Dzięki takim ludziom wierze ze Europa zachodnia wcale nie jest calkowicie zgniła jak to przedstawiaja niektórzy! Nawet Francja! Szkoda tylko że o wielkiej wierze takich ludzi dowiadujemy sie tylko przy okazji ich smierci, szkoda ze np.GN nie przedstawia biografii znanych katolikow bo np.ja chetnie bym poczytal. Niech Bóg będzie Mu łaskawy.
Nie znam tego człowieka i nie wiem czy wiedział co dzieje się w każdej jego fabryce.Mój krewny pracuje w jednej z nich i wiem że produkcja opon trwa też w niedziele.Czy to jest praca konieczna?
Prawda, to był Świetny człowiek! Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej o jego gorliwej wierze ale może właśnie na tym to miało polegać. Firma którą stworzył ma pozytywnego świra na punkcie bezpieczeństwa i godnego traktowania ludzi. Miejmy nadzieję, że dyrektorzy zarzadzający nie odejdą od wytyczonej przez Francois Michelin drogi. Dziękuje Ci Boże za tego człowieka!
Nie popadajmy tylko w depresję, że znowu na Zachodzie, że odstajemy, że musimy doganiać. My przecież też mamy przemysłowców, ziemian, finansowców, polityków, naukowców, a i przecież zwykłych ludzi miast i wsi o których za życia ich nie wiemy, że żarliwi katolicy, że miłosierdzia pełni, że cisi i pokorni. O, dajmy na to choćby ostatnio śp. Profesor, nie wiedzieliśmy, a im lat Mu przybywało, tym i miłosierdziem rósł! Choć miłosierdzie może i widzieliśmy, to przecież z motywacją pokornie się ukrywał, katolicką wiarą nie epatował - przyzwoitość nie zezwalała.
Eh, ta nasza narodowa przywara: Cudzych chwalicie, swoich nie znacie. Niestety, chyba rację miał ten, co to dla niego polskość, to nienormalność. A jeśli już nawet normalność, to jakaś taka złożona, sprzeczna wewnętrznie i pokrętna. Czujemy się i lepsi, i gorsi zarazem, a przecież realnie, nie mamy się czego wstydzić. A jeśli już mamy czego, to tylko tego, że się wstydzimy.
Zatem frustracje na bok, alleluja i do przodu, alleluja i do roboty.
w niedziele.Czy to jest praca konieczna?
Nie popadajmy tylko w depresję, że znowu na Zachodzie, że odstajemy, że musimy doganiać. My przecież też mamy przemysłowców, ziemian, finansowców, polityków, naukowców, a i przecież zwykłych ludzi miast i wsi o których za życia ich nie wiemy, że żarliwi katolicy, że miłosierdzia pełni, że cisi i pokorni. O, dajmy na to choćby ostatnio śp. Profesor, nie wiedzieliśmy, a im lat Mu przybywało, tym i miłosierdziem rósł! Choć miłosierdzie może i widzieliśmy, to przecież z motywacją pokornie się ukrywał, katolicką wiarą nie epatował - przyzwoitość nie zezwalała.
Eh, ta nasza narodowa przywara: Cudzych chwalicie, swoich nie znacie. Niestety, chyba rację miał ten, co to dla niego polskość, to nienormalność. A jeśli już nawet normalność, to jakaś taka złożona, sprzeczna wewnętrznie i pokrętna. Czujemy się i lepsi, i gorsi zarazem, a przecież realnie, nie mamy się czego wstydzić. A jeśli już mamy czego, to tylko tego, że się wstydzimy.
Zatem frustracje na bok, alleluja i do przodu, alleluja i do roboty.