Kocham złodziei

No co, nie można? Trzeba! Każdego człowieka trzeba kochać!

Oczywiście z tym tytułem to przesadziłem. Na myśl o złodziejach w moim wnętrzu (nie wiem, sercu czy wątrobie) budzą się mało przyjazne uczucia. Zdaję sobie jednak sprawę, że Chrystus chciał, byśmy kochali każdego bliźniego. Trudna sprawa. Żaden problem  kiedy chodzi o tego, kto przed laty ukradł mi z piwnicy silnik ze starej pralki. Zezłościło mnie tylko to, że miałem kłopot z naprawianiem drzwi. Gorzej z tymi, którzy gwizdnęli mi kołpaki z kół samochodu. Nie napiszę, co chciałem im wtedy zrobić, gdybym ich dorwał, ale czas i tę gorączkę szybko i skutecznie wyleczył. Jak jednak kochać na przykład takich, którzy obłowili się i ciągle obławiają na naszym wspólnym majątku? Albo dla pomnożenia swojego i tak ogromnego bogactwa nas, szarych ludzi, w znaczący sposób zubażają?

Oj, nasłuchałem się ostatnio. O przekrętach, niekorzystnych dla państwa czy gmin umowach i wielu podobnych. Nie wiem oczywiście, na ile te rzucone w rozmowach  oskarżenia były słuszne. Pewnie w świetle litery prawa wszystko i tak wyglądało w porządku, więc nikt się nie czepiał. Nasłuchałem się też o działaniach wielkich korporacji i „rekiniastej” finansjery. Tej choćby, wciągającej prostych ludzi w gry na kursach walut. I zastanawiam się, jak takich ludzi kochać? Jak kochać takich, którzy pogardzają prostaczkami, uważając ich – w sumie nie do końca bez racji – za głupich, naiwnych i za materiał do wykorzystania? Oj, Amos, o czym usłyszmy w najbliższą niedzielę w Kościele, głosił, że Bóg to widzi i będzie pamiętał. Ale jak ja mam takich kochać?

Na szczęście dla mnie to problem raczej teoretyczny. Zwyczajnie nie znam ludzi, którzy się takich grabieżczych nieuczciwości dopuszczają. Ale gdybym znał, jak powinienem się zachować? Nie podawać ręki? Odwracać głowę na ich widok? A może należałoby zwrócić im uwagę? Gdy nie poskutkuje, to i publicznie? Przepraszam, że drążę, ale gdybym na przykład bawił się w ich towarzystwie, to czy nie byłaby to forma przyzwolenia na zło? Podobnie gdybym pozwolił, by ktoś taki np. zafundował mi kolację w ekskluzywnej knajpie. Albo – przypominam, piszę o sytuacji teoretycznej  - złożył na rzecz portalu Wiara.pl jakąś darowiznę. Powinienem przyjąć? Jak w takich sytuacjach szanować człowieka, a jednocześnie nie popierać czynionego przezeń zła?

Tak, pytania te nasunęły mi się, gdy usłyszałem o wezwaniu do kochania  homoseksualistów. Kochać człowieka, potępiać zło. W teorii brzmi dobrze. Ale w praktyce? Jak nie przekroczyć granicy, poza którą jest już nie miłość, ale akceptacja zła? Jak nie dać innym powodów do zgorszenia, że się je akceptuje? Jak sensownie okazywać miłość, gdy dla grzesznika jedynym dowodem miłości byłoby twierdzenie, że nic złego się nie dzieje i tego, a nie szacunku dla niego, ode mnie się domaga?

Oj złodzieje złodzieje. Gdybyście oddali, co ukradliście i siedli w pokutnych worach, nie byłoby najmniejszego problemu z kochaniem was. Ale jeśli rozbijacie się drogimi samochodami, jachtami, helikopterami i zamykacie w swoich rezydencjach śmiejąc się z głupich i naiwnych, co pracują za 6 tysięcy złotych... Może i można was kochać, ale jak się do was przyjaźnie uśmiechać?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11