Wstrzymanie się od stosunków seksualnych ma być warunkiem uprawniającym do Komunii świętej? To już nie jest grzechem zawarcie kolejnego związku po rozwodzie, czyli załamanie przysięgi małżeńskiej i życie z innym partnerem w czasie trwania ważnego małżeństwa sakramentalnego? Jedynym grzechem drugiego związku po rozwodzie jest wyłącznie współżycie seksualne? Może biskupi nie wiedzą - jako celibatariusze - że małżeństwo to nie tylko seks, ale więź duchowa, psychiczna, emocjonalna i materialna, czyli to wszystko co składa się na wspólnotę małżeńską. I to wspólne życie bez sakramentu małżeństwa nie jest już żadnym grzechem?
Robert, pytasz skąd mieliby to wiedzieć. Ot. chociażby a tekstu przysięgi małżeńskiej, która obejmuje miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz nieopuszczenie aż do śmierci. A nie tylko niespanie z kimś innym. Małżonek, który zamieszka z nowym partnerem nawet w "białym związku ", dalej lamie przysięgę małżeńską we wszystkich czterech aspektach. Psu na budę taka pseudoczystość.
Chciałbym zwrócić uwagę na Komunię duchową, że nie jest to jakaś rzeczywistość bajkowa. To prawdziwe, choć nie substancjalne zjednoczenie duszy z Chrystusem. Wierzę, że On przychodzi do duszy na nasze zaproszenie, że udziela łask. Logicznym warunkiem takiego zjednoczenia jest czystość duszy, czyli stan łaski uświęcającej lub żal doskonały, albo usilna próba wzbudzenia takiego żalu. Żal zakłada i nakazuje poprawę. Jeśli żyję w permanentnym stanie grzechu ciężkiego i nie jestem zdecydowany na poprawę, jak mogę zapraszać Pana Jezusa do swego serca, gdy Go jednocześnie stamtąd brutalnie wyrzucam przez grzech czy też przez decyzję, że za chwilę go popełnię? Taka Komunia duchowa w permanentnym stanie grzechu ciężkiego może uśpić sumienie, gdy myślę i wprawiam się w błogi nastrój, że Pan przychodzi do mnie. Stąd niedaleko do myśli, że Jemu mój grzech nie przeszkadza, gdy tymczasem biczuję Go i krzyżuję w swym sercu. Proszę o ewentualne sprostowanie, jeżeli coś napisałem niezgodnego z wiarą.
"Nie ma zmiany doktrynalnej ani zmiany nauczania Kościoła w sprawie małżeństw niesakramentalnych, ale jest to zmiana duszpasterstwa." Ej, chyba kogoś lekko oszukujemy, ale jeszcze nie wiadomo kogo...
Zaraz. Na wszystkich szczeblach edukacji religijnej (katecheza, Oaza, formacja parafialna) mówiono nam, że warunki przystępowania do Komunii duchowej są identyczne jak do Komunii sakramentalnej. Czyli stan laski uświęcającej. Naraz okazuje się, że wręcz przeciwnie, a cudzołożników zachęca się do Komunii duchowej. Po drugie, w nowym dokumencie jest powiedziane wprost, że "trzeba rozeznać, czy osoby żyjące w nieuregulowanych związkach zachowują wierność", zatem wierność w nowym niesakramentalnym związku jest cnotą, a powrót do małżonka sakramentalnego byłby niewiernością, Zatem powrót do małżonka sakramentalnego byłby grzechem. Zawsze uczono, że uparte trwanie w grzechu ciężkim jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu, który nie będzie odpuszczony ani w życiu tym, a przyszłym. A tu jednak okazuje się, że można grzeszyć, byle trwać w wierności grzechowi. Czy tylko ja mam wrażenie, że robi się nas w wałek?
Rzeczywistość wygląda przecież zupełnie inaczej. Czy Maria i Józef żyli w sakramentalnym związku coś mi się wydaje te teoryjki kościelne będą w przyszłości coraz mniej przestrzegane. Na te małżeństwo ma wpływ nie tylko religia ale przede wszystkim warunki społeczne, socjalne i dobrobyt. Patriarchat w rodzinie nawet w tej bogobojnej Polsce też już pomału wymiera i tu musi się kościół otworzyć na tych wszystkich których dzisiaj wyklucza. Ale jak kościoły będą coraz mniej pełne przyjdzie czas na refleksję, to może być jednak za późno.
Nie ma zmiany? To dlaczego w dokumencie nie napisano tego wprost?