Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.- abp Alfons Nossol
84. Jezus się modli
Trwają wakacje. Byłem z ministrantami w Krościenku. Siedzę z nimi nad Dunajcem. W ręce i w myślach różaniec. Słyszę, jak dzieci się bawią. Głosy są coraz bliżej. Nagle wszystko ucichło. Obejrzałem się. Któroś z nich zauważyło, że się modlę. Paluszek na buzi i wycofują się. Po kilku minutach znowu się obejrzałem, bo poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Faktycznie, z oddali, niepostrzeżenie przyglądał mi się jeden z najmłodszych chłopców. Zrobiło mi się jakoś nieswojo, bo uświadomiłem sobie, że jestem w tym momencie mistrzem modlitwy dla tego dziecka. A przecież z mojej strony to żadne mistrzostwo. Różańcowe myśli pobiegły w nieco inną stronę, niż każą tajemnice. Uświadomiłem sobie, że Apostołowie obserwowali modlącego się Mistrza, jak ów chłopiec mnie. Tyle, że oni byli u samych źródeł modlitwy…
A Jezus - Boży Syn, ale i człowiek prawdziwy - też musiał uczyć się modlitwy. Dziwnie to brzmi: Jezus uczył się modlitwy… Najpierw od Matki. Bo tak zwykle bywa w życiu dziecka. Od Niej mógł się nauczyć tego, co Ewangelista wypowiedział krótkim zdaniem: “A Maryja zachowywała te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). A potem uczył się modlitwy ludu - poprzez rytm szabatów (Łk 4, 16) i świąt (J 5, 1), poprzez słowa i pieśni Izraela. Boży Syn uczył się ludzkiego wymiaru modlitwy, ale płynęła ona z głębszego źródła, którego był świadom: “Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). To początek objawienia człowiekowi nowego rodzaju modlitwy. Nowego nie w znaczeniu nowej formuły - ale zupełnie nowej, innej, nie przeczuwanej jakości. To modlitwa synowska, dziecięca. Najpierw przeżywana przez Jezusa, Boga-Człowieka, a później zaszczepiona wszystkim, którzy tylko zechcą w tę modlitwę się włączyć.
Obserwowali uczniowie modlącego się Mistrza. A nieraz całe noce spędzał na modlitwie, nad ranem przychodząc do swoich (Łk 6, 12). Wracał pełen niezwykłej energii. Zanim objawił swe posłannictwo, na modlitwie umocnionej postem spędził 40 dni. A potem Ewangelista przedstawia Go modlącego się: podczas chrztu nad Jordanem (Łk 3, 21), przed wyborem apostołów (Łk 6, 12), przed postawieniem uczniom decydującego pytania o wiarę (Łk 9, 18), przed Przemienieniem na górze Tabor (Łk 9, 28), przed rozmnożeniem chleba (Łk 9, 16), po powrocie siedemdziesięciu dwóch wysłanników (Łk 10, 21), przed wywołaniem Łazarza z grobu (J 11, 41n). To tylko migawki. Ale i te okruchy pozwalają dostrzec i zrozumieć, jak wielką siłą, a zarazem jak nieodpartą potrzebą jest dla człowieka modlitwa. Dla każdego człowieka.
Modlący się Jezus - to nie tylko wzór modlitwy, nie tylko Mistrz, na którym można się wzorować. Syn Boży stał się człowiekiem, aby swoim braciom i siostrom otworzyć drogę ku wieczności, ku zbawieniu, ku pełni życia i doskonałości istnienia. W Jego modlitwę wpisują się zatem wszystkie wołania, prośby, uwielbienia, dziękczynienia, nadzieje, jakie ludzie wszystkich czasów ku Bogu kierowali i kierują. Ewangeliści przedstawiają Jezusa w czasie modlitwy szczególnej i zupełnie wyjątkowej. To modlitwa w przeddzień krzyżowej śmierci. Modlitwa tak pełna lęku i trwogi, że wyciskająca krwawy pot z Jezusa (Łk 22, 39nn). A chwile takiego lęku i trwogi zdarzają się w życiu każdego człowieka. Chwile, w których żadnych ziemskich i ludzkich perspektyw już nie ma. Jezus się modli… W Jego pełnej trwogi modlitwie dźwięczą wszystkie modlitwy ludzi, dla których ziemskiego rozwiązania już nie ma. Jezus modli się także na krzyżu - krótkimi, oszczędnymi słowami może wypowiedzieć to, co przeżywa. Na więcej słów sił brakło. Ale też modlitwa to nie tylko słowa. Cierpienie stało się modlitwą. W cierpienie Jezusowego Krzyża wpisane są cierpienia wszystkich ludzi. I stają się modlitwą. I szczęśliwy ten, kto w chwili swego krzyża odnajdzie Krzyż Jezusa. Nawet wtedy, gdy - jak Jezus - gotów jest wołać w milczące niebo: “Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił!” (Mt 27, 46). To wołanie z granicy rozpaczy też jest modlitwą. Bardzo ludzką modlitwą. O tej dramatycznej modlitwie Zbawiciela pisze autor Listu do Hebrajczyków: “On za dni swego ciała słał prośby i błagania, głośno wołając ze łzami, do władnego wybawić go ze śmierci, i został wysłuchany w swej uległości…” (Hbr 5, 7). Bóg wysłuchuje także wtedy, gdy niebo - jak w Wielki Piątek - staje się ciemne i głuche. Wysłuchuje i obdarza bardziej, niż człowiek mógłby oczekiwać.
A chrześcijanin powinien biorąc do ręki Ewangelię, kontemplować modlącego się Jezusa. To niezwykła lekcja człowieczeństwa.
Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2598 - 2606.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wyklucza ona subordynacjonistyczną interpretację monarchii Ojca.
Potrzebuje też materiałów odnośnie do tego, jak prowadzić duszpasterstwo,
Papież podczas rozważania przed niedzielną modlitwą Anioł Pański.
Pielgrzymka na Bliski Wschód przyniosła odpowiedzi na wiele pytań, które zadawali sobie watykaniści.
Co roku sprzedaje się w setkach tysięcy egzemplarzy. Tendencja wzrostowa trwa już od 5 lat.