Sama idea zapewnienia stałej formacji (również dorosłym) jest bardzo dobra. Duże rodziny też są ważne. Niestety, w praktyce DN trafia się i trochę błędnych nauk, katechiści będący ostatecznym autorytetem na granicy sekciarstwa, dziwaczne praktyki(chanukija na ołtarzu, czarne kanopeum na tabernakulum - Pan Jezus umarł czy co?), trzymanie się uporczywie własnej stylistyki (melodie, chanukija, krzyż procesyjny, patena - wszystko made by Kiko). Formacja na Drodze powinna się odbywać bez importowanych dziwactw które może i sprawdzały się w hiszpańskich slumsach jako forma pierwszego kontaktu z ludźmi którym do Boga było daleko ale nie we wspólnot tworzonych z praktykujących parafian w Polsce. Powinna wprowadzać ludzi do Kościoła katolickiego a nie "kościoła" Kiko i Carmen.
Rozumiem, że papież (już czwarty z rzędu) się pomylił. Ulisses wie lepiej, co dobre dla Kościoła i świata :) Najlepiej siedzieć w ciepłym fotelu i krytykować ludzi, którzy jadą z dziećmi na koniec świata, by świadczyć o Bogu. Po owocach ich poznacie... i tyle w temacie :)
Pewnie niektórzy są zarozumiali... Tak jak jest wiele zarozumiałych oazowiczów, tradycjonalistów, ateistów... Najlepiej odciąć się od wszystkich? I co jak co, ale w neokatechumenacie bez księży się nie działa i oni mają najwięcej do powiedzenia, więc zarzut z księżyca...
Co Pan opowiada, całe "nauczanie" to świeccy a ksiądz (przez nich konsekwentnie nazywany "prezbiterem) służy wyłącznie do sprawowania ich ekskluzywnej liturgii, co do której, jak już powszechnie wiwdomo, są istotne zastrzeżenia.
jaśku w każdej ekipie katechistów jest prezbiter... Po prostu oprócz niego głoszą ewangelię również świeccy (rodziny, samotni, bo tak samo tworzą Kościół), tak Cię to drażni? Prezbiter zajmuje centralne miejsce jako znak obecności Chrystusa. Właśnie dzięki wspólnocie wiele osób zaczyna dostrzegać, jak ważni są księża i jak trudno bez nich żyć :) jaśku jak masz jakiś problem z Neokatechumenatem, to może na spokojnie o tym z kimś porozmawiaj i nie atakuj w ciemno ludzi, których nie znasz. I nie podważaj tego, co mówi papież... Pozdrawiam
Ale czy jest w wymieninych faktach jakiś rzeczywisty związek przyczynowo - skutkowy? Ja na przykład twierdzę, że to Bóg a nie jakiś ludzki "ruch" jest źródłem dobra w człowieku.
jakoś to dziwnie Bóg już w osobie Jezusa tak zaplanował, że działa przez ludzi i ludzkie ruchy. No chyba, że apostołowie nie byli ludźmi...z że Bóg jest zawsze źródłem dobra w człowieku 100% zgoda - czasem (dosyć często) używa jednak ludzkiego pośrednictwa, by to dobro stworzyć
Niewątpliwie Boski Zbawiciel działał przez ruchy, wręcz był ciągle w ruchu, nad jeziorem Genezaret, przemierzał szlak z Galilei do Jeruzalem, w dzieciństwie zmuszony było odwiedzić Egipt. Poruszał sią łodzią, chodził nawet po falach wspomnianego jeziora. A co do ludzi - ustanowił hierarchiczny Kościół i przekazał mu moc nauczania. A nas świeckich uczynił członkami Swojego Mistycznego Ciała.
Zacytuję _jaśka: "Ale czy jest w wymieninych faktach jakiś rzeczywisty związek przyczynowo - skutkowy?" Od siebie dodam, że zmiany wymagają czasu a i tak nie ma gwarancji, bo człowiek jest wolny. Weźmy Judasza, który chodził za samym Panem Jezusem.
Najlepiej siedzieć w ciepłym fotelu i krytykować ludzi, którzy jadą z dziećmi na koniec świata, by świadczyć o Bogu. Po owocach ich poznacie... i tyle w temacie :)
I co jak co, ale w neokatechumenacie bez księży się nie działa i oni mają najwięcej do powiedzenia, więc zarzut z księżyca...
jaśku jak masz jakiś problem z Neokatechumenatem, to może na spokojnie o tym z kimś porozmawiaj i nie atakuj w ciemno ludzi, których nie znasz. I nie podważaj tego, co mówi papież...
Pozdrawiam