"Jeśli nie byłoby możliwe całkowite uchylenie rozporządzenia prawnego tego typu, odwołując się do wskazań zawartych w encyklice 'Evangelium vitae', «postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej», pod warunkiem, że będzie «jasny i znany wszystkim jego osobisty absolutny sprzeciw» wobec praw tego rodzaju i że zostanie zażegnane niebezpieczeństwo zgorszenia. (..) Chodzi raczej o słuszną i obowiązkową próbę dążenia do przynajmniej częściowego zniesienia niesprawiedliwego prawa, gdy jego całkowite uchylenie nie jest w danym momencie możliwe”."
To jest właśnie wytrych z którego nagminnie korzystają nasi sprytni politycy, by nie narażać się prawdziwie wierzącym katolikom, a właściwie to ich bezczelnie oszukiwać: No przecież robię co mogę, ale przecież jest demokracja, więc co ja mogę ... Staram się "zminimalizować". "Mniejsze zło". I tym podobnie.
W praktyce wygląda to tak, że "dyżurni" katolicy głośno protestują, potrafią nawet sie "postawić" i nie głosować albo głosują przeciw, wbrew jawnej lub "cichej" dyscyplinie głosowania! A reszta robi swoje.
I "dyżurnym" nic się z tego "niezdyscyplinowania" złego nie dzieje! Nie są z Partii wyrzucani, nie dostają nagany, nie są izolowani, przeciwnie - mają się nadzwyczaj dobrze. Bo umowa jest taka, że większość i tak zrobi swoje, a wizerunkiem "chrześcijańsko-demokratycznej" partii dalej będzie można wyborców epatować.
O jednym z takich "dyżurnych" pisałem wczoraj, co podsumowano że wypowiedź była "nasączona jadem". :D
Oczekuję WYRAŹNEGO i MOCNEGO stanowiska kościoła polskiego w tej kwestii.
No i czy purpuraci, któzy wspierali PO, nadal będą ich gościć i wspierać?
Wystarczy numer kanonu prawa kanonicznego.
"Jeśli nie byłoby możliwe całkowite uchylenie rozporządzenia prawnego tego typu, odwołując się do wskazań zawartych w encyklice 'Evangelium vitae', «postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej», pod warunkiem, że będzie «jasny i znany wszystkim jego osobisty absolutny sprzeciw» wobec praw tego rodzaju i że zostanie zażegnane niebezpieczeństwo zgorszenia. (..) Chodzi raczej o słuszną i obowiązkową próbę dążenia do przynajmniej częściowego zniesienia niesprawiedliwego prawa, gdy jego całkowite uchylenie nie jest w danym momencie możliwe”."
To jest właśnie wytrych z którego nagminnie korzystają nasi sprytni politycy, by nie narażać się prawdziwie wierzącym katolikom, a właściwie to ich bezczelnie oszukiwać: No przecież robię co mogę, ale przecież jest demokracja, więc co ja mogę ... Staram się "zminimalizować". "Mniejsze zło". I tym podobnie.
W praktyce wygląda to tak, że "dyżurni" katolicy głośno protestują, potrafią nawet sie "postawić" i nie głosować albo głosują przeciw, wbrew jawnej lub "cichej" dyscyplinie głosowania! A reszta robi swoje.
I "dyżurnym" nic się z tego "niezdyscyplinowania" złego nie dzieje! Nie są z Partii wyrzucani, nie dostają nagany, nie są izolowani, przeciwnie - mają się nadzwyczaj dobrze. Bo umowa jest taka, że większość i tak zrobi swoje, a wizerunkiem "chrześcijańsko-demokratycznej" partii dalej będzie można wyborców epatować.
O jednym z takich "dyżurnych" pisałem wczoraj, co podsumowano że wypowiedź była "nasączona jadem". :D