• Grzes
    13.03.2015 13:34
    Nie jest łatwe życie Katolika:) To tak pół żartem, ale od połowy już całkiem serio. Nie odkryje Ameryki przypominając, że wokół świat (rozumiany tu jako przekaz medialny) niezbyt popiera prawdy naszej wiary, wiele z nich wręcz ośmiesza, choćby te z pierwszej strony wiara.pl - dotyczące czystości przedmałżeńskiej, in vitro, czy antykoncepcji. Łatwo oczywiście uśmiechnąć się na ten zarzut, ale ta sytuacja sięga o wiele dalej. Edukacja w szkołach często stoi w jawnej sprzeczności z tymi naukami, ustawy i prawo w naszym państwie również. A wtedy nie sposób się uśmiechać, skoro przygotowując się do spowiedzi czytamy pytania, czy nie łamaliśmy prawa (tego świeckiego), czy darzymy szacunkiem rządzących... Może ja mam starą książeczkę?
    Mogę iść do kościoła, zapytać proboszcza - ale przecież to mnie nie zwalnia od grzechu, nawet jeśli on się pomyli czy wręcz mnie okłamie... Dostałem rozum, wolną wolę - więc odpowiadam za siebie. Z drugiej strony posłuszeństwo, pokora, to ważne cnoty. A przecież przeciętny człowiek ma rodzinę na utrzymaniu, mieszkanie do odmalowania, skarpety do zacerowania - jak on ma zadecydować, kto ma rację? Owoce często widać dopiero na starość, może być za późno, żeby po tym poznać, przy kim jest Prawda.
  • JotDee
    13.03.2015 21:28
    Mnie tylko zawsze niepokoi te 1003 osób. Bardzo mało. CBOS jakoś do mnie jeszcze nie dzwonił.
  • agnostos
    14.03.2015 21:38
    agnostos
    "No bo przedmiotowe traktowanie człowieka jest ważnym argumentem Kościoła sprzeciwiającego się współżyciu przedmałżeńskiego, a kluczowym gdy idzie o godziwość współżycia w małżeństwie".

    A mnie dziwi skąd w środowiskach kościelnych (pewnie naukowych), taka wiedza, że ludzie współżyjąc przed ślubem traktują się przedmiotowo? A co jeśli tam już pojawiło się szczere uczucie miłości?

    No bo mnie się wydaje, że owszem, można mówić, że coś jest niegodziwe, zabronione w KKK, jest grzechem, czego katolik powinien unikać. Jasne, ale uzasadniać tak "grubo" uprzedmiotawianiem jest wrzucaniem do jednego worka i prostytucji i romantycznych początków pierwszej miłości.
    • Tomek
      16.03.2015 13:12
      Rzecz w tym, że to, co jest grzechem, wskazywanym przez Kościół, nie jest grzechem tak po prostu, tylko wynika z głębokiej troski najpierw Boga, a potem Kościoła o dobro człowieka. Tego, że współżycie przed ślubem jest obarczone konsekwencjami, nie trzeba chyba tłumaczyć. Narażenie na nie osoby, którą się ponoć kocha w imię własnych romantycznych przeżyć jest egoizmem i do pewnego stopnia jej uprzedmiotowieniem (przedmiotów się używa dla własnych celów, a nie troszczy o ich dobro).
      • agnostos
        16.03.2015 17:32
        agnostos
        A co z prawdziwą miłością? Pytam sie jeszcze raz: skąd wiadomo, że przedślubem zakochani traktuja się przedmiotowo współżyjąc, a po ślubie już nie? Moim zdaniem, żecie pokazuje akurat mnóstwo przeciwnych przykładów, kiedy romantyczną miłość zastąpiła nuda, a spontaniczny seks przekształcił się w małżeński "obowiązek". Zresztą naiwi ci, którzy sądzą, że przysięgi, sakramenty, przedmałżeńskie nauki są w stanie zmienić ludzi w aniołów. Miłość to żywioł i nic jej nie powstrzyma, gdy przychodzi, i nic jej nie zatrzyma, gdy ochodzi...
      • Bezimienny
        16.03.2015 21:45
        Bezimienny
        Wtrącę się do rozmowy... Traktujesz Agnostos miłość jak chorobę. W Twoim mniemaniu spada ona na człowieka jak zaraza i podobnie jak zaraz nagle odchodzi. Tak piszesz.To poniekąd prawda. Poniekąd, jeśli przez miłość rozumie się jakąś fascynację drugim człowiekiem. Tymczasem miłość to kwestia rozumu i woli: chcę dla ciebie dobrze...

        Myślę że już samo traktowanie miłości tak jak piszesz jest urzeczowieniem osoby. Bo jeśli miłość jest tylko tym uczuciem, co przychodzi i odchodzi, to człowiek tu się nie liczy. Liczy się uczucie, moje uczucie. Jeśli przestaję odczuwać zakochanie - odchodzę. To właśnie świadczy najlepiej o urzeczowieniu w takiej miłości człowieka. O się nie liczy. Jest tylko obiektem, dzięki któremu odczuwam zakochanie.
      • agnostos
        16.03.2015 22:19
        agnostos
        @Bezimienny
        Miłość to nie kwestia rozumu ani woli. Gdyby ak było to można by sobie zaplanować, że np. w tym tygodniu się zakocham i w kalendarzu zapiszę sobie, do kiedy mam wykonać swój zamiar. Ja czekałem wiele lat i nie wiedziałem, że czekam. Przyszło nagle i od razu to zaakceptowałem. Każdy potrafi kochać i nie jest mu do tego potrzebna żadna wiara czy ideologia.

        Piszesz o miłości jako uczuciu negatywnie, jako o czymś co prowadzi do uprzedmiotowienia i w konsekwencji do porażki. Myślę jednak, że to właśnie to irracjonalne uczucie może stać się podstawą trwałwgo związku. Przecież nie rozum, który oddala nas od innowierców. Gdyby tak nie było, to jak zakochaliby się w sobie ludzie religijnie przeciwstawni?
      • Bezimienny
        17.03.2015 15:41
        Bezimienny

        Masz rację pisząc, że w zakochaniu rozum i wola nie odgrywają większej roli. W zakochaniu. To jest impuls, który z czasem powinien zamienić się prawdziwią miłość. Ale w niej rozum i wola mają już do powiedzenia prawie wszystko. Bo to Twoja decyzja, czy jesteś dla ukochany dobry czy nie, czy wykorzystujesz ją czy nie, czy w końcy zostajesz czy odchodzisz.

        Jeśli miłość nie z uczucia nie przpoczwarzy się w coś więcej - coś czym kierujemy rozumem i wolą - to kończy się jak dziś kończy wiele związków: trzasnieciem drzwiami. Bo uczucie zakochania wcześniej czy później mija....

Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11