Mówią: szach

Niewielka salka w siedzibie Caritas Polska przy ul. Okopowej. W skoroszycie na półce teczka pełna „piciorysów”, na ścianie krzyż, obok buzuje czajnik z herbatą. Przy stole ci, którzy chcieliby zacząć normalnie żyć. Nie jak bezdomni.

Maciek przyjechał z kujawsko-pomorskiego. W Warszawie jest trzeci rok, ale domu nie ma już od szesnastu lat. Zrzekł się go za namową rodzeństwa. Głupi był. Pić zaczął i pił pół życia – czasem wszystko, co było pod ręką i miało choć trochę alkoholu. Poznał kobietę, ale przez nią wrócił do picia.

Wiosną po raz ostatni „stłukł kieliszek”, po dwumiesięcznym detoksie na Kolskiej. Mówi, że da radę. – Większość tak nie mówi. Czasem im brakuje wiary w siebie – mówi Janusz Sukiennik, autor nowatorskiego projektu, który ma pomóc bezdomnym wrócić do normalnego życia. Do pracy, trwałej trzeźwości, sąsiadów, ambicji, planowania dnia, tygodnia, kolejnego roku...

Spójrz w lustro

Bezdomny wygląda jak ty, ma te same pragnienia, można go nie rozpoznać na ulicy, może ma bardziej smutne oczy, bo bezdomność to wielki smutek i lęk. Bezdomność to także poczucie braku zakorzenienia, braku relacji z rodziną, sąsiadami, miejscem, historią. W Polsce może być ich nawet 300 tysięcy: także kobiet i dzieci. W Warszawie sporo wśród nich młodych, nawet nastolatków. Po wielu z nich bezdomności prawie nie widać. W schronisku wytrzymać nie mogą. Żyją więc na działkach, klatkach schodowych, czasem w krzakach, po to, żeby uniknąć zakazu picia alkoholu w schronisku. Poza wszelkimi standardami życiowymi, odrzuceni, na marginesie. – Wyjście z tego stanu jest prawie niemożliwe. Na pewno nie o własnych siłach – podkreśla J. Sukiennik.

Zeszłej zimy spotkał dwóch młodych bezdomnych chłopaków, którzy zgarniali śnieg w jednej z placówek Caritas. Jeden miał dziesięcioro braci i sióstr. Większości nie znał, bo tak jak on trafiali do domów dziecka na Śląsku. Drugi z mężczyzn, 27-latek od dłuższego czasu mieszkał w schronisku dla bezdomnych na Żytniej. – Widziałem w ich oczach jeszcze nadzieję, że uda im się odmienić los. Wtedy uświadomiłem sobie, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Za rok może być za późno – mówi autor programu.

Z rodziną pod mostem

Dotychczas w Polsce brakowało spójnego programu wychodzenia z bezdomności, który miałby również charakter prewencyjny. Większość miała charakter opiekuńczy, ale nie dawała nadziei na dłużej. W schroniskach, które przepełniają się zimą, utrwala się jeszcze ten syndrom: niewiele się wymaga i nie mobilizuje do zmiany życia. Nie było też oferty dla osób zagrożonych bezdomnością, tych, które już jedną nogą się w niej znalazły. Żeby pomóc im się zatrzymać i odwrócić proces pogrążania się w dramatycznej formie wykluczenia społecznego. – Słyszałem historie, przed którymi można już tylko w ciszy uklęknąć. O mieszkaniu pod mostem w Rzymie, z całą rodziną, przez 3–4 lata. Gdy poszliśmy razem na kręgle, ktoś się niemal rozpłakał, mówiąc, że tego nie zapomni, bo po raz pierwszy w życiu bawił się z przyjaciółmi i nie pił – mówi J. Sukiennik.

Boją się, że wrócą do picia. Lękiem napawa sama myśl o alkoholu, nie mówiąc o widoku piwa niesionego przez kelnerkę do sąsiedniego stolika. Dlatego świętują jubileusze abstynencji, jak rocznicę niepodległości... na pizzy, z lemoniadą. Stąd pomysł stworzenia długofalowego programu formacyjnego dla osób zagrożonych chroniczną bezdomnością. Grupa oparta na terapeutycznych wspólnotach samopomocowych, nadzorowanych przez psychologa i przygotowanego pracownika socjalnego, który uwzględni indywidualną sytuację każdego uczestnika. Z dyskretnym towarzyszeniem znającego problem bezdomności duszpasterza. A potem jeszcze konsekwentnie monitorowany po rozpoczęciu samodzielnego życia przez uczestników.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11