Chyba Kościół coś zaniedbał, skoro są ludzie często praktykujący, którzy myślą, że można pogodzić wiarę w Boga z chodzeniem do wróżek (lub np. znachorów, homeopatów, bioenergotrapeutów itp.)
Czemu piszesz, że Kościół coś zaniedbał? A nie przyszło Ci Aniu do głowy, że katolik będący w wieku rozeznania, tj. po 7.roku życia jest sam zobowiązany do świadomego rozwijania swojej wiary? W czasach dostępu do darmowego katechizmu, Pisma Świętego i nieskończonej ilości materiałów katolickich w sieci jest to naprawdę proste. A jeśli ktoś nie korzysta z tego, mówimy o ignorancji zawinionej. No już przestańcie ludziska winić Kościół za wszystkie grzechy świata.
A nie zauważyłeś, że wszyscy, nawet ateiści, znając naukę moralną Kościoła, dotyczącą seksualności, a tu mamy przypadek, że praktykujący katolicy nie znają pierwszego przykazania. Nie winię Kościoła, tylko chciałabym nie być uważana za ostanią nawiedzoną, gdy mówię chodzącym do kościoła koleżankom z pracy, że takie rzeczy to grzech. Podobnie jest z piątkową wstrzemięźliwością od pokarmów mięsnych, w moim otoczeniu tylko w mojej rodzinie jest praktykowana, bo nikt o tym w życiu nie słyszał. Ręce mi opadają, bo jak to możliwe, że ludzie chodzący do kościola nie znaja nauki Koscioła.
Aniu, wydaje mi się, że swego czasu i ludzie kościoła nie wiedzieli jak "ugryżć" temat bioenergoterapii. Przecież często udostępniano salki katechetyczne czy nawet w kościołach odbywały się z spotkania z tzw.uzdrowicielami. Więc nie dziwi, że wierzący mają z tym problem; sama mając małe dzieci podawałam im leki homeopatyczne, które polecała bliska i zaufana pediatra. Obie nie miałyśmy w tym rozeznania. Itd. Horoskopy jako młoda osoba czytałam, ale nigdy w nie nie wierzyłam, znudziły mi się z czasem; podobnie śmiałyśmy się przepowiedni cyganki na ulicy. Koło mnie mieszkała pani, która była bioenergoterapeutką. Zjeżdżało do niej mnóstwo ludzi po pomoc. Prosta kobieta, nie umiała nikomu odmówić; w rozmowie z nami mówiła, że dziękuje Bogu za ten dar i była przekonana, że skoro darmo dostała musi darmo się tym dzielić. Kto z nas wówczas, 25 lat temu myślał, że to zła droga i nie pochodzi od Boga? Który z księży, wówczas" mówił na kazaniach o takich zagrożeniach?
Swego czasu Haris był zapraszamy do kościołów i dopiero kiedy kazał wynieść Najświętszy Sakrament z kościoła bo mu przeszkadza w "uzdrawianiu" ktoś się obudził i zaczął mówić jakimi "nogami" posługuje się ów "uzdrawiacz" wcześniej nikt tego nie widział łącznie z księżmi. Tak samo teraz bagatelizowane są zagrożenia typu drzewko szczęścia, horoskopy, wróżby, poświęcone demonom maski z Afryki itp.
@gosc: Wiara w magiczną moc drzewka szczęścia to bałwochwalstwo, ale wiara w to, że postawione na półce obok "poświęconej demonom maski z Afryki" dla ozdoby samo z siebie stwarza jakieś duchowe zagrożenie, to również bałwochwalstwo. To są rzeczy, źródłem zagrożenia duchowego są zaś nie rzeczy, a grzech. Wiara w nadprzyrodzoną moc przedmiotu - czy to dobrą czy złą jest zawsze bałwochwalstwem.
