Chyba KK powolal awoj wlasny "cbos" aby poprawic sobie samopoczucie. Sadzac takze po glosach hierarchow (pasteeka w Gdansku) czy wywiad telewizyjny abpa "bal na titanicu" trwa. Nawet slyszymy ze 87% dzieci i mlodziezy chodzi na religie? Prosze obudzcie sie.
W mojej parafii wzrost wyniósł 10%. Ksiądz nawet dziękował za to wiernym, że pomimo nagonki na Kościół ludzie w nim pozostają. Cóż ksiądz jak widać jest słabej wiary, skoro myśli że ktoś Boga porzuci z powodu ludzi ;-). Ale miło się zrobiło taką wiadomość usłyszeć. Ksiądz akurat raczej z tych "ortodoksyjnych", i myślę że właśnie ta trwałość,jasność i w sumie twardy stosunek do "wierzących niepraktykujących" czyli nijakich spowodował ten wzrost. Jak miło się u tego księdza spowiadać, to prawdziwa rozmowa, pytania/odpowiedzi, a jakie pokuty!. Bogu niech będą dzięki za takich księży.
Z tego co pamiętam, to warunki atmosferyczne. Metodologia jest taka, że wystarczy, że w dniu badania sypnie śniegiem i już mniej osób tego dnia przyjdzie na mszę, co wcale nie musi oznaczać spadku religijności, tylko na przykład brak przejezdnych dróg. Badania mają sens, gdy się porównuje dłuższe okresy, a nie wyłącznie zmianę rok do roku.
Pisałem o tym pod drugim artykułem. Wyznacznikiem sytuacji jest tutaj linia trendu z ostatnich kilkudziesięciu lat. A tam widać wyraźnie spadek, choć oczywiście są odchylenia i to raz na +, a raz na -.
Natomiast w tej ostatniej publikacji jest taki wykres procentowego udziału kobiet w Mszach św. I to pokazuje gdzie leży jeden z problemów. Drugim jest też pokazany podział terytorialny, co też jest symptomatyczne i pokazuje że pewne pomysły ewangelizacyjne są nieefektywne.
Przede wszystkim to jest beznadziejnie badane - liczenie wiernych jest dwa razy w roku. Z tego badania na 2018 rok będzie wynikało, że w ogóle nie jestem katolikiem, bo w zeszłym roku akurat w te dwie niedziele byłem chory. Nieważne, że w pozostałe 50 (no może 49, nie pamiętam, ile chorowałem) + 3-4 razy w każdym tygodniu w Eucharystii uczestniczyłem - w ramach tej metody badawczej statystykę obniżę.
Nic dziwnego, że głupi deszcz potrafi te wyniki ostro zaburzyć. Psu na budę takie badania, wyjdzie słońce i będzie 50%. A jak jest naprawdę, każdy widzi.
Mnie w badaniach z 2018 roku też nie uwzględniono. Tyle tylko, że taka metodologia badań jest jedyną możliwą do realizacji. Bo przecież nikt co niedzielę nie będzie liczył wiernych w kościołach.
Liczba chodzących do kościoła spadła w 2016 roku o 3%. Wtedy dywagacje były na zasadzie "nic się nie stało, to tylko czynniki sezonowe, wpływ pogody, za wcześnie, by mówić o trendzie" itp. Obecnie mamy wzrost o 1,6% i już hurraoptymizm, że "wiara w narodzie nie gaśnie".
Wnioski są jednoznaczne, od początku badań, czyli od 1980 roku liczba wiernych spada. Jest to zjawisko powolne, ale systematyczne. Pojedyncze wychyły w górę, czy w dół są wynikiem przyjętej metodologii badania.
Zastrzeżenia do metodologii mam niezależnie od wzrostów i spadków. Pojedyncze wychyły w górę i w dół o pojedyncze punkty procentowe są spowodowane czynnikami sezonowymi, stąd jakakolwiek analiza rok do roku jest z góry skazana na porażkę. Analizy mają sens przy porównywaniu dłuższych okresów czasu.
Przede wszystkim uważam, że Kościół powinien znacząco poprawić jakość badań, przeprowadzić je rzetelnie, a nie z zadowoleniem żyć w fikcji, którą sam sobie tworzy. Jak na razie mamy badanie ze z góry założonym błędem, w dodatku źle przeprowadzane, czego dowodem są coroczne apele do proboszczów, by nie koloryzowali raportów wysyłanych do instytutu statystyki.
Zakładając tę samą metodologię przez okres 38 lat (1980-2017) otrzymuje się materiał wskazujący trendy. Analizowanie r/r jest oczywistym błędem. Natomiast praktycznie brakuje innej rzetelnej metody takich badań, bo przecież analiza na bazie wywiadów i tak co do zasady będzie obarczona błędami. Oczywiście technicznie można by postawić bramki zliczające wiernych np na wejściu do kościołów, ale nie o to tutaj chodzi.
Natomiast w tej ostatniej publikacji jest taki wykres procentowego udziału kobiet w Mszach św. I to pokazuje gdzie leży jeden z problemów. Drugim jest też pokazany podział terytorialny, co też jest symptomatyczne i pokazuje że pewne pomysły ewangelizacyjne są nieefektywne.
Nic dziwnego, że głupi deszcz potrafi te wyniki ostro zaburzyć. Psu na budę takie badania, wyjdzie słońce i będzie 50%. A jak jest naprawdę, każdy widzi.
Tyle tylko, że taka metodologia badań jest jedyną możliwą do realizacji. Bo przecież nikt co niedzielę nie będzie liczył wiernych w kościołach.
Zastrzeżenia do metodologii mam niezależnie od wzrostów i spadków. Pojedyncze wychyły w górę i w dół o pojedyncze punkty procentowe są spowodowane czynnikami sezonowymi, stąd jakakolwiek analiza rok do roku jest z góry skazana na porażkę. Analizy mają sens przy porównywaniu dłuższych okresów czasu.
Natomiast praktycznie brakuje innej rzetelnej metody takich badań, bo przecież analiza na bazie wywiadów i tak co do zasady będzie obarczona błędami. Oczywiście technicznie można by postawić bramki zliczające wiernych np na wejściu do kościołów, ale nie o to tutaj chodzi.