• Sylwia
    15.09.2015 12:44
    Czyli wysyłamy na synod zwolenników władzy męża nad żoną. Pan Pulikowski chyba nigdy nie miał w ręku "Mulieris dignitatem" Jana Pawła II. Nie wiem czy papież wie, co robi...
    • Marcin
      15.09.2015 13:00
      Władza polegająca na służbie - to po pierwsze (wystarczy sięgnąć po jedną z książek Pana Jacka, albo posłuchać na youtube). A po drugie, to jest nakaz biblijny więc dobrze, że o tym mówią.
      • Sylwia
        15.09.2015 13:13
        Twórczość pana Pulikowskiego śledzę od 1999 roku i bon mot o służbie znam doskonale. Kobieta służy przez służbę, mężczyzna służy przez władzę- tak to w tym modelu wygląda.
        Co do nakazu biblijnego, czy równie dosłownie traktuje Pan fragment o posiadaniu jednej żony przez biskupa? To też listy Pawłowe:)
        Radę poddania żon mężom świetnie interpretuje Jan Paweł II w "Mulieris dignitatem",ale, jak widzę, Pan też nie miał w rękach tego dokumentu. Polski Kościół tak w Janie Pawle II zakochany, dziwnym trafem omija MD szerokim łukiem...
    • Anna
      15.09.2015 13:38
      A co na to żona? :)
    • CYnick
      15.09.2015 15:39
      CYnick
      A to by się Sw Jan Pawel ucieszył, jakiego ma rzecznika i obrońcę. A ile to lat takie "cenne " informacje się ukrywało, żeby je teraz obwieścić? No i co też one w Nauczaniu zmieniają? Czy JPII sam tego głośno nie mógł?

      A przecież w słowie. ..wysyłamy. .. wyczuwam troskę o Kościół jako wspólnotę. Może chodzi tu jednak tylko o "smaczki" używane doraznie przez pseudoobroncow małżeństwa.
      • Sylwia
        15.09.2015 15:49
        Nikt niczego nie ukrywał. Po prostu pewne papieskie treści się nie przebiły. Nad czym szczerze ubolewam.
        Nie jestem rzeczniczką i obrończynią Jana Pawła II. Mam nadzieję, że jest na odwrót, a on jest moim rzecznikiem w niebie.
    • CYnick
      15.09.2015 16:13
      CYnick
      Nie jestem zwolennikiem spierania się o słowa.
      Władza, służba - to słowa skażone. A miłość...

      W małżeństwie, rodzinie, potrzebna jest Głowa. Czy to boli? Czy fakt, że nie dorastamy do tej roli neguje jej potrzebę? Małżeństwa są dla ludzi, nie aniołów i są zadaniem, a nie modelem.
      Skąd wiec te oceny na wyrost i to śledzenie. Może i my skorzystamy na rozwinieciu tematu.
      Choć ja wyczuwam tu tylko alarmujaca gorycz.
      • Sylwia
        15.09.2015 18:55
        Rozwinięcie tematu? Pozwolę sobie oddać głos Janowi Pawłowi II (Mulieris dignitatem,24):

        Autor Listu do Efezjan nie widzi żadnej sprzeczności pomiędzy tak sformułowanym wezwaniem a stwierdzeniem: „Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony” (5,22-23). Wie bowiem, że ten układ, który głęboko był zakorzeniony w ówczesnym obyczaju i religijnej tradycji, musi być rozumiany i urzeczywistniany w nowy sposób: jako „wzajemne poddanie w bojaźni Chrystusowej” (por. Ef 5,21), zwłaszcza, że mąż jest nazwany „głową” żony, tak jak Chrystus jest Głową Kościoła, bo „wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25), a wydać zań samego siebie oznacza oddać nawet własne życie. O ile jednak w odniesieniu Chrystus-Kościół poddanie dotyczy tylko Kościoła, to natomiast w odniesieniu mąż-żona „poddanie” nie jest jednostronne, ale wzajemne!