@Gość - prozaiczny przykład - nóż kuchenny. Czy ejst zły bo można nim zabić, czy tez jest dobry bo można nim przygotować posiłek? Maska afrykańska nei jest ani dobra, ani zła. To my jej nadajmy jakieś znaczenie i jak wierzymy w afrykańskie złe bóstwa, to pewnie maska je w jakiś sposób je wyrażające będzie symbolizować zagrożenie. Ale czy katolik powinien w takie bóstwa wierzyć? Horoskop sam z siebie jest bzdurą, często zresztą wymyśloną przez tego, kto czerpie z niego pieniądze. Problemem jest uwierzenie w zapisy horoskopu, czy np lęk przed przeczytaniem horoskopu. Uzdrawiacze, ba sense przed telewizorem i przekazywanie "energii" są przecież podobne do współczesnych uzdrawiaczy w różnych wspólnotach, a drzewka "szczęścia" do różnych świętych obrazków na specjalne okazje
@gosc: "Trzymanie takich rzeczy "na ozdobę" jest grzechem". Otóż nie jest, przynajmniej wg Kościoła Katolickiego. Kościół nie nawołuje jakoś do likwidacji muzeów etnograficznych. Nic w tym zresztą dziwnego bo już św. Paweł twierdził że jedyne co może być złego w jedzeniu mięsa ofiarowanego bożkom, to ew. zgorszenie innych, mniej świadomych ludzi, którzy uznawali to za grzech. Zalecał więc nie pytać skąd jest mięso i już. Poczytaj trochę katechizmu, możesz się zdziwić.
Tak dla porządku znachor znachorowi nie równy. Jeżeli odprawia jakieś hokus-pokus, to jest to bałwochwalstwo, ale jeżeli to chiropraktyk to wizyta u nie go może być nierozsądna ze względów medycznych, ale bałwochwalstwem nie jest.
"znachorów, homeopatów" ale wyliczanka. Jak pisze ksiądz Norkowski homeopatia jest dobra http://www.lekarzehomeopaci.pl/nauka/publikacje/109-historia-homeopatii-w-watykanie-dr-n-med-jacek-norkowski-op
Akurat jeżeli chodzi o absurdalność założeń homeopatii, to rzadko się zdarza by metoda medycyny niekonwencjonalnej została tak dobrze przebadana - w przypadku homeopatii brak jakiejkolwiek skuteczności został udowodniony ponad wszelką wątpliwość i nawet opinia papieża tego nie zmieni (jako, że jest to sprawa medycyny, a nie wiary czy moralności).
Ale wróże i wróżki wróżący na wizji w nocy z soboty na niedzielę mają się chyba całkiem nieźle. Zdarzyło mi się kiedy kiedyś obserwować taki kanał i nie mogłam się nadziwić zarówno wróżącym jak i korzystających. No, może bardziej byłam przerażona niż zdziwiona ...
Ok, więc jak to jest z tym podawaniem ręki przez próg, czy na krzyż (choćby podczas znaku pokoju)? A jak do tych badań ma sie 13 albo co "gorsza" 13 piątek? Albo czarny kot?
A tak przy okazji jak ma sie wiara w różne "cudowne" modlitwy?
Bo to zjawisko ma dwa końce, że tak powiem. Pierwszy to ludzie, którzy postępują w myśl zasady Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek i nie opuszczą niedzielnej Mszy, ale i pod drabiną nie przejdą. Na drugim końcu są ci którzy wierzą w "specjalne" modlitwy i skupiają się głównie na tym by przypadkiem nie usłyszeć jakiejś rockowej, czy nie trzymać w domu jakiegoś "drzewka szczęścia" piosenki bo ich ukryta moc otworzy diabłu "furtkę". Jedno i drugie to bałwochwalstwo. A co do homeopatii to jest to przede wszystkim bezbrzeżna głupota porównywalna jedynie z teorią łaskiej Ziemi.
