Bez wyrzeczeń się nie da

Mieszkają tu, modlą się, pracują, odpoczywają. Kłócą się ze sobą i przebaczają. Wspierają się i zaprzyjaźniają. Odnajdują swoją drogę.

Zaglądam do lodówki – prawie niczego nie ma, co u nas czasem się zdarza. Wtedy idę do kaplicy i mówię: „Panie Jezu, chciałeś mieć ten dom, więc teraz proszę, pomóż nam jakoś” – mówi Joanna Grzywacz z Trzcianki, jedna z odpowiedzialnych za Dom Miłosierdzia. Kiedyś zrobiła tak o 10.30, prosząc, by Pan Jezus rozwiązał problem do 11.00.

Asia

– O 10.59 przyjechał transport z sałatkami! Takich sytuacji jest wiele. Gdy brakuje pieniędzy na zapłacenie ogromnych rachunków, zbieramy się wszyscy w sali wspólnej i odmawiamy nowennę. I pieniądze się znajdują. To nie jest tak: och, jakoś to będzie. Owszem, ufamy w Bożą opiekę, ale dajemy też coś od siebie: modlimy się o tę Bożą pomoc. – Cud z oknami, cud z grzejnikami – Asia wymienia sytuacje, kiedy Bóg rękami darczyńców wyposaża ich dom – i to, że nigdy nie zabrakło nam chleba, którego nie kupujemy, ale dostajemy. To naprawdę Dom Bożego Miłosierdzia.

Bartek

– Przyprowadził mnie tu Bóg – mówi Bartek Kochańczyk ze Złocieńca. Odkłada na bok kule ortopedyczne – wynik wypadku w pracy. Ach, tak, bo Bartek ma pracę. A jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie miał niczego. Nawet chęci do życia. Jedynie duże stężenie alkoholu we krwi. – W dniu, w którym postanowiłem się zabić, a to nie wyszło, moja następna decyzja była taka: idę przed siebie – zaczyna swoją opowieść. – Tak jak stałem, tak ruszyłem w drogę. To był amok i tylko jedna myśl: żeby iść, choćby i za granicę. Ostatecznie trafiłem do Koszalina. Pierwsze dni spędził na ulicy, następne w schronisku św. Brata Alberta. W szpitalu na Słonecznej podjął decyzję o leczeniu. W końcu trafił do Domu Miłosierdzia.

– Przez pierwsze tygodnie rozmawiałem tu tylko z tymi, z którymi musiałem. Po dwóch miesiącach zdecydowałem się na spowiedź świętą. Dlaczego tak długo z tym zwlekałem? – zastanawia się Bartek. – Nie chodzi o to, że przez 13 lat nie byłem u spowiedzi, a w kościele przez 10. Byłem przekonany, że Bóg nie wybaczy mi tego, że chciałem się zabić. Gdy podczas spowiedzi usłyszałem, że Bóg jest miłosierny i odpuszcza mi grzechy, poczułem, że z pleców spadł mi ogromny kamień. Od tej pory zacząłem się podnosić, na ulicy przestałem przemykać z pochyloną głową. Parę miesięcy później dotarło do niego, że jego problem z alkoholem zniknął. – Pan Bóg to ode mnie zabrał. Bóg działa bardzo mocno – przekonuje Bartek – tu jest pełno podobnych historii. To mnie bardzo umacnia. Już dawno mógłbym odejść na swoje, ale pokochałem ten dom. Jest mój.

Sielanka? Wcale. Jest regulamin dnia, są zasady, praca, dyżury, mało miejsca na odosobnienie, prywatność. Czasem trzeba zacisnąć zęby i powiedzieć „zgoda”, gdy odpowiedzialni domu mówią: „Nie jesteś jeszcze dość silny, by pojechać do rodziny na święta”. – Wojsko mam za sobą, więc dyscyplina nie jest mi obca. To ważne, bo są tutaj sytuacje, w których trzeba się umieć podporządkować – przyznaje Bartek. Ale tak naprawdę to nie ludzie go wychowują. – Jedynym wychowawcą tutaj jest Pan Jezus. Zmienia nas przez modlitwę. W wakacje pracowałem na budowie. Wpadała mi czasem myśl: o, zarabiam, wyprowadzę się, skoczę na piwo – mówi, świadomy, że na jednej butelce by się nie skończyło. – Poszedłem do kaplicy, pomodliłem się i te pomysły odeszły. Owszem, myślę jeszcze o wyprowadzce, ale o piwie już nie.

Bartek obecnie jest wolontariuszem Domu Miłosierdzia. Rozpoczął roczną naukę jako terapeuta uzależnień. Ma łatwość nawiązywania kontaktów. – Kiedyś się wszystkiego bałem. Zmieniłem się. Ludzie otwierają się przede mną, a ja przed nimi. To jest siła Boża.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11