"Jeśli to drugie, to aplikujemy sakrament i na tym się kończy." Sakramentu nie da się "aplikować"! Sakramentu można udzielić tylko temu, kto świadomie z wiarą i pokorą go przyjmuje. "Aplikowanie" sakramentu, to jego profanacja.
Myślę ,że samo podejście do życia w wierze , nie wymaga aż tak obfitego intelektualizowania. Prawdopodobnie tutaj wystąpił błąd.
Wiarę przekazujemy z ust do ust , czyli świadek Chrystusa mówi o Chrystusie w swoim życiu. Widzimy świadka , jego życie jest potwierdzeniem tego co gada.
Ludzie młodzi są bardzo czuli na fałsz. Nie są jeszcze tak zmanierowani. Jest też grupa, która nie jest zainteresowana Panem Bogiem.
Nie ma takiej ludzkiej siły i sposobu , by kogoś zmuszać, jak on nie chce.
Jest jednak moc Ducha Świętego, który przychodzi , kiedy chce i jak chce.
Nic nie pamiętam z mojego bierzmowania prócz tego, że było w kościele św. Józefa w Szczecinie i że świadkiem miał być ktoś z rodziny mojej koleżanki :) Mając 7-8 lat nie wiem czemu upodobałam sobie świętego Antoniego Padewskiego( może figura w kościele? wywarła wrażenie?) było to podczas obozu harcerskiego, gdzie Mama będąc komendantką "ukradła" dzieci , które miały pragnienie bycia na Mszy świętej, to było w Długopolu Zdrój ok. 50 lat temu :)
Mam głębokie przekonanie ,że Duch Boży namaszcza każdego indywidualnie, w chwili naszego świadectwa, w konkretnym momencie życia. Każdy tak myślę oprócz dobrego serca , poprzez wolną wolę idzie ku dobremu.
Doświadczam takich młodych ludzi , którzy z religii otrzymywali szóstki i niestety na dziś nie biorą udziału w życiu Kościoła .To jest dramat. Bóg jest osobowy więc potrzeba doświadczenia wiary osób.
Odważyłabym się na eksperyment. Tylko ten kto chce przystąpić do sakramentu, niech o to prosi Kościół Święty, poza tym wcale bym nie zabiegała i zostawiła Bogu. Zły przykład działa odpychająco a nawet poddaje wielkiej próbie tych, co uwierzyli, to jest wielkie męczeństwo.
Cieszę się, że po wielu latach księża biskupi zrozumieli potrzebę zmian, szkoda tylko że tak długo to trwało. Blachnicki zdiagnozował te problemy 40 lat temu.
Jestem byłym studentem bp. Mendyka (wykładowcy katechetyki), który to ani razu nie przeprowadził pokazowej, wzorcowej katechezy dla swoich studentów. Dzisiaj biskup wypowiada się na temat przygotowania do bierzmowania a sam był odpowiedzialny za to może przez rok lub dwa (jako wikariusz)
Prawdopodobnie tutaj wystąpił błąd.
Wiarę przekazujemy z ust do ust , czyli świadek Chrystusa mówi o Chrystusie w swoim życiu. Widzimy świadka , jego życie jest potwierdzeniem tego co gada.
Ludzie młodzi są bardzo czuli na fałsz. Nie są jeszcze tak zmanierowani. Jest też grupa, która nie jest zainteresowana Panem Bogiem.
Nie ma takiej ludzkiej siły i sposobu , by kogoś zmuszać, jak on nie chce.
Jest jednak moc Ducha Świętego, który przychodzi , kiedy chce i jak chce.
Nic nie pamiętam z mojego bierzmowania prócz tego, że było w kościele św. Józefa w Szczecinie i że świadkiem miał być ktoś z rodziny mojej koleżanki :) Mając 7-8 lat nie wiem czemu upodobałam sobie świętego Antoniego Padewskiego( może figura w kościele? wywarła wrażenie?) było to podczas obozu harcerskiego, gdzie Mama będąc komendantką "ukradła" dzieci , które miały pragnienie bycia na Mszy świętej, to było w Długopolu Zdrój ok. 50 lat temu :)
Mam głębokie przekonanie ,że Duch Boży namaszcza każdego indywidualnie, w chwili naszego świadectwa, w konkretnym momencie życia.
Każdy tak myślę oprócz dobrego serca , poprzez wolną wolę idzie ku dobremu.
Doświadczam takich młodych ludzi , którzy z religii otrzymywali szóstki i niestety na dziś nie biorą udziału w życiu Kościoła .To jest dramat. Bóg jest osobowy więc potrzeba doświadczenia wiary osób.
Odważyłabym się na eksperyment. Tylko ten kto chce przystąpić do sakramentu, niech o to prosi Kościół Święty, poza tym wcale bym nie zabiegała i zostawiła Bogu. Zły przykład działa odpychająco a nawet poddaje wielkiej próbie tych, co uwierzyli, to jest wielkie męczeństwo.