To zjawisko wcale nie dziwi. Demografowie mówią, że czeka nas regres religijności, będzie ona wzrastać (ilość ateistów będzie spadać), ale będzie ona coraz bardziej "emocjonalna" i nastawiona na "cuda". 10-20 lat temu ludzie wierzący czytali horoskopy i chodzili do wróżki, dziś wiedzą, że to grzech, ale pustkę po tych praktykach przeniesiono na "chrześcijańskie bałwochwalstwo". Zamiast amuletu niby wierzący noszą medalik, który ma "moc ochronić" przed złem. Nie wiara, nie modlitwa, nie Bóg, tylko medalik ma moc. Tak samo wszystkie "cudowne" wody, chusteczki z miejsc takich jak Medjugorie, to te przedmioty mają mieć "moc". Dochodzi do tego "magiczne" pojmowanie modlitwy i sakramentów. Wiele razy słyszałem z ust osób wierzących, że trzeba mieć ślub kościelny, a nie cywilny, bo tylko ślub kościelny będzie trwały. Nie uwzględnia się osobistego wysiłku małżonków, zwyczajnie rytuał odprawiony w kościele ma mieć magiczną moc trwałości małżeństwa. Podobnie modlitwa. "Odmów taką modlitwę, to będziesz, mieć szczęście", wezwania do świętych niczym nie różnią się od zaklęć, święty Antoni ma na zawołanie znaleźć klucze, a Krzysztof sprawi, że auto się nie popsuje. No i wiara w niemalże boską moc demonów, które wszędzie czają się na ludzi, a to demon mieszka w pamiątce z Afryki, w sali gdzie uprawia się jogę, oraz na koncercie rockowym. Dochodzi do absurdu, że ludzie wierzący boją się przedmiotu, bo tam może być zaklęty demon, niczym w bajce o Alladynie.
Fakt ze nie pojmujesz sposobu działania świata duchowego nie oznacza ze ów świat nie ma wpływu na twoje życie. Najlepsza taktyka staną to ukrycie się sprawienie ze ludzie zapomną o jego istnieniu i przestaną wierzyć. Najlepiej o tym wypowiadają się osoby mające z tym doczynienia na codzień księża egzorcysci. To prawda. Tylko Bóg ma moc sprawcza, nie zaś "cudowne" przednioty. Jednak dla naszej ludzkiej natury Bóg sam żyła nam przedmioty pomagające nam wierzyć i modlić się. Por. Cudowny Obraz Jezusa Milosiernego czy np Szkaplerz NMP z góry Karmel. To nie są talizmany. To przedmioty mające nam przypominać o naszej więzi z Maryja i z Bogiem. Podobnie jak obrączka przypominać nam ma o naszej miłości i przynależności do współmałżonka.
Poważnie? Wystarczy wrzucenie zapytania o cudowny medalik czy cudowny obrazek w internet i zobaczysz jak wielu katolików uważa, że istnieją tzw. cudowne przedmioty, które ich chronią. O specjalizowanych modlitwach nawet nie warto wspominać.
A ja bym uważał na tych egzorcystów co się tak chętnie wypowiadają. Swego czasu przestrzegał przed tym zjawiskiem również bp. Jędraszewski. To są księża uprawnieni do określonej posługi, ale nie znaczy to, że są ekspertami od każdej formy działania złego ducha. Dla przykładu o tym jak działają pokusy u alkoholika lepiej wypowiedziałby się zapewne psycholog. Nie mówi on wprost o diable, ale pośrednio omawia jego działanie.
Jako osoba duchowna mam pojęcie zarówno o sposobie działania świata duchowego jak również o osobach, które "lansują się" na egzorcystów. Tak się składa, że każdy ksiądz zna definicję opętania i wie kiedy można odprawić egzorcyzm. W przypadku opętania pozornego, gdy nie mamy do czynienia z realną obecnością złego ducha odmawia się zwykłą modlitwę, która też jest egzorcyzmem, którą może odmówić każda osoba wierząca. Jest wielu kapłanów, którzy grzeszą pychą marząc o sławie "pogromcy demonów". Tymczasem zasady są jasne i określone, zakładają też ścisłą współpracę kapłana z lekarzami. Przypadki, o których mówi się potocznie, że "egzorcysta komuś pomógł" nie mają wiele wspólnego z opętaniem. Mówiąc językiem medycyny jest to placebo. Prawdziwe przypadki są bardzo rzadkie i nie mają nic wspólnego z wróżbami, zabawami w duchy, czy Harrym Potterem, jak czasem próbują wmawiać niektórzy kapłani pragnący mienić się egzorcystami.
Do DD: myli się ksiądz w kwestii egzorcyzmów. Nie ma czegoś takiego jak oficjalna definicja opętania, wystarczy przeczytać wprowadzenie do obrzędu egzorcyzmów (zarówno nowe jak i stare wydanie). Obrzędy wyraźnie mówią tylko o pewnych symptomach, które mają pomóc stwierdzić czy doszło do opętania czy nie. Potem potrzebna jest weryfikacja poprzez modlitwe. Uczą o tym na 5 roku w seminarium. Więc albo drogi DD nie jesteś osobą duchowna albo przespałeś kilka wykładów.