        To właśnie jest w stosunku do „dawnego” wyraźnie „nowe”: jest nowością ewangeliczną. Znajdujemy szereg miejsc, w których pisma apostolskie wyrażają tę samą „nowość”, choć równocześnie dochodzi do głosu to, co „dawne”, co zakorzenione w religijnej również tradycji Izraela, w sposobie rozumienia i wyjaśniania świętych tekstów, jak np. w drugim rozdziale Księgi Rodzaju.49

        Listy apostolskie są skierowane do ludzi, którzy żyli w obrębie tego samego sposobu myślenia i postępowania. Chrystusowa „nowość” jest faktem, stanowi jednoznaczną treść ewangelicznego orędzia i jest owocem Odkupienia. Równocześnie jednak ta świadomość, że w małżeństwie istnieje wzajemne „poddanie małżonków w bojaźni Chrystusowej”, a nie samo „poddanie” żony mężowi, musi stopniowo przecierać sobie szlaki w sercach, w sumieniach, w postępowaniu, w obyczajach. Jest to wezwanie odnoszące się odtąd do wszystkich pokoleń, wezwanie, które ludzie muszą podejmować wciąż na nowo. Apostoł napisał nie tylko: „W Jezusie Chrystusie... nie ma już mężczyzny ani kobiety”, ale napisał też: „nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego”. A jednak ile pokoleń trzeba było, ażeby ta zasada urzeczywistniła się w dziejach ludzkości przez zniesienie instytucji niewolnictwa! A cóż dopiero mówić o tych formach niewolniczej zależności ludzi i narodów, która nie zniknęła jeszcze z historii człowieka?

        Tymczasem wyzwanie ethosu Odkupienia jest jasne i definitywne. Wszelkie racje za „poddaniem” kobiety mężczyźnie w małżeństwie muszą być interpretowane w sensie wzajemnego poddania obojga w bojaźni Chrystusowej. Miara prawdziwej miłości oblubieńczej znajduje swoje najgłębsze źródło w Chrystusie, który jest Oblubieńcem swej Oblubienicy-Kościoła.
      • Alloa
        06.02.2017 04:20
        A ja pozwolę sobie oddać głos Piusowi XI.
        Encyklika CASTI CONNUBI.

        Rozdział 2. WIERNOŚĆ MAŁŻEŃSKA
        Podrozdział C. POSŁUSZEŃSTWO

        "W społeczności domowej, wzmocnionej węzłem miłości, powinien kwitnąć jeden jeszcze czynnik, nazwany przez św. Augustyna porządkiem miłości. Porządek ten obejmuje tak pierwszeństwo męża przed żoną i dziećmi, jak i podporządkowanie się skore, chętne i posłuszne żony, które poleca Apostoł tymi słowy: "Żony niechaj będą poddane mężom swym, jako Panu. Albowiem maż jest głowa żony, jako Chrystus jest głowa Kościoła"(31).

        Posłuszeństwo to nie zaprzecza bynajmniej i nie znosi wolności, która słusznie przysługuje kobiecie na podstawie jej godności człowieczej i szczytnych obowiązków małżonki, matki i towarzyszki; nie nakazuje też posłuszeństwa wobec jakichkolwiek zachcianek męża, mniej zgodnych może z rozsądkiem i kobiecą jej godnością; nie stawia jej w końcu na równi z osobami, nazwanymi w prawie małoletnimi, którym dla braku dojrzałego sądu i doświadczenia życiowego odmawia się wolnego wykonywania praw osobistych. Posłuszeństwo to przeciwstawia się raczej tylko rozwydrzonej wolności, nie dbającej o dobro rodziny, zabrania w ciele rodziny serce odrywać od głowy z szkodą niepowetowaną dla ciała iż niebezpieczeństwem bliskiej jego zagłady. Gdy bowiem mąż jest głową, żona jest sercem i jak mąż posiada pierwszeństwo rządów, tak żona może i powinna kierować się we wszystkim przywilejem miłości.

