Czyż nadz poptzedni minister zdrowia nie miał zamiaru promować naprotechnologii i zabronić (finansowania) in vitro? To ile dzieci urpdziło się w ciągu 3 lat rządów PiSu dzięki DIAGNOSTYCE (bo tym jest naprologia) naprologii a ile dzięki in vitro? Naprologia bezpłodnych z wielu przyczyn też nie uleczy.
Dlaczego środowiska pro-life znów uciekają się do kłamstwa? "Naprotechnologia" nie jest wcale niedostatecznie promowana, każda para starająca się o potomstwo z invitro musi najpierw przejść pełną procedurę stosowaną w naprotechnologii. Bez tego nie da się zakwalifikować do programu zapłodnienia pozaustrojowego. Słowem, do invitro przechodzą tylko ci, którym naprotechnologia nie była w stanie pomóc. Oczywiście, doceniam starania na rzecz obrony godności ludzkiej, ale uciekanie się do kłamstwa nie przyczyni się do poprawy sytuacji.
Krótko i zwięźle: Moralna ocena in vitro przedstawiona jest w liście rzecz jasna z perspektywy nauczania Kościoła katolickiego, warto w tym kontekście wspomnieć, ze zdecydowana większość innych wyznań (zbory protestanckie, judaizm, islam) uznaje in vitro za metodę godziwą. Po drugie, jesli przyjmiemy definicję iż leczeniem są metody prowadzące do wyleczenia pacjenta, a nie znoszace skutek choroby, to naprotechnologia również leczeniem nie jest. Chyba ze poprzestaniemy na samym modelu creightona i obserwacji cyklu.
Czy gdyby przygotowywany był tylko jeden zarodek i nie było procedury zamrażania to stanowisko Kościoła byłoby inne? Nie jestem pewna czy sam akt naturalnego zapłodnienia jest taki istotny (nie zawsze jest piękny, a dziecko bez względu na to jak do tego doszło zawsze jest cudem). Może udałoby się tak dostosować procedury, żeby mogły być dopuszczone przez Kościół...
Stanowisko Kościoła nie byłoby inne, bo tutaj chodzi o sam fakt poczęcia dziecka w probówce jako niegodziwy. Również niegodziwe jest pozyskiwanie materiału do zapłodnienia. To, że nie zawsze naturalne poczęcie odbywa się w godny sposób (np. gwałty itp.), nie może usprawiedliwiać innej niegodziwości.
Poczytaj sobie w takim razie jak pobiera się nasienie mężczyzny w naprotechnologii. Metoda jeszcze bardziej uwłaczająca godności, niż masturbacja, którą stosuje się przy in vitro. Faryzeizm w czystej postaci.
Nie. Poza modelem creightona (model obserwacji cyklu) lekarze napro stosują konwencjonalne leczenie hormonalne. Działanie tych leków polega na stymulacji jajeczkowania w danym cyklu. W kolejnym cyklu bez leków stan pacjentki jest analogiczny jak przed leczeniem tzn efekt terapeutyczny nie utrzymuje sie ani nie prowadzi do wyleczenia. W związku z tym zarzut iż to on vitro "omija" problem, a napro go leczy jest, wybaczcie Państwo, śmieszny.
W napro nie stosuje się niczego, czego nie stosuje się przy in vitro. Każdy kandydat do in vitro musi najpierw przejść przez naturalne metody, hormony, jeśli to konieczne udrożnienie jajowodów. Po tym przechodzi się inseminacje, a jeśli one zawiodą, to wtedy dopiero robi się zapłodnienie pozaustrojowe. Naprotechnologia zatrzymuje się na obserwacji i hormonach. Nie jest w stanie pomóc żadnej z par, która musi przejść in vitro.