeć, by tylko dziecko ocalało. Nawet jeśli czasem będę musiał cię skarcić lub upomnieć, pamiętaj: nigdy cię nie zostawię i nigdy nie przestanę cię kochać!
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.