        Stopień i sposób podporządkowania się żony wobec męża może być różny, zależnie od okoliczności w stosunku do osób, miejsc i czasu. Jeżeli mąż zaniedbuje obowiązki swoje, jest nawet obowiązkiem żony, zastąpić go w rządzie rodziny. Nigdy jednak i nigdzie nie wolno obalić lub naruszyć budowy zasadniczej rodziny i prawa jej podstawowego, od Boga postanowionego i zatwierdzonego.

        Z przedziwną mądrością naucza ś. p. poprzednik Nasz Leon XIII o stosunku i porządku pomiędzy mężem a żoną wspomnianej już Encyklice swej o małżeństwie chrześcijańskim: "Mąż jest panem rodziny i głową niewiasty, która, ponieważ jest ciałem z ciała jego i kością z kości jego, ma być posłuszną mężowi, nie na sposób jednak służebnicy, lecz towarzyszki, tak by posłuszeństwu nie zabrakło ani uczciwości ani godności. W tym jednak, który rozkazuje, oraz w tej, która słucha, ponieważ oboje mają przedstawiać obraz, on Chrystusa, ona Kościoła, niech miłość Boża będzie na zawsze kierowniczką obowiązków".

        To są więc czynniki, które składają się na pojęcie wierności małżeńskiej: jedność, czystość, miłość, uczciwe i szlachetne posłuszeństwo. Ile nazw, tyle źródeł błogosławieństwa dla małżonków i małżeństwa, przez które zapewnia się i pomnaża spokój, godność i szczęśliwość małżeństw. Dlatego dziwić się nie możemy, że wierność małżeńską zaliczano zawsze do największych dóbr właściwych małżeństwu."

        Uznajesz magisterium Piusa XI, czy przyjmujesz tylko tę część nauczania Kościoła, która jest zgodna z Twoim światopoglądem?
    • W temacie
      15.09.2015 16:21
      Nigdy Pulikowski nie mówił o władzy męża nad żoną, ale o poddaniu się żony mężowi, o jego kierownictwie.

      I nie on jest tu "winny", ale św. Paweł, i inni apostołowie, który o tym w listach pisali. Fragment listu do Efezjan na ten temat należy zresztą do najważniejszych w całym PŚ i wyjaśnia tajemnicę małżeństwa w odniesieniu do tajemnicy Kościoła. Dzisiaj mamy oczywiście szatańską rebelię wobec Kościoła i małżeństwa, która kwestionuje podstawowe prawdy.

      PŚ i Chrystusa, który jest słowem, można nie lubić, i wielu go nie lubi. Dlatego go też ukrzyżowano. Jednak On wbrew wszystkim prześladowcom i nielubiącym Go zmartwychwstał i przyjdzie ponownie, żaby sądzić ludzi, także tych.
      • Sylwia
        15.09.2015 18:48
        "Nigdy Pulikowski nie mówił o władzy męża nad żoną, ale o poddaniu się żony mężowi, o jego kierownictwie."
        Po pierwsze, mówił o władzy wielokrotnie. Używał tego słowa, choćby w książce "Warto być ojcem".
        Po drugie, kierownictwo to władza.
    • _jasiek
      18.09.2015 14:10
      _jasiek
      Chyba Pani za bardzo się oddaliła od źródeł. Kościół Święty z ustanowienia Pana Naszego Jezusa Chrystusa jest hierarchiczny. I tyle. W przeciwieństwie do obecnych post rewolucyjnych czasów w społeczeństwie harmonijnie rozwijającym się nacisk kładziony jest na wzajemne obowiązki wynikające ze stanu a nie "prawa" do czegoś tam. Rewolucja niszcząc zdrowe więzi społeczne wysłała Panie do pracy zarobkowej stwarzając przymus ekonomiczny. W starym zdrowym systemie feudalnym ściśle związanym z zasadą wzajemnej miłości wybitne niewiasty też realizowały się w szerszym wymiarze. Jednak bez przymusu.
  • Anna
    15.09.2015 13:38
    To dobrze - czy źle?
  • CYnick
    15.09.2015 20:18
    CYnick
    Ten piękny tekst jest zapewne głosem w dyskusji toczącej się wśród teologów. Ale to obrzeża problemu - uwarunkowania kulturowe, tak, czy inaczej rozumiane słowa.

