Kard. Pell naraził się bardzo wielu wpływowym hierarchom gdy odkrył i ujawnił przekręty finansowe i korupcję w Watykanie. Z tego powodu ma wielu wrogów, którzy chcą go zniszczyć.
Żadnych dowodów na rzekome przekręty nie było, a sam pomysł, że wrogowie Pella z Watykanu byli w stanie wpłynąć na decyzję sądu i komisji królewskiej w Australii jest zwyczajnie nieprawdopodobna.
I ja wstrzymuję się od tego, by stwierdzić: winny czy nie winny. Ale: sądy są jakie są. Ludzkie, przekupne, stronnicze. To wiemy w Polsce i na całym świecie. Tego nie da się zaprzeczyć. Jednemu zasądzą 5 lat a kradzież roweru, a innemu 1 w zawieszeniu za kradzież milionów złotych, oszustwa, łapówki itp. To po pierwsze. Po drugie, z tego co czytam odnośnie do zarzutu wobec kard. Pella, to jest rzeczą prawie niemożliwą (dla mnie niemożliwą!), by biskup, zaraz po mszy św., jeszcze w szatach liturgiczny, w zakrystii, bez świadków mógł zgwałcić dwóch chłopców. Czy ktoś może sobie to wyobrazić. To paranoja. Więc za to, z takimi wątpliwościami (Weigel i inni), wyrok 10 lat (gdzieś przeczytałem ze 50, ale to chyba pomyłka), to kolejna paranoja. Czy prawda wyjdzie na jaw? I kiedy? Modlę się za kard. Pell'a i raczej zakładam, że to zemsta za jego prace w Watykanie, gdzie próbował naprawić finansowe przekręty.