Uczą też tego na drugim roku seminarium w ramach wykładu z psychologii. Tam masz medyczną definicję opętania jako jednostki chorobowej. Ale jak się zapomni nauki z lat wcześniejszych, to potem się też zapomina, że zgodnie z zaleceniami (nagminnie ignorowanymi) nie rozpoczyna się egzorcyzmu bez diagnozy lekarza. Mógłbym jeszcze wspomnieć kto i w jakich okolicznościach wprowadził te zalecenia, ale podejrzewam że to wiesz.
to nie jest absurd, wiara jest bardzo delikatnym darem , nie upada gwałtownie , podlega erozji , na koncu procesu zostaje czlowiek ktory chodzi z przyzwyczajenia , na wszelki wyapdek do Kosciola .Maski w tym tez pomagaja, joga z swoimi medytacjami tez.Zadne z nich nie odrywa od Boga od razu , mozna powiedziec rozpuszcza nic wiazaca nas z Panem Bogiem.
Joga jako ćwiczenie fizyczne jest co najwyżej niebezpieczna dla zdrowia fizycznego. Ale joga w której celem jest uwalniania jakiś energii, czy inne bzdury staje sie bałwochwalstwem.
"Co więcej, osoby uczestniczące w praktykach religijnych kilka razy w tygodniu nawet nieco częściej niż pozostałe przyznają, że chociaż raz skorzystały z usług wróżki lub wróża (23 proc. wskazań)" Ciekawa jestem, jak było postawione pytanie, bo może skorzystanie z usług wróżki miało miejsce PRZED nawróceniem? A to całkowicie zmienia postać rzeczy. Wielokrotnie spotkałam takich ludzi. A druga sprawa - nie wierzę w te wyniki. Raczej powiedziałabym, że nie każdy się przyzna otwarcie do swojego podejścia do wróżki, horoskopów, talizmanów itp. Bo jeśli odpowiadający się nimi kompletnie nie przejmują (tak w wynikach), to po co tracą czas na ich szukanie i czytanie? A kto wykupuje znaki runiczne, nosi pierścienie atlantów i inne cudactwa? A jeśli tak mało osób korzysta z wróżek, to co robi te kilkadziesiąt tysięcy działalności gospodarczych zajmujących się wróżbiarstwem, jasnowidzeniem, psychotroniką itp., które są zarejestrowane w CEiDG?
"86 proc. nie posiada talizmanu, tylko 5 proc. przyznaje, że ma przedmiot, ..." to razem dopiero 91% A gdzie pozostałe 9%? Przy tak skonstruowanym pytaniu nie może być tej luki. Dziwne te badania. Ich profesjonalizm budzi moje wątpliwości...
Uprzejmie informuję,że te zabobony przezywają renesans. Nie tak dawno pisarka Nurowska poinformowała ,że zrobi laleczkę woodoo i będzie wbijać szpilki na intencję Piotrowicza. Jej równie oświecona koleżanka reżyserka Holland nadmieniała ,że tym sposobem pozbawiła już życia 2 osoby.
Horoskop sam z siebie jest bzdurą, często zresztą wymyśloną przez tego, kto czerpie z niego pieniądze. Problemem jest uwierzenie w zapisy horoskopu, czy np lęk przed przeczytaniem horoskopu.
Uzdrawiacze, ba sense przed telewizorem i przekazywanie "energii" są przecież podobne do współczesnych uzdrawiaczy w różnych wspólnotach, a drzewka "szczęścia" do różnych świętych obrazków na specjalne okazje
A jak do tych badań ma sie 13 albo co "gorsza" 13 piątek? Albo czarny kot?
A tak przy okazji jak ma sie wiara w różne "cudowne" modlitwy?
Wystarczy wrzucenie zapytania o cudowny medalik czy cudowny obrazek w internet i zobaczysz jak wielu katolików uważa, że istnieją tzw. cudowne przedmioty, które ich chronią.
O specjalizowanych modlitwach nawet nie warto wspominać.