    W praktyce nie widzę sprzeczności ani nowatorstwa. Listy mówią zarówno o poddaniu się kobiety w kontekście głowy-mężczyzny, jeśli taka istnieje, jak i poddaniu wzajemnym. Poddaniu, nie poddaństwie.
    W małżeństwie, jako wspólnocie może dojść do rozmycia kategorii mąż-żona (każdy jest jakoś inaczej uposażony)

    Osobiście nie polowałbym w duchu poprawności na kogoś kto inaczej niż my rozkłada akcenty.
    Niemniej tekst i ujęcie problemu przez JPII trafia w sedno sprawy w naszym kręgu kulturowym.
    • Sylwia
      15.09.2015 20:32
      Ten tekst nie jest głosem w dyskusji teologicznej,ale wykładnią nauczania Kościoła. Autorem tych słów nie był jakiś teolog, ale urzędujący aktualnie papież.
      Rozumie to np.Krystian Wojaczek (w odróżnieniu od dr.inżyniera budownictwa maszyn Jacka Pulikowskiego, profesor teologii katolickiej), który stanowczo sprzeciwia się modelowi proponowanemu przez Pulikowskiego i wskazuje na model proponowany przez JP II.
      • CYnick
        15.09.2015 21:10
        CYnick
        Ubolewam nad tym, co piszesz, choć chciałbym Ci przyznać rację. Wśród polskich elit konserwatywnych jest jakaś niekonstruktywna mania stanowczego sprzeciwu, niezgadzania się i wyłączności na polu prawdy i nieprawdy. U teologa to nie tylko razi, ale też smuci. Smuci też traktowanie małżeństwa w kategoriach modelu.
        Mam jednak nadzieję, że Profesor nie ma imperatywu niezgadzania się z pomysłami innych, praktykujących w tej unikalnej dziedzinie, a słowo model pochodzi od Sylwii.
        Uważam, że oba stanowiska dopełniają się (tak! owszem, może nie w teorii), bo nie na darmo w liturgii zaślubin wzywa się Ducha Św. który realnie tchnie na małżonków, aby uruchomić dary w danym związku najbardziej potrzebne.
        I tak w jednym stadle niezbędny jest Wódz, a w drugim Współpracownik, w trzecim zaś troskliwy Opiekun etc. i vice versa. Rozumie to tez dr inżynier. Bez obawy.
        Cytowany sprzeciw (oby nie był prawdziwy) to ślepy zaułek, w którym błąkają się bezradni zawodowi twórcy programów naprawczych małżeństwa nie tylko w Polsce. Żadna Akcja nie jest możliwa bez Ducha, a ten uczy pokory...


        Oba stanowiska można
  • Sylwia
    15.09.2015 21:30
    @CYnick
    Prof. Wojaczek nie jest żadnym kontestatorem. Raczej otwarcie( choć i tak nieśmiało) sygnalizuje to, co mu się w nauczaniu pana Pulikowskiego nie zgadza z nauczaniem Kościoła. Toż to obowiązek kogoś, kto ma misję nauczania w imieniu Kościoła. Pan inżynier osiągnął w polskim Kościele niebywałą popularność i nikt nie ma odwagi popatrzeć krytycznie na prezentowane przez niego treści, tym bardziej należą się słowa uznania dla profesora.
    Proszę się nie czepiać słowa "model". Tu znaczy tyle, co: wzorzec, ideał.
    • CYnick
      15.09.2015 22:56
      CYnick
      Tak to rozumiem. Dokładnie to właśnie mnie smuci. Uważam bowiem, że to w odniesieniu do małżeństwa nie istnieje.

      Przykro mi, że nie wiem kim jest, a kim nie jest Profesor, ale chyba znalazł obrońcę.

