• Jana
    03.06.2015 15:43
    "Czuję, że coś zgubiliśmy z tajemnicy przeżywania Liturgii" - podpisuję się obiema rękami.
    Ale wspomnę o czymś, o czym Autor akurat nie mówi: wydaje mi się, że po części to zgubiliśmy, a po części to "coś" zostało przytłoczone tonami infantylnych pieśni kościelnych. Czy można zachwycić się Tajemnicą, śpiewając często - za przeproszeniem - przesłodzone i monotonne teksty z naciąganymi rymami "byle było"? Oczywiście można znaleźć sporo pięknych starych pieśni, gdzie dawny język nie razi, bo w swojej konwencji są one wartościowe i nie zostały napisane "na szybko". Ale jest też wiele tekstów, które spłaszczają niesamowitą głębię relacji człowieka z Bogiem. I myślę, że podobnie jak powtarzanie choćby wersetu z Pisma Świętego w medytacyjnych kanonach z Taize sprawia, że coś się w nas otwiera, tak też powtarzając setki razy teksty typu "stańmy wszyscy pięknym kołem i uderzmy przed Nim czołem" czy "Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi" zamykamy sobie uczucia na doświadczenie zadziwienia, zachwytu, szacunku dla wielkości Tego, którego spotykamy. Może inni mają więcej szczęścia do parafii, gdzie śpiewa się pieśni pełne ducha. Ale myślę, że gdyby ogólnie w polskich kościołach więcej było tekstów jak te śpiewane choćby u dominikanów w Krakowie, bylibyśmy innymi ludźmi. Żyjąc w XXI wieku, nie przeżywamy już naszej wiary tak jak przodkowie z wieków ubiegłych - a w śpiewie na Mszy świętej często jesteśmy zmuszeni wyrażać ją nadal po liniach, które są nam coraz bardziej obce.
    • warrior
      04.06.2015 01:21
      Ale to się zaczyna już przy I Komunii! Pokażcie mi parafie, gdzie dzieci uczą się tradycyjnych, posiadających Treść pieśni (uczą się - tzn. śpiewać i rozumieć), a nie jakichś przyśpiewek typu "Idzie mój Pan", "Chleba z nieba" czy "Dziękuję Ci". Śpiewy liturgiczne i momenty, w których się je wykonuje, nie są z czapy wzięte, one też są (mają być...) częścią katechezy liturgicznej, eucharystycznej. Jeśli zastępuje się je tekstami, w których nie ma NIC o Panu Bogu (że już o istocie Mszy, o Ofierze, o Krzyżu nie wspomnę), to nie dziwne, że potem przez cale życie Msza będzie się dla nich sprowadzała do zjedzenia opłatka i podziękowania Panu Jezusowi, że przyszedł do serca...

      PS. Akurat "Pan Jezus już się zbliża" jest piękne i mądre, wystarczy się wsłuchać ;)
  • E.
    03.06.2015 18:39
    Zgadzam się.
    Mnie się wydaje, że sekularyzacja i popularność widowiskowych, charyzmatycznych liturgii idą w parze, są awersem i rewersem tego samego procesu. Im mniej powszechnego szacunku do mszy "zwykłej", tym więcej w społeczności wiernych potrzeby "cudu". Widać ten proces - spadek liczby wiernych na niedzielnych mszach i coraz większe zainteresowanie charyzmatycznymi formami duchowości. No ale cóż, skoro można być katolikiem i nie odczuwać ŻADNEJ potrzeby niedzielnej eucharystii (statystyki wskazują, że nasz Kościół składa się głównie z wiernych o takiej postawie)...
    Często za to zniechęcenie do mszy winimy księży, Sobór, lewicę, prawicę. A może problem tkwi w tym, że nie sami nie dość uważnie wsłuchujemy się w modlitwy mszalne, czytania, Credo, że mszę traktujemy bezrefleksyjnie? Jeśli coś traktujemy bez powagi, uważności, skupienia, to prędzej czy później nasza energia się wypali.
  • recormon
    03.06.2015 21:18
    "Chrześcijaństwo to nie magia, to nie jakieś obrzędy, które zabezpieczają w tym życiu od nieszczęść. Chrześcijaństwo to nie litania przykazań, które musimy wypełnić, aby nie potępić się, to również nie takie czy inne nabożeństwa, medaliki, szkaplerze, święta. To wszystko są środki. One mają służyć i pomagać, nie mogą zaś stać się treścią i istotą chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo – to religia w Duchu i w prawdzie. To spotkanie z żywym Bogiem, który w Jezusie Chrystusie daje nam siebie, bo jest miłością." ks.Blachnicki
  • zaba na rowerze
    04.06.2015 09:28
    Ja tam jestem zadowolony, wszystko widać, wszystko rozumiem - bo jest po polskiemu.
    Głośno też jest a czasem i co fajnego zaśpiewają a nawet zatańczą.
  • Smutas
    06.06.2015 13:57
    Niby to wszystko prawda, ale zwykle już na początku września parafie przyjmują intencje na przyszły rok. Rocznice śmierci, ślubu itp. z oczywistych powodów da się przewidzieć. Ale jak przewidzieć sytuacje, o których pisze autor? Pozostaje prywatna modlitwa w zaciszu serca, równie ważna i skuteczna jak ta na eucharystii, może nawet ważniejsza, bo mam wrażenie, że część intencjodawców uspokaja swoje własne sumienie stypendium mszalnym. Część z nich nawet nie przystępuje do Stołu Pańskiego przy takiej okazji. Część z nich ma istotne przeszkody, aby w pełni uczestniczyć w eucharystii (np. rozwiedzeni albo żyjący w związkach niesakramentalnych), ale część z nich zwykle nie chodzi do kościoła, bo nie czuje takiej potrzeby, albo nie lubi swoich (swoich?) duszpasterzy. Przyszli, bo tak wypadało. Żeby ludzie widzieli?
    • Ajja
      08.06.2015 07:07
      Pan chyba nie zdaje sobie sprawy z tego czym jest Msza święta, jakie łaski z niej płyną, że porównuje ją pan do prywatnej modlitwy. I jak pan sądzi - czy jeśli zamówię Mszę w jakiejś intencji to czy ta Msza będzie mniej ważna jeśli nie przystąpię na niej do Komunii? A jeśli w ogóle z jakichś względów mnie na niej nie będzie to co - też Mszy czegoś będzie z tego powodu brakować?
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11