      Sylwio, domniemana popularność pana inżyniera nie ma tu nic do rzeczy, bo o małżeństwie na ogół nikt już nie chce słuchać, ani czytać. Kursy trzydniowe to już normalka. W seminariach głodowe ilości godzin. Małżeństwo nie zasługuje (nie zasługiwało) w ogóle na większą uwagę. Biskupi na prelekcjach są (byli), jak na tureckim kazaniu.
      Ręka w nocniku polega na tym, że nagle nie wiadomo skąd zaczyna brakować powołań, kandydaci do kapłaństwa są mocno niedojrzali, młodym nie chce się (mimo braku przeszkód) zawierać małżeństwa etc.
      My za to spieramy się w tym naszym grajdołku o jakieś śmieszne szczegóły antagonizując wzajemnie ludzi z pasją i naukowców. Trzeba się raczej wspierać i razem szukać dróg wyjścia. Socjologiczno-teologiczny dorobek Profesora w żadnej mierze nie jest zagrożony przez pasję i misyjny charakter gigantycznej pracy Dr inżyniera (i Pani Doktor również). Skąd w ogóle pomysł, by konie z jednej stajni "publicznie się w tej kwestii kopały", choćby nawet nieśmiało. Miałby w tym brać udział JPII, gdyby żył? Wątpię.

      Gra o małżeństwo, to gra o wszystko.
      Trzeba cenić każdą parę rąk chętnych do tej niewdzięcznej roboty. I zachować proporcje.
      • Sylwia
        16.09.2015 10:34
        Czy katastrofalna kondycja małżeństwa w naszych czasach usprawiedliwia błędne wypowiedzi na jego temat?
        Pan Profesor nikogo nie kopie, tylko delikatnie(zapewne ze względu na tę kondycję) zwraca uwagę na błąd koncepcyjny pana inżyniera. Mnie jest przykro, gdy troskę o prawdę o małżeństwie bierze się za atak na Kościół, małżeństwo czy kogoś personalnie.
        Przygotowanie do małżeństwa w Kościele dziś leży i kwiczy. Świadomość narzeczonych o sakramentalności związku, wejściu w przymierze z Bogiem, dialogu małżeńskim, konieczności przebaczenia itd.jest żenująco niska i wydaje mi się, że to dziś najpilniejsze, by podnieść poziom tego przygotowania. Państwo Pulikowscy robią wiele na tym polu, ale jako popularyzatorzy, a nie profesjonaliści, którzy szerząc piękne postawy, sieją też błąd o podporządkowaniu zony mężowi. Jednych to pociąga,, innych odstręcza, ale to akurat nieważne. Ważne, że to nie odzwierciedla nauki Kościoła.To jest bardziej niż katolicka, wizja protestancka, która opiera się na literalnym odczytaniu Biblii.
  • c-a
    15.09.2015 22:41
    Myślę , że wiele kobiet bardzo chętnie oddałoby w małżeństwie i władzę i kierownictwo mężowi .
    Problem w tym , że coraz więcej mężczyzn temu obowiązkowi , zwyczajnie nie potrafi sprostać . Dlaczego tak się dzieje ? Wiele by należało podać przyczyn , choćby tę , że coraz więcej chłopców wychowywanych jest przez samotne matki . Dlatego , myślę , że rolę przywódcy w małżeństwie powinna przejąć osoba , która się do tego nadaje . To ona powinna wskazywać kierunek drogi - ,, wzajemne poddanie się w bojaźni Chrystusowej ".
    • klili
      16.09.2015 22:11
      A może tak prosto i po chrześcijańsku przywódcą jest/powinien być Jezus Chrystus, a nie mąż czy żona? Czy jak są dwie osoby, to już musi być kierownik stada? No bez przesady.

      Gdyby ktoś twierdził, że model poddania jednej osoby drugiej w małżeństwie jest jedynym możliwym w katolickiej wizji tego sakramentu, na pewno nie miałby racji.
  • Davit
    19.09.2015 00:31
    wydaje mi się że Pani Sylwia próbuje robić z igły widły. Tylko po co? By dzielić? Przecież pan Pulikowski pisząc o władzy głowy rodziny na pewno nie ma na myśli Leoncia i niewolnicy Isaury. Chodzi o to że gdy mamy do czynienia z liczbą ludzi większą niż jeden to musi ktoś być przywódcą żeby taki zespół ludzki był sterowny. Nawet jeśli załoga statku to tylko dwie osoby to ktoś musi być kapitanem. Podkreślę jeszcze raz KAPITANEM a nie tyranem. Biologia podpowiada że najczęściej jest to samiec alfa czyli mężczyzna bo jesteśmy naczelnymi ssakami a nie modliszkami. Natomiast chrześcijaństwo podpowiada że ma to być kapitanat pokorny oświecony rozumem wiarą miłością i świadomością że nad nami jest jeszcze Kapitan par excellance.
    • sasanka
      21.09.2015 07:46
      @Davit
      Nie rozumiem po co komu w małżeństwie jakiś "kapitan"? Filmów się naoglądałeś za
      dużo?

      Oboje w małzeństwie po równo sterujemy, każdy ma swoje pomysły - raz ja, raz mąż i jest dobrze.
      W naszym małżeństwie akurat to mąż ma bardzo ugodowy charakter a ja choleryczny, więc on sam mówi, że wiele decyzji należy do mnie , bo to ja muszę mieć konkretnie "tak a tak" a on się potrafi dostosować do każdej sytuacji ( ja tak nie potrafię).
      I wiesz co, naprawdę rzadko która kobieta widzi w swoim facecie typowego "samca alfa", ja bym nawet takiego na męża nie chciała, bo to strasznie brzmi. W dzisiejszej rzeczywistości oboje muszą pracować, żeby utrzymać rodzinę i często ów "samiec alfa" wygania swoją samicę do pracy , bo sam nie potrafi zarobić na rodzinę.
      • Sylwia
        21.09.2015 11:59
        To nikt inny jak właśnie pan Pulikowski produkuje się w sieci na licznych filmikach, w których głosi,że mężczyzna jest w rodzinie: kapitanem, dyrygentem, przewodnikiem,sternikiem, panem, idolem itd. Role te oparte są na władzy, liderowaniu i dominacji.
  • sasanka
    21.09.2015 12:41
    c-a napisał/a:
    "Myślę , że wiele kobiet bardzo chętnie oddałoby w małżeństwie i władzę i kierownictwo mężowi ."

    -----------------------------------------------
    Czy możesz mi wyjaśnić w czym ta "władza" i "kierownictwo" męża miałoby się przejawiać w XXI wieku? Jestem kobietą i naprawdę nie wiem o co może Ci chodzić w tym stwierdzeniu. Zazwyczaj facet pracuje zawodowo cały dzień, często też kobieta jest w pracy więc zakupami żywnościowymi, dziećmi, praniem i zmywaniem garów oraz odbieraniem dzieci z przedszkola/szkoły zajmują się w miarę po równo na zmianę - w zależności od tego które akurat ma czas w danej chwili. Jeśli mają podjąć decyzję o: przeprowadzce, zakupie mieszkania, samochodu czy domu, to jest to efekt decyzji wspólnej i wspólnej dyskusji i nie ma szans, żeby mąż kupił którąś z tych rzeczy bez zgody żony. Decyzja o współżyciu w dany dzień też jest wspólna, decyzja o poczęciu/niepoczynaniu również podjęta wspólnie. Chreścijaństwo to nie jest islam!
    Przez czas jaki byłam w domu nie pracując zawodowo, to ja zajmowałam się dziećmi a mąż w pracy cały dzień. Siłą rzeczy wszystkie obowiązki oraz decyzje dotyczące dzieci spadły na mnie (np. którego specjalistę wybrać czy ile butów czy bluzek dokupić na jesień), mąż nawet nie wiedział jakie lekarstwa biorą dzieci, bo zwyczajnie miał głowę zajętą sprawami i stresami zawodowymi i wracał wykończony. Pieniądze są wspólne i wspólnie decydujemy jaki mamy rodzinny dzienny limit na żywność i się tego oboje trzymamy (nie przelewa nam się). W czym mąż miałby mieć "władzę"?
  • sasanka
    21.09.2015 12:50
    CYnick napisał:
    "W małżeństwie, rodzinie, potrzebna jest Głowa. Czy to boli? "

    ------------------------------------------------
    Z perspektywy 10 lat małżeństwa uważam, że mąż i żona tworzą świetnie wspólną "głowę" i się wzajemnie uzupełniają. Nie wyobrażam sobie , by tylko jedno z nas było "głową" a drugie nie, jak miałoby to wyglądać? Z realnego życia na codzień widzę, ze ta "głowa rodziny" to tylko taki mit sprzed stuleci nijak się mający do życia w XXI wieku, gdzie mąż i żona spełniają w rodzinie te same role i oboje pracują zawodowo, dzielą sie obowiązkami i opieką nad potomstwem, na zmianę chodzą z dziećmi do lekarza, na zmianę na zebrania w szkole, na zakupy, na zmianę gotują sobotnie i niedzielne obiady ( w zależości komu się akurat chce) etc..
    • CYnick
      22.09.2015 10:44
      CYnick
      Wiekszosc wpisow optuje za takim czy innym MODELEM malzenstwa. Szkoda.
      Prawdziwe argumenty ZA malzenstwem wcale nie neguja opisywanych tu konfiguracji. Mimo konkretnych przykladow rzadow Kobiety w malzenstwie, mezczyzna nie bierze jej za meza, a ona jego za zone.

      Namawiam, by emocje, charaktery (choleryczne lub ugodowe) lub sklonnosc do rzadzenia pozostawic w spokoju i jeszcze raz przesledzic dlaczego "...mezczyzna i kobieta stworzyl...", co znaczy milosc i odpowiedzialnosc.
      Przekazujac dzieciom wiare w Boga Ojca nie sposob nie odniesc sie do roli ojca w rodzinie. Nie wyobrazam sobie, jak matka, z przyczyny swego "cholerycznego charakteru" pelniaca role glowy rodziny (nie tej jakoby sprzed wiekow) moglaby uratowac dzieci przed galimatiasem w tej dziedzinie. Swiety spokoj kierujacy jej mezem moze doprowadzic je do calkiem nieswietych skutkow.

      Powtorze wiec za p. Pulikowskim: najwiekszy dar ojca dla dzieci to zarliwa i dozgonna milosc do zony, a kombinowanie z zamiana rol lub parytetem obowiazkow i praw to dorazne srodki zaradcze, na wypadek takich, czy innych "charakterow" a nie zadna wykladnia, czy "MODEL".
      Zgodzmy sie z tym, zamiast majsterkowac przy fundamentach.
  • Davit
    22.09.2015 12:50
    Ale o co chodzi z tym XXI wiekiem? Co to za lewacka propaganda świetlanej przyszłości? Wpieriod!? Że jest postęp w moralności? Że teraz inaczej, że po równo obowiązki, że teraz na urlopie tacierzyńskim ojciec karmi niemowlę piersią?! Co mogę powiedzieć na takie dictum acerbum? Chyba tylko: Trzymaj się Maksiu, niech żyją mężczyźni! Jutro znowu wam uciekniemy!
    • sasanka
      24.09.2015 09:15
      @Davit
      Chodzi o to, że model sprzed 150 lat, że kobieta nie kończy szkół, wychodzi za mąż w wieku lat np.17 , zajmuje się całe życie licznym potomstwem i nosa poza swoją wieś nie wychyla a mąż dba o utrzymanie rodziny jest zupełnie nieaktualny.
      Nie , facet nie karmi piersią dzieci ale poza tym w domu robi dokładnie to samo co jego żona, w czasie gdy akurat ma wolną chwilę a żona jest w tym czasie w pracy zawodowej (poza domem), czyli facet XXI wieku :zajmuje się dziećmi, prasuje, robi zakupy,pierze i gotuje i sprzata.
      Przyzwyczajaj się :-)))))
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6